wtorek, 20 sierpnia 2013

Drzwi czerwone - "Wakacje cz. 2 - prysznic"

c.d. cyklu "wakacje".

{ten sam dzień, popołudniu, słyszę jak bierzesz prysznic, niedawno zaczęłaś}

Nie było trudno delikatnie nacisnąć na klamkę, ani tym bardziej uchylić drzwi i wśliznąć się do środka na tyle, żeby muśnięcie przeciągu z otwartych drzwi nie zdradziło mojej obecności. Pomagało mi to, że stałaś plecami do mnie. 
Uwielbiałem patrzeć na Ciebie gdy nie wiedziałaś, że patrzę. Świetlicki napisał kiedyś "...masz inną twarz, niż w chwilach kiedy wiesz, że patrzę...". Coś w tym jest... Nie żebym nie lubił twojego uśmiechu, ale ten wyraz skupienia i swobody związanej z tym , że nikt cię nie widzi był jednym z moich ulubionych. 
Oparty o wilgotną i chłodną ścianę zatracałem się w widoku jak skrupulatnie, a jednocześnie "mechanicznie" pielęgnujesz swoje ciało. W ruchu tak dla mnie obcym, bo pozbawionym erotyzmu dotykałaś miejsca, które dla mnie były "ziemią obiecaną". Nie dziwiło mnie, że w wyobraźni zastępowałem Twoje ręce swoimi i błądziłem po Twoim pokrytym pianą ciele.

Erekcja pojawiła się już jakiś czas temu, ale dopiero teraz zaczęła tak bardzo mi przeszkadzać, że oderwała moje myśli od fantazji.
Zwykle radzę sobie z nią odruchem, który każe mi wsunąć dłoń w bokserki i jednym ruchem od jąder do czubka penisa wyprostować swoje "niedogodności". Tym razem odruch mnie zdradził... albo raczej podmienił go inny równie bezwiedny. Kciuki palców wsunęły się od pas bokserek i jednym płynnym ruchem spowodowały, że te opadły się na moje kostki. Zupełnie nagi przestąpiłem je kierując się w stronę kabiny jakbym był zahipnotyzowany.
Usłyszałaś mnie od razy gdy zacząłem rozsuwać drzwi. Zaskoczenie wywołało mimowolne wzdrygnięcie się.

- Przestraszyłeś mnie…
Powiedziałaś ciągle jeszcze rozedrgana, gdy przekraczałem krawędź brodzika.

- Przepraszam…, pomyślałem, że należy Ci się masaż po takim wyścigu... Reflektujesz?
- Skoro już wszedłeś… ;)
Odpowiedziałaś z nutą łobuzerskiej zaczepki w głosie.

Stanąłem za Tobą, i dotykając dłońmi twojego karku, rozpocząłem powolny niezbyt silny, ale również nie za delikatny masaż. Nadająca poślizg dłoniom piana pozwalała mi rozcierać mięśnie. Sposób w jakim się poddawałaś dotykowi dawał mi pewność, że robię to dobrze.

Wtuliłem się w Ciebie, a moje dłonie rozpoczęły wędrówkę po ciele znajdując Twój brzuch i delikatnie go głaszcząc. Kontakt z Twoim ciałem znów naprężył mnie tam na dole do granic możliwości. Moje dłonie powędrowały w górę, ujmując i pieszcząc twoje piersi. Widziałem jak zamykasz oczy i poddajesz się podnieceniu. Przewidziałem nawet, że odchylisz głowę do tyłu opierając ją na moim ramieniu. Byłem gotowy, żeby całować Twoją szyje i bark.

Tym razem to ja "rozdawałem karty", nie przerywając pocałunków nabrałem na dłonie pokaźną ilość żelu i w rytm pocałunku zacząłem rozprowadzać go po twoim piersiach, brzuchu. Harmonijnym ruchem zszedłem niżej do łona, wargi sromowe rozkwitały pod moim dotykiem otwierając mi drogę do łechtaczki i wilgotnej już „szparki”.

Zbliżając usta do twojego ucha tak blisko, ze wypowiadanie słów powodowało delikatne muskanie wargami małżowiny szepnąłem cichutko...

- Pomyślałem, że jej również należy się masaż... troszkę pogniotła się na tym rowerze…
- Troszeczkę… - odpowiedziałaś równie cichym i pełnym przejęcia szeptem.

- tak dobrze?
- Mhmmm... - które zabrzmiało jak pomruk kota drapanego za uchem.

Moje paluszki w najlepsze zaczęły zabawę z Twoją waginą, ślizgając się po niej dzięki żelowi. Szum prysznica i magia dotyku sprawiło, że poddając się chwili, obróciłaś głowę w moją stronę, byłas odprężona i podniecona, Twoje rozchylone usta po omacku szukały moich… - i znalazły.

Pocałunek był jak cały masaż, powolny, wręcz leniwy, ale idealnie pasujący do zmysłowego masażu. Całując mnie sięgnęłaś za siebie, pomiędzy nas, chwytając mój sztywny członek.

Wzajemne pieszczoty napędziły nasz pocałunek, wprowadziłem język do Twoich ust, a ty obróciłaś się do mnie, ponownie przytrzymując mój członek, przesuwałaś dłoń w górę i w dół. Całując moją pierś, zagryzłaś delikatnie sutek.

Powoli klękając całowałaś mój mostek, brzuch, zatańczyłaś języczkiem na pępku.

- Ej……… łobuzie
Szepnąłem gdy poczułem jak inicjatywa wymyka mi się spod kontroli.

Klęłaś przede mną i składając pocałunek na czubku mojego penisa cały czas patrzyłaś w górę na moją twarz jakbyś sondowała moją reakcję.

- On chyba też się trochę pogniótł? - powiedziałaś jak do specyficznego mikrofonu.

{uśmiechnąłem się mimowolnie}

- bardzo śmie…

Nie dopowiedziałem zdania bo w momencie jak zaczynałem mówić objęłaś ustami mój członek, cały czas patrząc na moją reakcję.

Na Twojej twarzy pojawiła się satysfakcja, gdy zamiast skończyć zdania zdołałem jedynie wydać jakieś nieartykułowane westchnienie rozkoszy.

Ciepło Twoich ust i oddechu sprawiało, że zapominałem nawet jak się nazywam, zresztą jakie to miało znaczenie teraz, kiedy świat zredukował się właśnie do tych patrzących na mnie łobuzersko oczu, niesamowitej rozkoszy i fantastycznego zaangażowania z jakim postanowiłaś mnie "torturować".
Wyciągając go z buzi i trzymając dość mocno w dłoni wodziłaś jego końcówką po swoim języku. Prawie wiłem się ekstazie…

już wiesz... Dysponujesz znacznie potężniejszą bronią niż łaskotki…




{ten sam dzień, wieczór}


Przechadzasz się po domu posyłając mi co chwilę spojrzenie pełne satysfakcji i lekkiego triumfalizmu.

- zemszczę się… - rzucam bez przekonania i odpowiadając uśmiechem.
- jasneee :)
- zobaczysz… :)
- tak, taak… :> - przeciągasz strunę do granic możliwości  prowokując mnie, ale staram się trzymać powściągliwość i nie reagować na twoje zaczepki.

- co sobie życzysz na kolację? - pytam.

Znów uśmiechasz się szelmowsko

- lody?… ;)
- uhmmm… baaardzo śmieszne :>

- …tyle Ci pozostało do przelania się kolejnej miarki - Mówię pokazując jakieś pół centymetra pomiędzy kciukiem, a palcem wskazującym mojej ręki

- będą kanapki z paprykarzem za to… :p


1 komentarz:

  1. mam nadzieje, ze ten paprykarz, to pikantna propozycja, w przeciwnym razie ,,zabije Cie" oddechem...z niecierpliwoscia oczekuje toku dalszych wydarzen:):)

    OdpowiedzUsuń