wtorek, 9 września 2014

Drzwi zielone - "Przeginasz Dżizus..."

Weekendowe popołudnie w hipermarkecie z koszem pchanym przed sobą i misją zapełnienia lodówki na najbliższy tydzień. Najlepsze już mam za sobą... regały z winem będące dla mnie odpowiednikiem sklepu z torebkami.
Wybrany bogaty, ciężki aromatem śliwki i czarnej porzeczki Rodan - w sam raz na pojawiające się już chłodniejsze wieczory i stanowiący przeciwwagę dla białych Sauvignon Blanc i Rieslingów które choć spisywały się w upale to powoli wychodziły mi bokiem.

"Pasta do zębów się kończy".



Wyjeżdżam wiec ruchomym chodnikiem na górną kondygnację. Stoi przede mną para, kobieta dyskretnie, kokieteryjnie drapie swojego mężczyznę po karku uśmiechając się zalotnie.

"Szczęściarz".

Odwracam głowę bo gdzieś w środku coś zakuło, jakiś brak uwypuklił się w środku.
Nie mijam dwóch regałów, trafiając na kolejną parę. Jak bym brał udział w jakimś wyreżyserowanym spektaklu. Kobieta szczypie faceta w pośladek i wsuwa swoją dłoń pod jego T-shirt ujmując go w tali tuż nad linią spodni. Tak sympatycznie i naturalnie. Nikt miał tego nie widzieć - czemu musiałem ja?

"Qrwa, chyba przeginasz Dżizus".

Łapię tą nieszczęsną pastę i ze wzrokiem w podłodze wracam na ruchomy chodnik.
Na chodniku..., a jakże... pocałunek... z językiem... namolny i pretensjonalnie wyglądający w miejscu tak zagęszczonym. Ale jednak pocałunek.

"Los zabawił się moim kosztem, albo miałem wyjątkowego pecha nadziewając się na taką kumulację".



* * *


Adoracja - najlepszy sposób na faceta. Pewnie nie każdy się przyzna, ale dla każdego najmniejszy gest znaczy więcej niż najbardziej pompatyczne wyznania. Jedno uszczypnięcie w pośladek poparte uśmiechem zdziała więcej niż sto najsmaczniejszych obiadów przygotowanych specjalnie dla niego.

Pod tym względem nie różnimy się od was kobiet zupełnie.
W ogóle się zresztą nie różnimy, mamy taką samą wrażliwość i potrzeby emocjonalne. Całe te teorie w stylu Marsjan i Wenusjanek to stek bzdur mających na celu działać jako alibi na czyjeś niedbalstwo w pielęgnowaniu wzajemnych relacji.

Nie mam racji? Albo spytam inaczej... Czy któraś z was dbająca o takie szczegóły ma problem w relacjach z facetami?

7 komentarzy:

  1. Mój mężczyzna jest dzieckiem zimnego chowu. Nigdy nie zaznał miłości i uczuć ze strony najbliższych. Czułość jest mu obca. Stara się, ale wychodzi mu to tak sztucznie, jakby ubrać kogoś w za duży płaszcz. Bardziej doświadczona koleżanka mówiła "cierpliwości więcej dla niego miej, codziennie go doceniaj i chwal - nawet za małe rzeczy, codziennie mów że go kochasz, i dotykaj, i przytulaj, a nauczy się i Ciebie kochać".
    I robiłam jak kazała. Z dużym zaangażowaniem, uczuciem i oddaniem. Czy coś pomogło? po paru miesiącach złożyłam broń. Może osoby, które za młodu nie nauczyły się kochania, nie są zdolne do takich odczuć? A może jestem zbyt niecierpliwa?
    W każdym razie odpowiadając na Twoje pytanie.... pomimo dbania o szczegóły, codziennego pielęgnowania naszego związku coś jest nie tak, widać rysy, czuć zgrzyty. Zbyt duże rozbieżności są pomiędzy daje-dostaje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poczucie równowagi jest podstawą. Wbrew tym wszystkim opowiastkom o tym jak dawanie jest ważne i jest najlepszym uczuciem, układ dajesz-otrzymujesz jest najzdrowszym rozwiązaniem jaki może funkcjonować w relacjach. Czasem tym co otrzymujemy jest docenienie własnych starań - niby mało, ale to w zupełności potrafi wystarczyć. Bez tego nasze baterie szybko się wyczerpują, pojawia się zrezygnowanie i frustracja :/
      Nie wolno tylko wpaść w pułapkę zbyt nastawionego na wynik dawania. Bliska osoba może dawać coś innego niż chcielibyśmy otrzymać, niż model idealnego układu, który stworzyliśmy we własnej głowie. Ważne by wtedy dostrzec czy jej dar jest dla niej trudny. Jeżeli partner stara się coś dać i sprawia mu to trudność (wychodzi ze swojej roli, nawet niezgrabnie) to już jest bardzo dużo. To podstawowa platforma na której można budować i można przeżyć. Gorzej jeżeli w zamian otrzymujesz coś banalnego co przychodzi mu z łatwością, wtedy rodzi się w głowie, że nie jest się wartym wysiłku, że jesteś jego "zabawką" która póki co cieszy, ale z której przy pierwszej trudności zrezygnuje.

      Usuń
  2. Mówiąc słowami klasyka " To że ktoś nie kocha cię tak jakbyś tego chciał, nie znaczy że nie kocha cie najbardziej na świecie" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hehe..
      Kto by chciał "najbardziej na świecie" - to musi być uciążliwe, naładowane patosem i pełne werterowskiego cierpienia ;)

      Ja się nie skarżę, czasem tylko brak mi pewnych "gestów" - co bardziej skłania do refleksji niż jest powodem dramatu ;p

      Usuń
  3. "Ja się nie skarżę na swój los, choć wiem co będzie jutro rano..." :)
    Małe kamyczki tworzą w górach lawiny. Znam przypadek związku, który rozpadł się przez niewłaściwie opróżnioną tubkę pasty do zębów;)
    Btw my polacy lubujemy się we wszystkim co wielkie wyniosle i naladowane patosem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Własnie tak się zastanawiałem nad tym "najbardziej na świecie" i doszedłem do wniosku, że to prawie zawsze toczy jakaś choroba. Tak wielkie uczucia trudno zbilansować miedzy dwie osoby. Ktoś kocha bardziej i jest mu przykro że druga osoba nie aż tak bardzo...

      Mi osobiście bliższe w relacji jest partnerstwo i pogodność objawiająca się w takich małych gestach jak tekście. Zamiast lukrowanego tortu wolę ciasteczka cantuccini - mniej słodkie i co rusz trafia się na migdał, do tego fajnie rozpływają się w ustach po zanurzeniu np. w kawie ;)

      Usuń
  4. te magiczne drobnostki sprawiają , że czujemy się ciągle ważni i zdobywani a nie tylko kapcie i telewizor ....

    Muszę zgodzić się z przedmówcą
    " To że ktoś nie kocha cię tak jakbyś tego chciał, nie znaczy że nie kocha cie najbardziej na świecie"
    często oczekujemy od ludzi , których darzymy uczuciem, by oni oddawali nam siebie w sposób jaki sobie wymyśliliśmy .... miłość nie jest sztuką łatwą , zwłaszcza, gdy spotykają się trudne i silne charaktery... dla mnie osobiście pewne drobne i czasem ledwo zauważalne gesty stanowią MADE MY DAY.... nie ukrywam , że czasem inne spojrzenie czy ton głosu bywa piorunujący i spotyka się ze sporą dozą mojej dezaprobaty - ale to właśnie jest uczucie.... nie zawsze piękne i kolorowe... nie rozpisując się generalnie od nas i od tego jakie mamy relacje z partnerem zależy czy te gesty sprawiają frajdę czy są niezauważalne....

    OdpowiedzUsuń