piątek, 7 sierpnia 2015

Drzwi czerwone - "Kuchenna historia z linguine w tle"


Wiedziałem, że patrzysz...

W końcu siedziałaś na blacie obok mnie frywolnie machając nogami.

Nie łatwo było się skupić na siekaniu czosnku i chili gdy obok spod krótkiej sukienki frywolnie, niczym górskie strumienie, wylewały się uda by za chwilę opaść wodospadami z płaszczyzny blatu. 

Albo kokietowały mnie, niby niechcący, łobuzerskie piersi, które świadome swojej urody i obszerności ładnie wykrojonego dekoltu, świadomie wodziły mnie na pokuszenie.
To własnie wtedy, niby niechcący, czółenko zsunęło się ze stopy z głośnym stukotem, przyłapując mnie na rozbieraniu cię wzrokiem. Twój uśmiech świadczył o tym aż nadto wymownie - bawiłaś się świetnie widząc jak nie mogę się skupić :)

Sięgnąłem do lodówki po białe wino, które postawiłem obok ciebie i stając naprzeciwko z rozbrajającym uśmiechem zbliżyłem usta do pocałunku. Dotyk moich ust sprawiał, że topniałaś niczym włoskie lody w upał. Wiedziałem o tym i z premedytacją, nie przerywając pocałunku, położyłem dłoń na Twoim kolanie, po czym zacząłem ją przesuwać wzdłuż uda nie zadzierając sukienki. 
Czułem jakbym przesuwał rozpalonym żelazem po suchej ściółce lasu - jakby mój dotyk zastawiał za sobą rozpaloną skórę. Zanim moja dłoń dotarła do tali poczułem jak twój język wślizguje się w moje usta... omal nie oszalałem z rozkoszy, ale nie taki był plan...
Sięgnąłem za ciebie po... korkociąg i przerywając pocałunek zabrałem się do otwierania wina.
Widok był bezcenny... roziskrzone, figlarne oczy, które jeszcze przed chwilą igrały ze mną, teraz były lekko nieobecne, jakby ciągle jeszcze rozpamiętywały nasz pocałunek.
Odzyskałem punkt w tych słodkich prowokacjach i przez moment mogłem skupić się na gotowaniu. 
Na rozgrzaną patelnię powędrował czosnek, chili i anchois momentalnie wypełniając powietrze swoimi aromatami. W całym tym podsmażaniu niestety musiałem stracić cię z oczu, gdyż blat z płytą grzewczą ustawiony był pod kątem.

Nie powiem, ale stukot drugiego czółenka sprawił, że mimowolnie zagryzłem wargę, a moja wyobraźnia zaczęła pracować na zwiększonych obrotach zastanawiając się na ile była to część jakiegoś planu, a na ile zwykły przypadek...

Dorzuciłem oliwki kalamata i kątem oka dostrzegłem jak zsuwasz się z blatu. Nie zareagowałem, dalej koncentrując się na gotowaniu... byłem dzielny gdy twoje dłonie dotknęły moich pośladków i również wtedy gdy przerywając ich masaż jedna z dłoni powędrowała do przodu i rozpięła pas spodni i guzik. Nawet wtedy gdy ujęłaś przez materiał spodni moją sterczącą męskość. Starałem się być dzielny, choć oczy zamykały się same z rozkoszy. Ale gdy rozsunęłaś rozporek i wsunęłaś dłoń pod bokserki.... mogłem tylko wyłączyć kuchenkę i odsunąć patelnie w jej chłodne miejsce zanim obróciłem się do ciebie.
Uśmiechnęłaś się tym wspaniałym uśmiechem, który mówił "wiedziałam, że tylko kwestią czasu jest jak pękniesz i skupisz na mnie całą swoją uwagę"
twoja ręka przesuwająca się wzdłuż mojego członka wymuszała moje pełne posłuszeństwo, a ty byłaś w stu procentach świadoma swojej władzy. Z premedytacją zagryzałaś wargi gdy ja w podnieceniu łapałem powietrze.
Śledziłem każdy twój ruch gdy klękałaś przede mną, zbliżając niebezpiecznie blisko swoje usta do drgającej w rozpaleniu męskości, która niczym spłoszony dziki koń potrząsał głową w każdej chwili gotowy się spłoszyć gdy treserka próbuje go pogłaskać i oswoić. 
Najpierw poczułem na nim twój ciepły oddech i słodką lepkość pomadki gdy dotknęłaś jego czubkiem swoich ust, a potem... gdy objęłaś jego główkę miękkimi wargami i wsunęłaś głębiej do ust musiałem odwrócić wzrok bo inaczej bym zwariował. Pamiętam tylko, że coraz mocniej zaciskałem palce na blacie gdy mi to robiłaś i że gdy zaczęło mi sprawiać ból ściskanie blatu użyłem dłoni by trzymać ujęte w nich twoje włosy.

Za które, gdy już twoje usta doprowadziły mnie na skraj wytrzymałości, podniosłem cię i pocałowałem. po czym obróciłem plecami do siebie, tak być wpasowała się pośladkami w moje lędźwie sięgnąłem pod twoja sukienkę i z właściwą sobie bezczelnością wsunąłem dłoń miedzy twoje nogi, przytrzymując cię drugą ręką w tali.

Tym razem ty zareagowałaś natychmiast odchylając w podnieceniu głowę i wyginając plecy. Czekałem na to, moje usta przywarły do twojej szyi i odsłoniętego ramienia, a dłoń która trzymała cię w tali wsunęła się wzdłuż brzucha, aż pod miseczkę stanika przytrzymując cię przy mnie mocnym uchwyceniem piersi. Teraz już mogłem masować materiał majtek czerpiąc satysfakcję z tego jak szybko nabiera wilgoci. Wiedziałem, że mój dotyk gdy tylko pokona tekstylna barierę i dotknie łona miękkością moich opuszków palców wywoła reakcję łańcuchową której już nie opanujesz. I nie myliłem się. rozpalona do granic możliwości nadawałaś taneczny pląs swoim biodrom by drażniące moją męskość pośladki przypomniały mi jak bardzo chcesz mnie już mieć w sobie.
Zdjąłem Ci tylko majtki i korzystając z ubezwłasnowolniającego cię uścisku przeprowadziłem z powrotem do blatu na którym siedziałaś wcześniej. 
Uwolniona wiedziałaś co robić, moje ujmujące cię w tali dłonie jedynie pomogły ci wskoczyć na blat. Resztę już załatwiłaś sama odzyskując ten swój cudny uśmiech. Łapiąc mnie za męskość pociągnęłaś do siebie i zaplotłaś za mną nogi, a potem odchylając się do tyłu oparłaś dłonie na blacie...
Pozostało jedynie pchnąć moje biodra by wsunąć się w rozpaloną ciebie.
Tym razem to moje biodra się roztańczyły, zmieniając kąt i intensywność pchnięć.
Położyłem dłoń na twoim policzku, głaszcząc go i jednocześnie pozwalając ci ssać mój kciuk. Uwielbiałem patrzeć jak Cię to nakręca, jak swoimi nogami wymuszasz na mnie coraz odważniejsze pchnięcia... jak zaplatasz mi dłonie na karku i.... zaciskasz zęby.
W końcu spojrzałaś mi w oczy, a kuchnię przeciął szept... "mocniej!"

Złapałem cię w tali i napierając na ciebie jednocześnie pociągnąłem cię do siebie... tak... dokładnie oto ci chodziło... twój głośny jęk tylko to potwierdzał.

A potem jeszcze raz i kolejny, z każdym razem głośniej, z każdym razem z większą presją na moim karku i pośladkach bym robił to szybciej i mocniej.

Robiliśmy to coraz bardziej mechanicznie, coraz bardziej zatraceni w podnieceniu, aż wykrzywił cię spazm orgazmu. 
Wiedziałem że jeszcze mam czas i nie zamierzałem ci odpuszczać, dopóki starczało mi kontroli posuwałem cię w świadomości, że każde kolejne pchnięcie wywraca teraz twój świat do góry nogami. To było jak ostatnie kroki wyczerpującego biegu, ale każdy metr, każde pchniecie było nagrodą samą w sobie. Każdy twój krzyk i każdy grymas rozkoszy na twarzy był... małym cudem.

Aż w końcu nie wytrzymałem i ja, wysuwany w pospiechy członek strzelił spermą po brzuchu, sukience i dekolcie.... 

* * *

Makaron siłą rzeczy zjedliśmy sporo później ;)

2 komentarze: