poniedziałek, 2 września 2013

Drzwi czerwone - "Tygrys w klatce"

Mała legenda na początek: 
[myśli w nawiasach]
- słowa od myślników
Tak dla łatwiejszego czytania ;)

Chodzę po pokoju niczym głodny tygrys w klatce, od okna do drzwi.

[nie przyjdzie, nie obiecywała że będzie… Nie przejdzie przez moje osiedle, zresztą nie wymagam tego od niej… Jutro się z niej troszeczkę pośmieję, pożartuję z jej odwagi]

Kilkadziesiąt długości pokoju później…
Wyrwa mnie z zamyślenia wściekły dzwonek domofonu. Strach i paraliż. Z żołądkiem pod samym gardłem podnoszę słuchawkę…

- słucham…
- to ja…

Naciskam przycisk i w słuchawce słyszę dźwięk dzwonka zwalniającego mechanizm drzwi.

[idzie…, o boże idzie…]

Rzucam się do drzwi z okiem przy judaszu, przekręceniem klucza w zamku otwieram drzwi. Czas gdy wychodzisz po schodach na drugie piętro odmierzają uderzenia mojego serca. Pulsuje od niech cała przestrzeń, a na pewno moja głowa. Jesteś, widzę Cię na schodach. Kurde – boję się.

[jesteś… co ja tu z Tobą zrobię. Jesteś…]

Otwieram drzwi zanim zdążyłaś zapukać, uśmiecham się

- Wejdź

- Myślałam, że umrę idąc tu...

[jest Nas dwoje - umierałem z każdym schodkiem który Cie do mnie przybliżał]


Zabieram Twoją kurtkę i apaszkę. Zdejmujesz buty i wchodzisz do pokoju. Na fotelu kładziesz czarną torebkę. Dżinsowa spódnica, lawendowy golf i jeszcze zapach, którego nie pomylę z żadnym innym.


[podejdę i Cię pocałuję, bo inaczej zwariuję, zrobię to, muszę… Nie waż się… Nie zepsuj tej kruchej równowagi… Oszaleję.]

- napijesz się czegoś?
- piłeś już kawę?
- nie

[kłamca]

- to kawę
- normalną czy rozpuszczalną?
- rozpuszczalną jak masz
- mam, usiądź.

- mam też niespodziankę, kupiłem „fortepian” więc jeżeli masz ochotę to może obejrzymy?
- jesteś niemożliwy

Trochę krzątania przy kawie i kilka ukradkowych spojrzeń, gdy oglądasz mieszkanie.

- proszę Twoja kawa.

Siadam w fotelu. Pijemy kawę. Wymieniamy spojrzenia. Ciągle oswajamy się z sytuacją. Jest w tym wszystkim jakaś nienaturalna formalność, jakaś sztuczność. Powietrze, aż wibruje od naszych emocji.

- jesteś dzielna, że przyszłaś :)


Uśmiechasz się, delikatnie, ciągle jeszcze będąc wytrącona z równowagi.

- co powiedziałaś żeby się zwolnić?
- że idę do lekarza

Włączam film i siadam przy Tobie obejmując Cię ramieniem, a Ty wtulasz się we mnie. Oglądamy tak, niemal idealnie wpasowani w siebie.

[ile razy marzyłem o tej chwili? Nawet nie próbuję liczyć. Jesteś i nie śni mi się to. Jesteś… ]

Po chwili podnosisz wzrok na mnie. Nasze oczy przez moment hipnotyzują się nawzajem. Najdelikatniej jak potrafię zbliżam usta do Twoich ust, Ty kładziesz dłoń na moim policzku i po chwili nasze usta spotykają się. Całujemy się delikatnie tak jak pierwszym razem, pełni strachu…

- zamknąłeś drzwi?
- nie

Wstaję i idę przekręcić klucz w zamku. Wracając klękam przy Twoich stopach, opierając dłonie obok Twoich ud przenoszę na nie ciężar ciała i znów zbliżam usta do pocałunku. Całujemy się, a moje dłonie delikatnie głaszczą Twoje uda, czasami wsuwając się pod spódnicę, czasami wędrując po spódnicy.


Przerywam pocałunek przysiadając na piętach. Uśmiecham się.

- obiecałaś mi coś. Pamiętasz?
- nie
- obiecałaś, że kiedyś będę mógł pocałować Twoje stopy

Mówiąc to unoszę Twoją lewą stopę do swoich ust. Nie oponujesz, opierasz się tylko o wersalkę. Patrząc Ci w oczy opuszkami palców stopy przesuwam po swojej dolnej wardze, zostawiając wilgotny ślad na rajstopach, potem delikatnie całuję każdy paluszek. Uśmiechasz się mimowolnie, uśmiechowi towarzyszy przejęcie na Twojej twarzy. Podoba Ci się, widzę że nie zamierzasz oponować.

[jak ja Cię uwolnię z tych rajstop?] ;)

Uwalniam Twoją stopę i zdecydowanie wsuwam dłonie pod spódnicę po zewnętrznej części Twoich ud. Pomagasz mi silniej opierając plecy o wersalkę unosisz biodra. Nie mogąc wsunąć dłoni aż do granicy pasa rajstop wsuwam kciuki pod krawędź majteczek tak żeby chwycić je i ciągnę do siebie. Udało się. Rajstopy wraz z majteczkami zsuwają się z Twoich ud, kolan, łydek, stóp.

[masz piękne nóżki, kłamałaś jak zwykle co do swojej urody]

- na to (majteczki) się nie umawiałam ;)

Znów unoszę Twoją stopę do ust.

- wiem, tak wyszło :>

Obejmuję ustami każdy paluszek, delikatnie go ssąc, potem niczym niewprawny malarz impresjonista rozmazuję paluszkami Twojej stopy moje usta niczym zbyt grubą warstwę farby na obrazie. Teraz druga nóżka zostaje poddana podobnym, niespiesznym i prawie obłąkańczo pedantycznym zabiegom. Jakby mój świat właśnie ograniczył się tylko do Twoich stóp.

Całuję wierzch Twojej stopy, prześlizguję się po nim miękkimi i wilgotnymi wargami, całuję kostkę i wędruję z pocałunkami do góry, do Twoich kolan, czasami ocieram się o nóżkę policzkiem, czasami łaskoczę ją włosami. Przypadkowo ukradzione spojrzenie ukazuje mi Twoje przymknięte oczy i tak cudownie seksownie zagryzane wargi. Sprawiasz wrażenie jakbyś duchem była w innym świecie, jakbyś błądziła gdzieś na jawie – odpływasz, rozwinęłaś żagle niczym majestatyczna, cudowna fregata i odpływasz, a ja jestem Twoim oceanem. Już żadne z Nas się nie boi, nie krępuje sytuacją.

Całuję Twoje kolano i wewnętrzną część uda, na tyle ile pozwala mi minimalnie zadarta spódnica, a Ty chwytasz moją twarz i ciągniesz mnie w stronę rozpalonych ust. Całujesz mnie ognistym i wilgotnym pocałunkiem.

Przywarty do Twoich ust, pieszcząc dłońmi Twoje biodra szukam suwaka spódnicy – odsuwa się łatwo. Zdejmujesz ze mnie koszulkę, odrywając na moment moje dłonie od bioder i odklejając od siebie nasze usta – nie na długo. Zsuwam z Ciebie spódnicę, a Ty pomagasz mi unosząc biodra.

Obejmuję Twoje cudowne biodra, całując miejsca gdzie spotykają się z tułowiem, przywierając klatką piersiową i szalejącym w niej serduszkiem do Twoich ud. Szarpnięciem przyciągam do siebie Twoje uda tak że pośladki znajdują się na krawędzi łóżka. Całuję Twoje usta, a Ty niegrzecznymi rączkami „majstrujesz” przy moich spodniach rozpinając guzik i rozporek. Wsuwasz dłoń sięgając przez majtki mój członek i delikatnie ujmujesz w dłoni jądra pieszcząc je w niemożliwie podniecający sposób.

Znów przysiadam na piętach uciekając od Twojej dłoni i ust. Jakiś instynkt samozachowawczy każe mi to zrobić bo za moment było by już po mnie.

Wsuwam ręce pod Twoje kolana tak, aby Twoje nogi spoczęły na moich ramionach i naturalnym ruchem zbliżam usta do Twojego łona. Miękkimi ustami ślizgam się po jej wilgotności od dziurki po łechtaczkę. Najmiększymi wargami skubię ją delikatnie kilkakrotnie, później uwalaniem języczek, tańczę nim po Twoim łonie, wnikam nim w Ciebie najgłębiej jak potrafię, spijam wilgoć z warg sromowych, znowu mój świat ogranicza się tylko do fragmentu Twojego ciała.

Mruczysz, a Twoje dłonie opętańczo wplatają się w moje włosy i tańczą w nich. Moja kochana, cudowna fregata.

- Eeej… chodź tu do mnie, chcę cię tu…

Siadam przy Tobie, a nasze ciała natychmiast splatają się z sobą niczym korzenie starych drzew. Moje mokre Tobą usta – woda, spotykają się z wysuszonymi przyśpieszonym oddechem Twoimi ustami – ogień. W powietrzu aż syczy od buchającej pary. Niczym Faust szepczę w duchu

[chwilo trwaj…]

Jak zwinna kocica, jednym płynnym ruchem siadasz okrakiem na mnie, przez majtki, naprężony członek czuje Twój słodki ciężar, a majtki pokrywa szybko rosnąca plama Twojej wilgoci. Cały czas mnie całując poruszasz się wzdłuż mojego członka doprowadzając mnie i siebie do szaleństwa.


W górę wędruje twój lawendowy sweter wraz z bluzeczką, która była pod nim, chwilę potem w ich ślady leci stanik. Moje dłonie błądzą po Twoim ciele, ujmują piersi, delikatnie drapią plecy, ujmują twarz i ściągają do moich, Twoje usta.

Nie pozwalasz mi cieszyć się zbyt długo tak wyczekanym dotykiem i widokiem Twoich piersi. Schodzisz ze mnie i klękasz pomiędzy moimi nogami. Unosząc biodra to ja pomagam Ci zdjąć ze mnie spodnie i majtki.

Z dłońmi na moich udach, językiem „przechadzasz się” wzdłuż mojego członka, ustami obejmujesz jego koniec. Są tak ogniście gorące. Drażnisz się ze mną co chwilę posyłając mi łobuzerski uśmiech gdy z braku kontroli głośno zaczerpuję powietrza.

[dość tego, chodź tu]

Wsuwając dłonie pod Twoje pachy przyciągam Cię do siebie.

- chodź tu łobuzie zaraz się z Tobą policzę ;)
- serio? ;)

Znowu siadasz mi na kolanach i przytrzymując w dłoni mój członek, nadziewasz się na mnie. Zalewa mnie fala Twojego ciepła. Twoje piersi, przywierają do moich, usta spotykają moje usta. Rozpoczyna się nasz „jedyny taki taniec”. Taniec niesamowitej tkliwości i czułości. Powolutku…, zachowując w sercu każdy dotyk tańczymy do melodii która w Nas gra, którą ktoś napisał tylko dla Nas. Tańczymy tracąc kontakt z otoczeniem.

Nasz czas…, czas gdy jesteśmy tylko Ty i ja.


5 komentarzy:

  1. To jest super, proszę o więcej takich wpisów;).

    P.S. Cieszę się że jesteś...:)(M).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czemu super? Jakieś szczególne bodźce? Może wyobraźnia zadziałała na tyle, że ciało odpowiedziało przyjemnym mrowieniem? ;) ^^

      Usuń
  2. Powinno być: chodź do mnie, a nie choć!
    Hm, nienajgorsze, choć (chociaż) dość naiwne jeszcze. Domyślam się, że nie jesteś literatem.
    Ale pisz dalej, doszlifuj warsztat pisarski, będzie OK.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wstydliwa wtopa - przepraszam... (rumienię się teraz).

      Literatem rzeczywiście nie jestem i dziękuję za miłe słowo :)

      Usuń
  3. Troszeczkę inne od dotychczasowych wpisów. Myślę że wyobraźnia też miała swój udział :), ale jak bardzo to już moja słodka tajemnica.(M).

    OdpowiedzUsuń