środa, 4 września 2013

Drzwi bordowe - "Podróż służbowa cz. 2 - Wizytacja"

z cyklu "podróż służbowa" cz. 1.

c.d.

Straciłaś zainteresowanie kawą, gdy tylko wyszedł rzuciłaś się do swojego biurka przekopując dane, które wprowadzono do modelu. Nawet nie wiedziałaś czego szukać, wszystkie wyglądały na właściwe. Pobieżny przegląd, choć trwał godzinę, nic nie dał. Drugi również.

Ludzie wychodząc z pracy poklepywali cię po ramieniu gratulując projektu, a ty jakbyś ich nie zauważała, pogrążona w cyfrach goniłaś za jakimś duchem ukrytym w algorytmach.

Sama nie wiesz ile razy powtórzyło ci się w myślach "zabawił się mną...". Najważniejszy jak dotąd sukces w firmie, a ty zamiast oblewać go w knajpie siedziałaś późnym wieczorem skąpana w niebieskiej poświacie ekranu i testowałaś model, bo pieprzone dane były poprawne.

W końcu znalazłaś... Błędny algorytm zestawiający ryzyko w kontekście pozycji konkurencji. Ale, żeby błąd był aż tak znaczny? Jak on to zauważył? Musiał grzebać w moich plikach... - w pierwszej kolejności pojawiło się w myślach.
Mimo wszystko poczułaś się lepiej... Jakaś ulga  rozlała się wewnątrz ciebie tłumiąc tą adrenalinę, która trzymała cię od czasu gdy uświadomiłaś sobie, jak blisko byłaś katastrofy...

"Mógł mnie zniszczyć na tym zarządzie..." - Przecież już nie raz widziałaś jak to robił tymi swoimi szeptami...

Dopiero teraz gdy puszczał powoli stres zauważyłaś jak jesteś zmęczona. Robinie ostatnich poprawek i pakowanie dokumentacji dla niego szło ci na prawdę opornie, ale chciałaś zamknąć ten dzień na zero z żadną zaległością na jutro. Potrzebowałaś tej świadomości.

Pół godziny później, zjeżdżając windą myślałaś już tylko o mieszkaniu i o tym, że musisz wrócić taksówką bo nastawiona na ewentualne oblewanie nie pojechałaś do pracy samochodem. Portier otworzył, zamknięte na klucz, drzwi i dotykając rantu czapki pożegnał cię.

Już miałaś zamawiać taksówkę, gdy... stojący na parkingu czarny mercedes uruchomił silnik i światła. Chwila twojego zawahania wystarczyła, żeby z szoferki wyskoczył drobnej postury kierowca. Dopiero gdy był blisko, zauważyłaś, że mundur szofera skrywa kobietę.

- proszę pozwolić mi panią odwieźć - zagadnęła do ciebie lekko speszona.
- dziękuję, pojadę taksówką - odparłaś chłodno bo już wiedziałaś kto stoi za tym pomysłem. Byłaś zła, nie potrzebowałaś przysług po tym jak siedziałaś przez niego do późna. I jeszcze miał czelność przysłać po ciebie kobietę.

- będę miała kłopoty... - usłyszałaś zabarwiony strachem głos skierowany gdzieś w próżnię, bo przecież nie do ciebie, gdy minęłaś ją już o kilka kroków. W sumie ona nie była niczemu winna. Zawróciłaś i pozwoliłaś otworzyć sobie drzwi samochodu.

- Na ulicę Se...
- Znam adres - nie pozwoliła ci dokończyć dużo bardziej pogodna niż jeszcze przed momentem.

"Pieprzona inwigilacja" pomyślałaś jedynie kwaśno, a twój bezwiedny grymas natychmiast, odbił się we wstecznym lusterku samochodu, powodując gwałtowne ucięcie świeżo rodzącego się entuzjazmu kierowcy.

Pamiętasz jeszcze z tamtego wieczoru, że nocne miasto widziane z za przyciemnianej szyby limuzyny wygląda zupełnie inaczej choć przecież tak znajomo.

* * *

"To przecież było już tak dawno.." - pomyślałaś zanim z zamyślenia wyrwał cię instynkt samozachowawczy. Powinnaś sprawdzić rezerwację, numer pokoju i dowiedzieć się czego tylko się da zanim on się zjawi. Nie zostałaś zaskoczona dzięki sms-owi, doceń to i nie zmarnuj, szeptała do ciebie ta twarda korporacyjna część ciebie.

W recepcji rzeczywiście udało się sprawdzić, że poczyniono rezerwację na firmę, ale już jak długą recepcjonistka nie chciała cię poinformować. Tobie nie wypadało zbyt długo okazywać jak bardzo ci zależny na tej informacji. To przecież była pierwsza z podstawowych zasad jakie przyjęłaś - "nie pokazywać, że na czymś ci zależy".

Miałaś jeszcze trochę czasu więc żeby się nie zadręczać i nie czekać przebierając nogami wróciłaś do baru gdzie zamówiłaś "swojego" Jacka Danielsa. Pierwszego wypiłaś jeszcze przy barze, natychmiast prosząc o drugą kolejkę. Dopiero gdy po przełyku rozchodziło się przyjemne ciepło rozsiadłaś się przy stoliku w najciemniejszej części sali. Jacek nie zawodził... jak zwykle oczyścił ci umysł z nadmiaru emocji i przyjemnie rozleniwił. Myśli znów zaczęły ci uciekać w kierunku wspomnień.

Pamiętasz, że nie napawał się wtedy gdy przyniosłaś mu poprawione kalkulacje, nie było głupich uśmieszków i próby grania niedawno zdobytą pozycją względem ciebie. Był rzeczowy, trochę nawet nieobecny. Podtrzymał zainteresowanie firmy projektem pomimo nowych prognoz. Kazał dodatkowo informować się o kluczowych decyzjach i zgłaszać problemy.

Korciło cię, żeby zgłosić cokolwiek, intrygował cię, nie potrafiłaś go rozgryźć, stanowił wyzwanie i przyjemnie byłoby mieć go pod obcasem buta, choć jeszcze nie zdecydowałaś czy po to by zgnieść czy przytrzymać gdy będzie ci już poświęcał sto procent uwagi. Z zamyślenia wyrwał cię znowu twój instynkt. Zgłoszenie problemu byłoby przecież strzałem w kolano. Jakbyś miała mu wysłać komunikat - "nie radzę sobie, jestem tylko kobietą".

Kolejny łyk Jacka rozmiękczył cię jeszcze trochę...
Z pod pancerzyka niczym strużki dymu uwalniały się myśli w których odbijało się jak stopniowo, z czasem, ulegałaś fascynacji nim. Był przystojny - to fakt. Nienagannie ubrany, taktowny w kontaktach interpersonalnych. Przyłapywałaś się na tym, że poświęcasz mu coraz więcej uwagi... dekoncentrował cię gdy przechodził obok, szłaś zaparzyć kawę gdy kierował się w stronę socjalnego... czasem to wszystko było tak "szyte", że miałaś wrażenie, że uśmiechnie się do ciebie z politowaniem...

Doskonale wiedziałaś, co cię w nim kręci najbardziej... tylko, że ta odpowiedź była zastrzeżona nawet dla ciebie... choć ją znałaś nie zadawałaś sobie samej pytania, które od razu by ja wyartykułowało. Teraz gdy zmysły były lekko przytłumione, odpowiedź sama wyciekła z ciebie.

"Ani razu nie zwrócił na ciebie uwagi jako na kobietę" - sama myśl chłodziła umysł. Byłaś zbyt inteligentna, żeby uciekać w wymówkę w stylu "pewnie jest gejem". Gdzieś bardzo głęboko w tobie, w strefie gdzie trzymasz najbardziej skryte pragnienia siedział ON. Jak pieprzona drzazga, która zatruwa samopoczucie, a której jednak nie chcesz się pozbyć.

Czas się zbliżał, chwila gdy staniesz z nim twarzą w twarz była już blisko. Od początku odrzuciłaś myśl, żeby czekać na niego na parkingu, to byłoby zbyt... uległe??
Postanowiłaś, że zapukasz do jego pokoju. Krótko zdasz mu sprawozdanie z dzisiejszego dnia i od niechcenia wysondujesz po jaką cholerę i na jak długo tu przyjechał... Tak przynajmniej miało to wyglądać w teorii, bo teraz idąc już korytarzem nogi nabrały jakiejś nienaturalnej miękkości, a myśli zamiast skupić się na planie rozbiegały się we wszystkie strony. Próbowałaś je dyscyplinować wtłaczając w ramę regułki jaką powtarzałaś sobie w głowie. Kilka razy chrząknęłaś dyskretnie upewniając się, że głos cię nie zawiedzie.

Stojąc przed drzwiami zapukałaś cicho.
- może go nie ma jeszcze? - wypowiedziałaś w myślach naiwne życzenie małej dziewczynki i nie próbując pukać ponownie już miałaś się obrócić i odejść gdy ktoś jednak nacisnął klamkę od środka. Bezwiednie przełknęłaś ślinę gdy drzwi zaczęły się uchylać...

13 komentarzy:

  1. Zapowiadało się bardzo obiecująco...... Ale dziś zupełnie nie wiem o co chodzi :( Brakuje mi spójności i tak naprawdę nie wiem o czym czytam. Ale może to tylko takie wrażenie.... Poczekam na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak... trochę się "plączę". Z dwóch powodów. Po pierwsze chciałbym mocniej przedstawić bohaterów, sprawić, że będą bardziej "wytłumaczalni" łatwiej będzie się w nich wczuć, a co za tym idzie poczuć emocje. Z drugiej sam chyba odrobinę podświadomie odsuwam moment spotkania bo jestem innym typem faceta i potrzebuję bardziej wczuć się w bohatera, żeby nie wyszło sztucznie...

      Usuń
    2. To w takim razie z niecierpliwością czekam na dalszy rozwój wydarzeń... :D

      Usuń
  2. Zgadzam się z "przedmówcą"....nie rozumiem dlaczego ona idzie do jego pokoju, to do niej nie pasuje..nawet po jacku danielsie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie jest to kwestią pokazania, że panuje się nad sytuacją i nawet takie "niespodzianki" jak wizytacja nie powodują "rozchwiania" (a jeżeli powodują to nie pokazuje się tego na zewnątrz).
      Zależy mi żeby zderzyć w tym opowiadaniu pierwiastek ludzki z tym korporacyjnym (bardziej bezdusznym). Dlatego staram się przywołać w retrospekcjach jeden i pokazać w czasie rzeczywistym drugi.
      Jack pozwala jej stłumić ten pierwszy, ale nie na tyle żeby zlekceważyć korporacyjną etykietę.

      Usuń
    2. u mnie w korporacji etykieta wygląda trochę inaczej :) ale jestem ciekawa dalszego ciągu i niecierpliwie czekam jak sytuacja się dalej potoczy.... :)

      Usuń
  3. Mnie się podobało :) chyba będę musiał oblukać szefa mojej narzeczonej.. :P
    Mick

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może daj jej poczytać i zobaczysz czy (i jak) się rumieni ;) :p

      Usuń
  4. kiedy dalsza część? nie mogę się doczekać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogę tylko powiedzieć, że będzie. Może jeszcze w tym tygodniu.

      A czemu nie możesz się doczekać? :>
      Coś ci się podoba szczególnie?

      Usuń
    2. nie mogę się doczekać, bo lubię tego typu opowiadania;> po za tym strasznie spodobała mi główna bohaterka, trochę mi mnie przypomina.
      szczególnie ciekawi mnie co będzie się działo za drzwiami pokoju...co dokładnie będzie się działo.

      Usuń
    3. Powoli układa mi się to już w głowie... ale czas ostatnio zbyt boleśnie przypomina mi, że nie jest z gumy.
      Może dziś uda mi się trochę popisać... :)

      Ale mam propozycję (skoro bohaterka przypomina ciebie) napisz na priv co chciałabyś zrobić za tamtymi drzwiami?? ;>

      Usuń
  5. oczekuj wiadomości ode mnie; )

    OdpowiedzUsuń