wtorek, 3 września 2013

Drzwi zielone - "Seks z obowiązku?"

Dziś mam pytanie o seks... chciałoby się powiedzieć w czystej postaci, ale nie. Chodzi mi o troszeczkę bardziej mętną jego odmianę... Liczę na Waszą otwartość i poedukowanie mnie w próbach rozumienia kobiet.

Spora część z Was jest na pewno w stałych związkach w których różnie bywa z temperaturą. Prawdopodobnie nie zawsze daje się tłumaczyć wszystkiego legendarnym bólem głowy. Ulegacie czasem? 

Oferujecie ciało dla świętego spokoju? Albo z poczucia winy, że już "X" razy mu odmówiłam w tym miesiącu?

Czy w ogóle funkcjonuje model: "trochę się pomiętoszę i już mam z nim spokój a jakiś czas"?

Bo jakoś nie chce mi się wierzyć, żeby non stop był "ogień" ;)

A może macie na to sposób?

Napiszecie?

28 komentarzy:

  1. Nie wiem, czy jest na to jakiś jeden, określony sposób. Myślę, że kluczem jest podsycanie atmosfery każdego dnia. Przy dotknięciu dłoni, przejechaniu po ramieniu, by w dotyku wibrowała zmysłowość i czułość. Poczuciu ważności, fantazji i ..nieprzewidywalności. Dużo nieprzewidywalności :)
    [L]

    OdpowiedzUsuń
  2. No tak, ale udaje Ci się to zawsze? A jeżeli się nie udaje to szlaban? Czy "poświęcenie się" dla partnera? Co z orgazmem wtedy?

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem jak w przypadku innych kobiet, czy mężczyzn jest... W moim nawet jeżeli On, czy ja jesteśmy zmęczeni, to druga strona znajduje sposób by rozpalić ( ok. 8/10 przypadków) Jednak jeśli nie ma ognia, nie ma "poświęcenia". Co to za miłość kiedy nie mogę dam mu, czy on jej, z siebie wszystkiego? Wolę prawdziwość. I naprawdę, nie miałabym serca rzucając się na Niego, kiedy widzę że ledwo słania się na nogach. Wolałabym zagryźć wargę, poczekać aż odzyska siły i wtedy "zaatakować".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, chyba niewiele osób się "rzuca" na partnera (odtrącenie wtedy ma chyba zbyt gorzki smak), ile jednak osób ulega dla "świętego spokoju" gdy partner robi podchody?

      Nie wiem, może seks na zgodę byłby tu jakimś przykładem?

      Chyba mi nie chcecie powiedzieć, że zawsze jest tylko ognień i szaleństwo w oczach ;)

      Usuń
  4. Na pewno dużo osób ulega dla "świętego spokoju".. Ale i tak myślę że podejmowanie dalszych podchodów po dwóch, trzech "nie" jest brakiem szacunku do osoby, która mówi "nie". Przecież ona wie co mówi.

    A miłość na zgodę.. Wydaje mi się, że w niej nie ma tego elementu "świętego spokoju". Wtedy obie strony są pełne różnych emocji.
    Dlaczego w miłości na zgodę miałby być element "św. spokoju"?

    Nie, nie zawsze ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i właśnie o to "nie zawsze" pytam ;):p

      Jak sobie wtedy radzicie? Pomagacie sobie wyobraźnią? Czy godzicie się w sobie na to, że partner "zrobi swoje" i już.

      P.S. W tym seksie "na zgodę" to raczej chodziło mi o "nie eskalowanie konfliktu" niż rzeczywistą zgodę (trudno mi sobie wyobrazić, że seks może być "na zgodę" bo o co w takim razie była kłótnia?)

      Usuń
  5. Różnie. Czasami następuje zwyczajne wycofanie, zaprzestanie dalszych prób. Na "zrobienie swojego", jakoś nie. Może dlatego że kiedy padało "nie", napięcie nie było jeszcze aż tak wielkie. Nie przypominam też sobie wyrzutów do tej osoby, czy jakiejś złości.

    A,no teraz trochę jaśniej. Zrozumiałam to jako jakąś kłótnię (dużo większą, niż zwykła potyczka), rozmowę,pogodzenie się, wspólne wnioski i w może dalszym następstwie, miłość, kiedy uczucia, czy to złość, smutek, frustracja etc. puszczają i chce się mieć tę osobę, znów blisko, przy sobie. Nazwanie tej miłości "miłością na zgodę", było trochę zbyt powierzchowne. Nie chciałam wprowadzić cię w błąd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To różnie mnie interesuje najbardziej - ale ok już nie drążę ;)

      Usuń
  6. ja nigdy nie byłam w takiej sytuacji aby "bolała " mnie głowa; mam tylko problem, że czasami facetów "boli" i nie rozumiem tej sytuacji ..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Umówmy się, 90% tych przypadków to wymówki. Ciekawsze od tego są skrywane często powody.

      Usuń
  7. Model "dla świętego spokoju" niestety funkcjonuje i ma się dobrze. Kochanie się "dla świętego spokoju" jest skutkiem przeprowadzonej analizy i rozważenia wszystkich "za" i "przeciw" - jeśli argumenty "za" przeważają, mężczyzna dostaje namiastkę bliskości i czułości, jeśli jednak jest więcej "przeciw" - kobietę boli głowa. Zauważyłam, że rzeczony model najczęściej pojawia się w związkach z dłuższym stażem i problemami w komunikacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem najbliższy Twojej opinii... Myślę, że właśnie tak jest tylko może nie ma tam, aż tak chłodnej kalkulacji. Raczej coś subtelniejszego, bardziej podświadomego. Ale podejrzewam właśnie taki mechanizm i... żeby nie było nie jest on tylko dowiązany do kobiet.

      Usuń
    2. Kalkulacje bywają mniej lub bardziej chłodne... Można oczywiście nazwać to inaczej, łagodnej, ale co do zasady, będzie to to samo. Mężczyźni z natury są mniej skłonni do "poświęceń", więc raczej to kobiety są mistrzyniami seksu dla świętego spokoju, choć nie wykluczam że i mężczyznom się zdarza...

      Usuń
    3. No tak u mężczyzn chyba wariant "dla świętego spokoju" dotyczy tego by nie pojawiły się pytania i domysły.

      Usuń
  8. Masz rację, ale dodatkowo u mężczyzn może pojawić się problem natury czysto fizjologicznej, żeby nie powiedzieć - hydraulicznej, a wtedy realizacja wariantu "dla świętego spokoju" może być znacznie utrudniona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak... w tym obszarze kobietom zdecydowanie łatwiej "łgać" ;)

      Tylko czy udawanie orgazmu nie prowadzi prostą drogą do "impotencji emocjonalnej"? Czy przypadkiem nie traci się zdolności jego przeżywania?

      Usuń
    2. Nie mam doświadczeń z udawaniem orgazmu, ale wiem od innych kobiet, że czasami nawet nie trzeba udawać bo się po prostu, mimo początkowej niechęci do zbliżenia, jednak pojawia. Jest też druga strona medalu: ilu mężczyzn jest zainteresowanych spełnieniem partnerki? Przecież to jemu ma być dobrze a ona jest jedynie narzędziem do osiągnięcia celu. Przykre to bardzo, ale tak niestety czasami bywa....
      Udawanie orgazmu przez kobiety to trochę inny temat.

      Usuń
    3. Masz absolutną rację, to jednak zbyt obszerny temat i bardzo łatwo jest przeskakiwać z wątku na wątek. Nie chciałbym, żeby wyszło, że się przerzucamy wzajemnie jakimiś oskarżeniami płci (wystarczająco dużo jest tego w necie).
      Zależy mi, żeby właśnie pokazać, że można o tych sprawach rozmawiać, bez emocjonalnej agresji.

      Postaram się w kolejnych postach troszkę rozkładać tematy na węższe.

      P.S. Fajnie, że piszecie, że wkładacie w to nowe wątki.

      Usuń
    4. :-)
      Daleka jestem od jakichkolwiek oskarżeń. Natura kobiety i mężczyzny tak bardzo różni się od siebie, że tylko rozmawiając na takie tematy i wyjaśniając sobie pewne kwestie, można zdobyć wiedzę, która pomoże odnaleźć się w skomplikowanym ale jakże pasjonującym świecie emocji i relacji damsko - męskich.

      Usuń
  9. Wam sie wydaje, ze my nie wiemy tego, co wy myslicie, ze nie wiemy. Wiemy doskonale, ale z obawy przed blaha, banalna, czasem trywialna odpowiedzia nie pytamy. Sadzicie, ze nie myslimy...dajemy wam to zadowolenie, nie narazajac was w ten sposob na dyskomfort zwiazany z wasza uwaga na zaspokajanie naszych pragnien. Poddajemy sie waszej ,,tylko,, obecnosci, gdyz wiemy, ze wtedy osiagniemy wasz cel, cel ,dzialania,, na wlasna korzysc. Korzystamy z waszej korzysci, gdyz wiemy, ze wasza korzysc jest korzyscia rowniez dla nas . Uwazacie, ze wasz dotyk, pocalunki i ten kawalek miesa bez kosci czyni was meskimi i niezbednymi, a my bez waszego dotyku potrafimy rozplynac sie w morzu rozkoszy.Patrzycie na nas skundlonym wzrokiem, zasypujecie komplementami, uwazajac, ze dzieki temu podnosicie nasza samoocene, wiare w nasze cielesne walory i akcetacje wizualnosci siebie. Nie nalegamy jednakze, abyscie wglebiali sie w nasza nature, gdyz wowczas nie zaspokoimy sie korzyscia z tego, ze wam sie wydaje, ze my nie wiemy tego, co wy wiecie.
    jednakze swiat bez was bylby, jak rzeka bez nurtu...smierdzacy!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale zawsze jest tak cynicznie? Nie sądzę. Czasem ulegacie, znajdujecie partnera i rozpościeracie te swoje śliczne skrzydła. Fajnie jak leci ktoś obok, a nie trzeba go ciągnąć w jednym ze szponów ;) Prawda?

      No i vice versa, nie fajnie jest wisieć uczepioną u kogoś i tylko nie patrzeć w dół w obawie przed upadkiem.

      Cynizm rodzi się z doświadczeń, ale nawet ci najbardziej zahartowani mieli przynajmniej jeden moment w którym mogli rzec "pieprzyć cynizm".

      Usuń
  10. Twoje pytanie w poscie brzmialo ,,czy macie jakis sposob na wypalajaca sie namietnosc w zwiazku?", prawda? Odpowiedzialam...to nie cynizm...to umiejetnosc radzenia w niesprzyjajacych sobie sytuacjach...umiejetnosc korzystania z waszej niewiedzy odnosnie natury kobiet...dlaczego nie znacie jej? bo nie chcecie znac...
    a czasami wystarczy podarowac kwiaty, pocalowac na powitanie, zaproscic na kolacje, pogadac o seksie, moze kupic jakas zabawke, moze ponczoszki, fikusne gatki...zrobic cos (z wlasnej inicjatywy), co niewiele was kosztuje, a nam sprawia przyjemnosc. Przyjemnosc ducha rodzi przyjemnosc dla ciala, a stad juz niedluga droga do euforii

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu zgadzam się w 100% - dbałość o "małe sprawy" to absolutna podstawa. Niestety często to tonie w codziennej rutynie.

      Spróbujmy jednak nie generalizować. Jeżeli przyjmiemy retorykę "(wszyscy) faceci", "kobiety" za moment zaczniemy się przerzucać wyliczaniem "grzechów" płci - a tego bardzo chciałbym uniknąć.

      Usuń
  11. a dlaczego chcialbys uniknac? komentarz jest opinia...kazdy ma prawo do wlasnej...nie unikniesz prawdy, ktora zapewne najczesciej rodzi sie z doswiadczen indywidualnego czlowieka i ktora ksztaltuje jego swiatopoglad

    sex jest istotnym aspektem w zyciu kazdej kobiety....nie ma zimnych kobiet, sa jedynie emocjonalnie i cielesnie zaniedbane...
    wowczas zaczynaja sie zmierzac z wlasnymi fantazjami, pragnieniami, co z kolei prowadzi do checi ich urzeczywistnienia, a co za tym idzie....do niewiernosci
    namietnosc istnieje ze stokrotna sila jedynie na poczatku kazdego zwiazku...potem, jesli nie pielegnuje sie jej, to przemija....my pragniemy namietnosci (my, jako ludzie), zatem dazymy do nowych zwiazkow....tyle

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie o to "my, jako ludzie" mi chodzi, bo choć przebrzmiewa tu ciągle, że mamy różne psychiki to tak naprawdę nie można nam odmówić tych samych emocji. Czasem mam wrażenie, że teksty o różnicach płci (generalnie) są tylko wymówką przed tym żeby nie spróbować zrozumieć - dotrzeć do osoby a nie kobiety (czy mężczyzny).
      Myślę, że mężczyźni tak jak kobiety potrafią czuć się zaniedbani (jak mi tu ktoś wyciągnie wniosek że chodzi o mnie to już się nie odezwę inaczej jak anonim) ;)

      Chodzi mi o to że jesteśmy sobie bliżsi niż próbuje się nam wmówić. Tylko rzadko chce nam się zbliżyć na tyle żeby doszukać się podobieństw.

      Usuń
  12. A mnie się wydaje, że facet z taką wyobraźnią (a może to wcale nie jest wyobraźnia ;) ) nie powinien czuć się zaniedbany chyba nie narzekasz na brak towarzystwa kobiet hehe..... A wracając do tematu nie wyobrażam sobie związku w którym jedno z partnerów "prosi o sex" To jakaś idiotyczna sytuacja, jeżeli nie mam ochoty po prostu mówię facetowi dziś nie mam ochoty i on to rozumie. Szczerość jest najważniejsza a nie jakieś "udawanie" on czasami też może nie mieć ochoty na sex i ja to zrozumiem. A po co "ulegać dla świętego spokoju" albo prosić. Wystarczą częste rozmowy o naszych potrzebach. Czasami wystarczy chwila przytulenia i wszystko jest ok. Jeżeli jesteśmy sobie naprawdę bliscy to wszystko się ułoży. Nie, naprawdę nie wyobrażam sobie, że mogłabym kiedyś ulec dla świętego spokoju nie mówiąc już o domawianiu x-razy. kobiety też potrzebują seksu... Nie jest tak? A może tylko ja tak mam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A przecież nie napisałem, że chodzi o mnie ;) :p

      A co do dłuższych relacji, wydaje mi się, że brak otwartości wkrada się z czasem.

      P.S. Ja już nie drążę tego wątku bo nie chciałbym, żeby wyszło że tworzę z tego jaką oś blogu i jest to moim czułym punktem. Zadałem jedno z pytań ciekawiących mnie trudniejszych elementów wzajemnych relacji.

      Usuń
  13. W dłuższych relacjach powinniśmy się znać jak łyse konie! Związki polegają na tym ze się powinny pogłębiać.Brak otwartości częściej jest na początku. Potem może być przejawem tęsknoty za czymś nowym,.ale na tym etapie nie powinniśmy już mieć oporów żeby to zakomunikować. No chyba że ten brak otwartości wynika z nieczystego sumienia :P
    Mick

    OdpowiedzUsuń