piątek, 19 lipca 2013

Drzwi czerwone - "Opalanie"

Południowe Słońce przyjemnie wnikało w skórę, choć w powietrzu czuć już było zaczątki końca lata to brodzenie po przypominającej sawannę z trawami po pas łące sprawiało przyjemność..... choć nie, to był jedynie pretekst..... cudowność tej chwili malowała osoba idąca obok, to od niej odbijały się słońce, łąka, małe białe owieczki obłoczków na niebie. To jej dłoń trzymająca moją wprawiała w ruch galaktyki - dwa haczyki dłoni i ciepło przez nie przepływające - mistyczna pierwotna siła, kamyczek wywołujący lawinę ruchu planet i gwiazd - tylu ludzi głowiło się nad tym od zarania dziejów, a mnie w tej jednej letniej chwili olśniło. 

Uśmiechnąłem się do tej myśli, a ona mimowolnie odwzajemniła ten uśmiech nie wiedząc nawet dlaczego się uśmiecham.


Dotarliśmy na miejsce, jeden sprawny ruch rozpostarł koc w powietrzu, który niczym ciężki liść opadł na wysoki źdźbła traw. Trawa nie poddała się od razu, potrzebowałem wejść na koc i "pomóc" jej położyć się pod kocem. Miało to jedną niezaprzeczalną zaletę - koc był niczym miniaturowy pokój ze ścianami z traw, zapewniał dzięki temu idealną intymność.


Obok mnie na kocu wylądowała Twoja torebka i chwilę po tym Ty - na plecach z rękami pod głową
z niebem odbijającym się w Twoich oczach. Nie mogłem się oprzeć uniosłem się na łokciach i na moment przesłaniając Ci słońce pocałowałem Cię. Słodycz pocałunku i ciepło Twojego oddechu przypomniały mi że trzeba zdjąć przynajmniej wierzchnie ubrania, z zamyślenia wyrwało mnie...


- Zasłaniasz mi słońce!! ;p


Pocałowałem Cię jeszcze raz, trochę z premedytacją zabierając Ci kolejne dwie sekundy Słońca na Twojej twarzy. Oczy cudownie Ci błyszczały. Żar z nieba w połączeniu z łąką nadawał wszystkiemu odcień jasnego bursztynu rozciągając smugi światła poza granice widzialności gdzieś na receptory dotyku.


Spodenki, koszulka i sukienka niczym poderwane krzykiem kuropatwy sprawnie pofrunęły w powietrze tylko po to żeby usiąść nieopodal na łące.

Wyjęłaś z torebki krem i podając mi go odwróciłaś się na plecy, jeszcze jednym naturalnym ruchem ramienia odgarnęłaś włosy odsłaniając ramiona. Słowa były zbędne, charakterystyczne skrzypnięcie wieczka i ciche "pufff...." kremu wydostającego się z tuby na moją dłoń było jedynymi dźwiękami na tej zastygłej w letnim żarze łące. Rozprowadziłem go na dłoniach i roztarłem po twoich ramionach, gorąca skóra sprawiała wrażenie jakby piła krem, ruch był śliski, przyjemny, a ja łączyłem go z masażem zdejmując napięcie z Twoich barków i szyi... widziałem jak leżąca na boku głowa z zamkniętymi oczami co chwilę się uśmiecha, a raz nawet usłyszałem jak wydaje przyjemny ledwie słyszalny pomruk.

Znów zwilżyłem dłonie kremem, ale zanim roztarłem do na rękach pociągnąłem za sznureczek stanika......, gdy otworzyło się Twoje oko, zacząłem coś mamrotać o tym że mi przeszkadzał, ale gdy po sekundzie zamknęło się z powrotem uznałem, że mi wolno. Znów roztarłem krem na dłoniach i napoiłem nimi skórę od dołu pleców, wzdłuż kręgosłupa aż po barki, wracałem wzdłuż linii żeber i talii... obszerne kręgi które zataczałem cudownie Cie rozleniwiały, a delikatny uśmiech na trwale zagościł już na Twojej twarzy... :)

Wycofałem się, aż do Twoich stóp, tak żebym mógł poświęcić uwagę nóżkom. Każdej osobno. Jedna moja kremowa dłoń sunęła po zewnętrznej, druga po wewnętrznej części łydki i uda bezwstydnie budując podniecenie. Gdy pierwszy raz docierały do uda rozsunęłaś nieznacznie nogi wpuszczając moje dłonie, odrywały się od Ciebie po muśnięciu pachwiny tuż przy łonie...

Kolejne zwilżenie doni i moje kciuki leniwie wśliznęły się pod pośladki jednym sprawnym ruchem ściągając materiał do wnętrza pośladków tworząc z majteczek kostiumu specyficzne stringi i cudownie eksponując pośladki - westchnęłaś, wiedziałem że to zrobisz.

Moja dłoń zaczęła przesuwać się po materiale majteczek od pupy w dół.

- Mmmm.....

Mruknęłaś i zagryzłaś wargi unosząc jednocześnie delikatnie biodra tak abym miał pełną swobodę ruchów.

Pomyślałem: Uwielbiam jak tak ze mną współpracujesz... i zwiększyłem leciutko siłę nacisku, o pół obrotu podkręciłem tempo masażu Twojej cipki. Taaak.... wiedziałem że sprawiam Ci rozkosz, widziałem jak na twarzy pojawiają się lekkie rumieńce a pupka zaczyna zataczać subtelne kółeczka w powietrzu współpracując z moją dłonią. 

Tak, to był ten moment gdy moje druga dłoń szybko i precyzyjnie rozwiązała dwa supełki po bokach majteczek i szybkim bezczelnym ruchem zdarła je z Ciebie, fakt że miałaś uniesione uda jedynie mi pomógł. Niemal równocześnie z tym ruchem wszedł w Ciebie mój kciuk, na pełną głębokość.Pomimo że byłaś wystarczająco wilgotna i gotowa na penetrację zupełnie się jej nie spodziewałaś, płynność i "bezczelność" obu ruchów które zlały się niemal w jeden płynny ruch spowodowały że głośno nabrałaś powietrza i otworzyłaś oczy..... dopiero po chwili na twarzy zagościł uśmiech "miłej niespodzianki" gdy płynnie zacząłem poruszać się w Tobie pieszcząc kciukiem wnętrze Twojej cipki a resztą palców "maltretując" Twoją łechtaczkę i srom..... znów współpracowałaś próbując nasadzać się na mnie, a rumieńce na Twarzy nabrały cudownej wyrazistości.

- Teraz przód

powiedziałem, a Ty posłusznie obróciłaś się na plecy zdejmując przez głowę wiszący bezładnie stanik.

Patrzyłaś mi w oczy gdy lubieżnie oblizywałem kciuk z Twojej wilgoci i siadałem okrakiem na Twoich piesiach delikatnie masując je swoimi pośladkami.

Jednym sprawnym ruchem odsunęłaś na bok moje slipy eksponując sztywny członek, uniosłaś lekko głowę i cały czas patrząc mi w oczy objęłaś ustami jego żołądź czule ją pieszcząc. Sięgnąłem za siebie do Twojej wilgotnej cipki wznawiając jej masaż, a Ty z cudownym zaangażowaniem ssałaś mnie coraz bardziej łapczywie aż zacząłem cicho mruczeć.

Gdy poczułem że oboje jesteśmy już mocno rozkręceni wycofałem się między Twoje nogi i pchnąłem - gwałtownie. Oparłem się na swoich ramionach i zacząłem w Ciebie wchodzić czując jak zaplatasz mi nogi na pośladkach a dłońmi wsuniętymi pomiędzy Twoje nogi i moje pośladki zaczynasz wymuszać coraz odważniejsze moje pchnięcia.

Tak, słowo "rżnięcie" najlepiej oddawało to co właśnie robiliśmy - rznęliśmy się zapamiętale na oblanej słonecznym żarem łące. Każdy ruch był ważny, każde wejście w ciebie kumulowało w nas rozkosz, ładowaliśmy się energią jak dwie chmury burzowe w oczekiwaniu na pierwszy piorun.

I..... w końcu rozpętała się burza, wewnątrz nas biły pioruny, drapały nasze ciała paznokciami, krzyczały naszymi ustami, roniły deszczowe krople potu - to był żywioł - totalna nawałnica, aż w końcu jęknąłem, wyszedłem z Ciebie i pomagając sobie kilkoma ruchami nadgarstka spuściłem się na Twój brzuch i piersi. 

Gdy burza ustała uśmiechnęliśmy się do siebie co zupełnie irracjonalnie przerodziło się w spontaniczny śmiech - zachodziliśmy się ze śmiechu cudownie spełnieni - szczęśliwi

Po chwili rozsmarowałaś moją spermę po brzuchu i piersiach i z szelmowskim uśmiechem oznajmiłaś


- Widzę że postanowiłeś zmienić krem, jaki ma filtr?

Znów się śmialiśmy... a oczy błyszczały nam odbitym światłem letniego bursztynu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz