poniedziałek, 3 listopada 2014

Drzwi czerwone - "Proste słowa"

Moment strachu gdy wypieszczony w myślach plan styka się z realizacją. Gdy w głowie setny raz obracasz słowa, zanim przyciśnięty przez czas zbliżysz się do ściany decyzji. Jedna chwila, jeden oddech za późno i dzielą nas zamknięte drzwi za którymi zbliżasz się do windy. Być może ze swoją decyzją... nacisnąć przycisk czy jednak odwrócić się na pięcie i jeszcze raz zapukać pod byle pretekstem.

Właśnie teraz gdy miałem sięgnąć po Twój płaszcz wiszący w szafie i pozwolić tej chwili przeminąć nastąpił ten magiczny moment.

Moja dłoń zamiast do szafy delikatnie prześlizgnęła się po odkrytym przez szeroki dekolt swetra ramieniu. Nasze spojrzenia ściągnął do siebie jakiś niewidzialny magnes.

- Zostań... - dawno proste słowo nie sprawiło mi tak dużej trudności.

Czuć było w powietrzu to specyficzne napięcie. Gdy moja dłoń dotknęła Twojego policzka usta rozchyliły się. Zbliżyłem się delikatnie, jakby w obawie, że spłoszysz się jak ptak, ale gdy Twoja dłoń tuż przed pocałunkiem ujęła mój policzek dotarło do mnie, że nie chciałaś odchodzić.

Usta z początku wystraszone ograniczyły się do dotyku warg, czułego i tkliwego ruchu w rytmie "przytulanych tańców" granych dawniej na każdej imprezie w szkole średniej. Dopiero upuszczona przez ciebie bezładnie torebka, którą trzymałaś w dłoni gotowa do wyjścia, była sygnałem, że oboje chcemy więcej i mocniej. W coraz odważniejszym pocałunku wsunęłaś w moje usta swój język. Moje dłonie błądziły wzdłuż Twojej tali od kształtnych bioder, aż po dolną linię stanika. Świat zawirował wokół nas, tylko narastające pożądanie stanowiło jedyny trwały punkt odniesienia w tej chwili. Moje dłonie zsuwając się wzdłuż bioder poniżej krawędzi spódnicy teraz ponownie wyrwały do góry zadzierając ją do nieprzyzwoitej wysokości. Czułem jak opuszki palców prześlizgują się po pończochach przekraczając grubą linię koronki i dotykają odsłoniętych bioder. Sięgnąłem pośladków... łapczywie.

W rozognieniu, na oślep, wyciągnęłaś koszule z moich spodni i powiodłaś dłońmi po moim brzuchu, aż do torsu.

Nasze usta nie potrafiły się rozłączyć, namiętne pocałunki i łapczywa chęć by mieć ich coraz więcej nie pozwalały na skoordynowane ruchy. Twoje dłonie niezgrabnie próbowały rozpiąć koszulę, moja ręka walczyła z suwakiem twojej spódnicy by móc oswobodzić pośladki i ukazać mi jak prezentujesz się w tych rozkosznych pończochach, które miałem okazję już dotykać. Postanowiłem przenieść nas w bardziej komfortowe miejsce - więc przestałem zajmować się tym cholernym suwakiem. Znów zadarłem twoją spódnicę do góry i podniosłem tak aby Twoje nogi oplatały moje biodra, zdążyłaś jedynie złapać mnie mocno za włosy, a gdy w tym geście moja głowa odchyliła się nieco do tyłu dotknęłaś tego miejsca...tuż po uchem, złożyłaś na nim delikatny pocałunek i nagle przygryzłaś ucho, tak, że dreszcz podniecenia przeszedł przez cały mój kręgosłup a skończył się na czubku członka.

Tak wtuloną we mnie zaniosłem do sypialni, ale choć pierwotnie planowałem rzucić Cię na łóżko moją uwagę przykuła komoda. Posadziłem Cię na jej skraju wcześniej bezładnym ruchem strącając z niej wszystkie zbędne bibeloty, które na co dzień znajdowały tam swój azyl. Uwolnione dłonie sięgnęły ramion swetra i ramiączek stanika. Energicznie odsłoniłem Twoje piersi, które oswobodzone podskoczyły zadziornie. Całując Cię ponownie ująłem je gniotąc w dłoniach. Czułem jak rozprawiasz się z moim rozporkiem i jak po chwili chłodniejsza od mojej męskości dłoń uchwyciła go mocno obiecując swoim ruchem to do czego się zbliżaliśmy.

Zachowując w tym rozpaleniu resztki wyrachowania kleknąłem między Twoimi rozwartymi udami i łapczywie wpiłem się w koronkę bielizny. Gorąca szparka w zetknięciu z moimi miękkimi choć natarczywymi ustami spowodowała mimowolny spazm całego Twojego ciała. Znów złapałaś nie mocno za włosy nie pozwalając mi oderwać od Ciebie ust... nie zamierzałem. Wpity w materiał koronki uwolniłem swoje usta, język i zęby od wszelkich zahamowań. Pierwsze odpowiedziały Twoje dłonie zaciskając się mocniej na włosach, później uda, które zaciskały się na mnie i miarowo jakbyś walczyła ze sobą ściskając je by opanować rozkosz i rozluźniając by ułatwić mi dostęp do siebie, aż w końcu usłyszałem jęk. Pierwszy był niczym liść który oderwał się od jesiennego drzewa wraz z pierwszym mrozem, ale po nim nastąpiły kolejne. Czułem jak spada na mnie kolorowa kaskada słodkich pojękiwań, głośnych oddechów i dźwięków potrącanych przez dłonie niestrąconych drobnych przedmiotów gdy te po uwolnieniu moich włosów szukały na oślep oparcia na blacie komody.

Współpracowałaś unosząc pupę gdy zdejmowałem Twoje majtki. Wiedziałaś, że gdy pocałuję Cię tam kolejny raz zamiast szorstkości koronki poczujesz śliski aksamit ust i języka. Ja jednak zmieniłem zdanie. Pomogłem Ci zejść z komody i szarmancko pomogłem wyswobodzić Ci się z ubrania. Gdy stanęłaś przede mną ubrana jedynie w pończochy powiodłem dłońmi wzdłuż uda od kolana w górę. Niby nonszalancko moje dłonie nie zatrzymały się na krawędzi pończochy, a posunęły wyżej, aż nasada dłoni oparła się o pozostawione bez czułego nadzoru uwrażliwione do granic wargi sromowe, to pod nimi poczułem perełkę łechtaczki, którą prowokacyjnie roztarłem nasadą dłoni, aż poczułem jak głośno nabierasz powietrza. Później wróciłem do karnego rolowania pończoch i tak kompletnie nagą zaprowadziłem do łóżka na którego krawędzi usiadłaś.

Wiedziałem, że teraz zapłacę za wszystkie dzisiejsze "łobuzerstwa", gdy igrałem z Twoim podnieceniem dozując rozkoszną łagodność i podniecającą siłę. Teraz Ty trzymałaś kciuki wsunięte za pas moich spodni, a wyraz Twojej twarzy i ten szelmowski uśmiech zapowiadały czasy "słodkiej zemsty". Jednym płynnym ruchem moje spodnie razem z bielizną znalazły się na wysokości kolan, a ja stałem przed Tobą z wycelowaną w sufit męskością.

Upewniając się, że dokładnie przyglądam się twoim słodkim "machinacjom" wsunęłaś do ust swój kciuk jakby to był mój członek. Miękkie usta okryły jego opuszek, a gdy uniosłaś wargi zobaczyłem, że na jego końcówce zaciskają się zęby. Chwyciłaś mnie tą dłonią, a mokry od śliny kciuk przycisnął wrażliwe wiązadełko napletka - członkiem wstrząsnęło nagłe naprężenie, jakby wiedząc co go czeka chciał podjąć skazaną na porażkę próbę ucieczki.
Pierwszy pocałunek w jego końcówkę zbiegł się w dotykiem drugiej dłoni na moim pośladku.
Syknąłem z rozkoszy, a Ty z uśmiechem rozchyliłaś usta i wsunęłaś go w siebie z taką gracją, że gdybym mógł to zacisnąłbym w pieści własne stopy. Odleciałem... Twoje dłonie i usta doprowadzały mnie do szaleństwa i tylko pierwsze sygnały zbliżającego się wytrysku pozwoliły mi się oprzeć tym pieszczotom. Wyrwana z trasu jakim było poświęcenie całej swojej uwagi mojej męskości pociągnęłaś mnie za sobą na łóżko. Wylądowałem leżąc na boku obok ciebie. Znów zaczęliśmy się całować, a ja nieporadnie po omacku siłowałem się z krępującymi kostki spodniami i gdy trwało to zbyt długo postanowiłaś mi pomóc. Klęcząc przy moich nogach z troską pielęgniarki pomogłaś mi zdjąć resztki ubrania. Na tym taryfa ulgowa się skończyła. Usiadłaś okrakiem nade mną i prowokacyjnymi ruchami bioder pocierałaś o mój członek rozpaloną i wilgotną szparkę. Niesamowicie było obserwować jak wpadasz w założoną przez siebie pułapkę. Już pierwszy kontakt z moją męskością sprawił, że zmrużyłaś z rozkoszy oczy, delikatnie ujęte w moje dłonie piersi naparły na mnie domagając się mocniejszego uścisku, na który błyskawicznie odpowiedziały naprężeniem sutków. Czułem jak spływasz po mnie swoją wilgocią i jak Twoje ruchy stają się coraz mniej skoordynowane w tym elektrycznym napięciu, aż w końcu sięgnęłaś pod siebie i przytrzymując w dłoni członek powoli usiadłaś na nim.
Centymetr po centymetrze ścianki pochwy rozciągały się poddając wsuwanemu członkowi, bombardując Twój umysł tysiącem rozkosznych bodźców. Jeszcze zanim Twoje pośladki dotknęły mojego ciała chciałaś to powtórzyć, poczuć jeszcze raz jak Cię wypełniam. Uniosłaś energicznie biodra tak, że czubek penisa dotykał wejścia do pochwy i znów powoli zaczęłaś opadać. Już chwili zrobiłaś to jeszcze raz i jeszcze... coraz szybciej. Poszczególne ruchy zaczęły się zlewać kumulując w Tobie narastającą euforię.
Poczułaś moje dłonie na swoich biodrach i ich siłę z jaką Cię do mnie przyciągnęły. Niemal krzyknęłaś z podniecenia gdy perła łechtaczki została zgnieciona naszymi ciałami. Sprężystość łóżka podbiła Cię w górę, a moje dłonie znów sprowadziły w dół. Jakbyś się znalazła między młotem a kowadłem, a mechaniczna władczość tego ruchu sprawiała, że nie byłaś się w stanie mu oprzeć. Ujęłaś jedynie mrowiące z podniecenia piersi domagające się pieszczot i z premedytacją rozcierając w palcach sutki zbliżyłaś je niebezpiecznie do granicy bólu.
Miałaś problemy z kontrolowaniem oddechu, rozkosz która Cię wypełniała odciskała swoje piętno na najbardziej prostych czynnościach, a Ty nie zamierzałaś jej w tym przeszkadzać, sama wykorzystując łóżko podbijałaś się mocniej by tym energiczniej zderzyć się ze mną w chlupiącym Twoją wilgocią zderzeniu.
Ściągnąłem Cię do siebie całując i pozwalając Twoim piersią rozgnieść się na mojej klatce piersiowej. Jak wtedy na początku... odgiąłem głowę do tyłu odsłaniając swoją szyję i ucho, a gdy zaczęłaś je całować i gryźć moje biodra przyspieszyły. Ruch w który Cię wprawiały sprawiał, że czułaś jak piersi pocierają się o mój tors. Do tego moje dłonie tańczyły w obłąkańczym ruchu po Twoich pośladkach i udach.
Aż w końcu nastąpił spazm! Całe Twoje ciało wygięło się w silnym skurczu, któremu towarzyszył urwany krzyk i po chwili osunęło się na mnie bezładnie jakby ktoś wyłączył Ci prąd.
Tylko Twoja pochwa i serce, które czułem przez wtuloną we mnie klatkę piersiową, miarowo kurczyły się w słabnącym z każdą chwilą tempie.

Nie mam pojęcia ile czasu minęło zanim uniosłaś głowę i posłałaś mi dość wymięty, ale pełen satysfakcji uśmiech.
Ma to zresztą jakieś znaczenie??


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz