wtorek, 4 lutego 2014

Drzwi turkusowe - "bo blat ma wiele zastosowań"

To był sen... inne wytłumaczenie tego, że krzątaliście się wspólnie po kuchni otwartej na pokryty śniegiem ogród nie istniało.
Poza tym pewnie czułabyś się spięta przebywając z nim sam na sam, a tu... aż się nie poznawałaś. Uśmiechnięta i lekko pijana czerwonym winem, po którym pusta butelka stała na blacie, dokazywałaś w najlepsze sprzeczając się z nim o kompozycją nadzienia do francuskiego quiche.
Dawno nie byłaś tak rozbawiona i beztroska. Ciepło i jasne miękkie światło mieszkania w opozycji wirujących w powietrzu płatków śniegu w ogrodzie i tworzonego przez nie grubej warstwie miękkiego puchu nastrajało bardzo romantycznie. A wywołany przekomarzaniem się z nim figlarny nastrój sprawiał, że uśmiech nie schodził ci z twarzy.

Podział ról teoretycznie był prosty, ty zajmujesz się kruchym ciastem, on nadzieniem. Miał więcej pracy więc gdy kończył podsmażać boczek i warzywa ty już wkładałaś do lodówki kulkę owiniętego w folię spożywczą ciasta.


Wtedy właśnie gdy oparta o blat przyglądałaś się jego pracy postanowiłaś go zaczepić, a że byłaś we frywolnym nastroju, prowokacyjnie zakwestionowałaś proporcje nadzienia które szykował.
Nie trzeba było długo czekać na reakcję. Całkiem poważnie i rzeczowo próbował wygłosić wykład "o wyższości świąt Bożego Narodzenia nad Wielkanocą" uzasadniając wpływ ilości jajek i śmietanki na "ciężkość" przyszłej tarty. Zupełnie go nie słuchałaś... patrzyłaś tylko z rozbawieniem i delikatną ciekawością jak zajmująco i z przekonaniem potrafi o tym mówić, figlarność jednak zwyciężyła, potarłaś palcem wskazującym o omączony jeszcze blat i dotknęłaś jego nosa zostawiając na nim mąkę.

- O Ty!!!

Już odkładał nóż by się zrewanżować, gdy wymownym gestem obracanego do góry dnem nad batem kieliszka pokazałaś, że skończyło się wino uśmiechając się  do tego kokieteryjnie. 

Nie miał wyjścia, ostentacyjnie wytarł dłonie w ścierkę, mrużąc oczy i zagryzając wargi w taki sposób, jakby chciał powiedzieć "to jeszcze nie koniec".

Gdy poszedł po kolejne wino, oparta o blat znów ulegałaś hipnotycznej magi spadających płatków śniegu. Może to alkohol, a może ta beztroska i bezczas sprawiały, że znów czułaś się jakbyś miała szesnaście lat i żadne ograniczenia nie działały.

Zapatrzona w okno, nawet nie odnotowałaś gdy zbliżał się z powrotem. Podszedł blisko, tak blisko, że swoimi biodrami przycisnął cię do blatu nie pozwalając się obrócić. Od razu poczułaś jego męskość sterczącą między wami, ukrytą gdzieś w jego spodniach.

Jego ręka ominęła cię i polała do stojącej przed tobą lampki porcję wina. Byłaś pewna, że z premedytacją popisał się niezgrabnością oblewając winem twoją dłoń trzymającą kieliszek, a gdy próbowałaś strzepnąć z niej czerwone krople ujął ją zwalniając siłę bioder sprowokował cię do pirueta i stanięcia z nim twarzą w twarz.
Uniósł do ust oblaną dłoń i zaczął scałowywać z niej krople wina, delikatnie oblizywać palce i pocierać nasadą twojej dłoni o lekko drapiący zarost zarysowujący jego szczękę. Jego biodra znów się zbliżały ograniczając swobodę uniku i dociskając cię do blatu. Powietrze zaczynało gęstnieć, a usta natarczywym mrowieniem podniecenia domagały się pocałunku.

Gdy całował twoją dłoń, pocałowałaś jego policzek, chciałaś poczuć tą szorstkość na ustach. Twoje miękkie wargi przesuwały się w wzdłuż jego szczęki aż do ucha. Język zatańczył wdzięcznie ma jego małżowinie, a zęby delikatnie skubnęły płatek ucha.

Przerwał swoje pocałunki i stanowczym uniesieniem posadził cię na blacie. Uwielbiasz gdy czujesz go po wewnętrznej stronie swoich ud więc niemal natychmiast zaplotłaś swoje nogi na jego biodrach. Pociągnął spory łyk wina wprost z butelki i całując cię zaczął uwalniać wino z ust do ust. Cierpkość tanin od razu zaznaczyła się na twoich dziąsłach i języku, a gdy przełknęłaś poczułaś jak inaczej, bardziej miękko, smakują jego usta i język.

Jego dłonie wsunęły się pod sukienkę pieszcząc uda, biodra i pośladki, jednocześnie wykorzystując ten moment by mocniej cię do siebie dosunąć. Znów czułaś jak jest podniecony. Nie przerywając pocałunku zaczęliście nawzajem rozpinać guziki swoich ubrań. Rozpinająca się z góry na dół sukienka wkrótce opadła na blat, a jego dłonie z przepełnioną podnieceniem "pazernością" zgniotły miseczki stanika razem z ukrytymi w nich piersiami. Nawet nie próbował go z ciebie zdejmować, jedynie zsunął miseczki w dół eksponując twoje piersi i wpijając się w nie pocałunkami. Jego dłonie błądziły po twojej tali i udach, gdy ty rozpinałaś rozporek jego spodni chcąc mieć go już w dłoniach. Był niesamowicie sztywny, złapałaś go dość mocno i zaczęłaś podkręcać jego temperaturę ruchami w górę i w dół jakbyś chciała mu pokazać jaka przyjemność będzie go czekać gdy w końcu w ciebie wejdzie.
Jęknął... a potem przyklęknął przed tobą i zarzucając twoje nogi na swoje ramiona zaczął całować cię przez bieliznę. Czułaś jak odpływasz w jego ustach. Opierając się z tyłu na łokciach mrużyłaś oczy i zagryzałaś wargi, a gdy on zdejmując z ciebie figi zaczynał miękkimi  wilgotnymi wargami skubać twoją łechtaczkę i wargi zupełnie odleciałaś. Jego język na przemian tańczył zwinnie wokół łechtaczki, żeby za moment wsuwać się w ciebie najgłębiej jak tylko się dało. Doprowadzona do granic za którymi znajdował się tylko orgazm złapałaś go za włosy i zmusiłaś do wstania, rozchylił twoje nogi i przykładając żołądź członka do łechtaczki zaczął nim powoli wodzić wzdłuż szparki drażniąc się z twoim rozpaleniem. W końcu wsunął go w gorącą ciebie odrobinę, tak być mogła nią go otulić i poczuć jego objętość. Delikatnie zaczął się poruszać z każdym ruchem wchodząc w ciebie nieco głębiej. Wiedział, że już od dawna jesteś na niego gotowa, ale chciał celebrować ten moment. Każdy jego ruch stawał się słodką torturą. Oblizał lubieżnie swój kciuk i kładąc rękę na twoim podbrzuszu dodatkowo zaczął masować nim łechtaczkę.
Z czasem jego ruchy stawały się bardziej mocne, nie potrafił się już z tobą dłużej drażnić, wiedział, że teraz chcesz go mocno i dawał ci to. Ujął twoje biodra i zaczął  wchodzić z mechaniczną wręcz precyzją i siłą. Wszystko traciło na znaczeniu. Wszechświat kurczył się pod powiekami, a jego miarowe pchnięcia zdawały się być biciem waszego wspólnego serca.

Pierwszy skurcz przyjęłaś na siebie jedynie zaciskając dłonie na jego nadgarstkach, kolejne wywołały już duszone w sobie krzyki, aż w końcu usta wykrzywił grymas niemego krzyku. Chlupot wilgoci między wami oddawał obłąkańcze tempo z jakim posuwał cię na tym blacie oddychając przez zęby. W końcu wysunął go z ciebie i kilkoma ruchami nadgarstka wystrzelił na twój brzuch i piersi białym gejzerem swojego orgazmu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz