Dziś (za zgodą) pozwolę sobie opublikować opowiadanie nadesłane do mnie przez jedną z Was...
Pomyślałem sobie, że chętnie będę publikował ich więcej, więc proszę o wersję na mój mail. Ewentualnie gdybyś Ty czytelniczko miała jakąś fantazję, która chodzi ci po głowie i chciałabyś, żebym ubrał ją w słowa - napisz ogólny zarys :)
Był zimny, jesienny wieczór. Zegarek wskazywał równą 20. Na zewnątrz ciemno, słychać tylko stukot kropli deszczu, uderzających w okno jej sypialni. Chodziła po domu nerwowo szukając jakiegoś punktu zaczepienia. Półmrok od całkowitej ciemności oddzielała tylko lampka nocna stojąca obok jej łóżka. Postanowiła zajrzeć do swojej małej biblioteczki, która w tym domu miała tylko nadawać antycznego klimatu.
Jej mieszkanie było ogromne. Przebiegła przez salon i przedpokój, aż znalazła się przy samych drzwiach wyjściowych. W koncie stała owa szafa, lekko zakurzona. Środkowa szuflada uginała się od nadmiaru książek. W prawdzie przeważającą ich część stanowiły harlequiny i tanie romansidła, ale po uporczywym przeszukaniu ich wszystkich znalazła coś dla siebie. Była to książka, którą dostała od przyjaciółki za czasów młodości. Postanowiła zatem urządzić sobie wieczorną lekturę. Zabrała książkę i spokojnym krokiem podążała w stronę sypialni.