wtorek, 29 kwietnia 2014

Drzwi czerwone - Na skraju burzy cz. 3

Tu znajdziesz cz. 1 i cz. 2.

Piorun uderzył tak blisko, że zadrgała w oknie szyba. Po parapecie, targnięte jakimś podmuchem wiatru, zabębniły grube krople deszczu. To wyrwało mnie z tej niesamowitej rozkoszy którą mi "aplikowała".
Ujmując w dłonie jej twarz uniosłem ją, bezgłośnie prosząc by wstała.

Ciągle rozedrgany tą bliskością powoli wyzwoliłem ją z mojej bluzy i unosząc jak pannę młodą na kolanach zaniosłem na sam środek łóżka. Oparty na ręce tuż nad jej twarzą zbliżyłem usta całując czule, a moja lewa dłoń zaczęła pieścić jej piersi i błądzić po brzuchu i biodrze. Poczułem jak sięga między moje nogi i leniwie w rytym pocałunku głaszcze moje jądra i członek.


Kolejne pioruny rozświetlające półmrok sypialni sprawiały, że wszystko to wydawało się takie nierealne.

Przysiadając na piętach u jej stóp powiodłem opuszkami palców od biodra, wzdłuż uda i łydki, aż do kostki i unosząc stopę zbliżyłem jej palce do swoich ust. Widziałem jak patrzy na mnie zaciekawionymi, szeroko otwartymi oczami, które momentalnie zmrużyły się w rozkoszy gdy wsunąłem do swoich ciepłych ust palce jej stopy. Siła doznania była tak duża, że bezwiednie zacisnęła dłoń na materialne poszwy. Mój język starannie głaskał każdy z opuszków palców na stopie co chwilę otulając miękkimi i ciepłymi wargami palce. Ssałem jej stopę z podobnym zaangażowaniem jak ona moją męskość, co chwilę drobnymi pocałunkami wędrując po podbiciu stopy i kostce, albo pozwalając się bokowi jest stopy otrzeć o mój wieczorny zarost.
Wiedziałem, że znalazłem jej czuły punk, sposób w jaki wiła się w łóżku i jak szukała bezwiednie dłońmi czegoś co można by schwycić i pieścić łaskotało moją ego. Jej dłonie w końcu ujęły piersi, które pieściła dużo mocniej niż ja bym się ośmielił w obawie że mogę sprawić jej ból. W końcu jedna z jej dłoni zjechała na dół po brzuchu i wśliznęła się niczym lis do kurnika między jej nogi. Jeszcze na moment szybko wróciła do jej ust, żeby tylko pokryć się jedwabistą, połyskującą w blasku błyskawicy, śliną i znów wsunęła się między złączone w rozkosznym zakleszczeniu nogi.

Chwilę poświeciłem na to by patrzeć jak sprawia sobie przyjemność, po czym uwolniłem jej nogę i chwytając nadgarstek "rozrabiającej" dłoni uniosłem do swoich ust jej palce. Niczym w sekretnym rytuale inicjacji dotknąłem wilgotnymi i śliskimi od jej wilgoci palcami, swojego czoła i wiodąc jej nadgarstek w dół zostawiałem niewidzialny ślad na czole, nosie i ustach. Podobnie jak ze stopą wsunąłem dwa palce jej dłoni do swoich ciepłych ust, ssąc je delikatnie. Dopiero teraz otworzyła zmrużone z rozkoszy oczy, a jej twarz znów rozświetlił uśmiech. Drugą ręką odszukała drogę do mojej męskości i chwytając ją dość mocno, tak by czuć jak naprężona, delikatnie w niej pulsuje. Wiedziała jak na mnie to działa, wiedziała, że z każdym jej ruchem wzdłuż mojego członka, ryzyko, że rzucę się na nią bezceremonialnie rozkładając jej nogi wejdę i niczym posłuszny niewolnik we władzy "czarownicy" zacznę ją posuwać tak, że jej cudownie krągłe piersi rozkołyszą się lubieżnie w rozkosznym falowaniu.

Przez głowę przemknęła tylko chłodząca myśl - "jeszcze nie teraz". Przełamując jej urok położyłem się obok niej i gdy siadała na mnie okrakiem wsunąłem ramiona między jej nogi dając do zrozumienia, że chcę by jej błyszcząca wilgocią szparka "zatańczyła" tuż nad moimi ustami. Nie oponowała... kilka zgrabnych ruchów i już była bliżej wezgłowia łóżka. Opierając dłonie o ścianę zakręciła seksownie biodrami nad moją twarzą muskając szparką moje usta, które przywarły do niej zasysając razem z jej sokiem łechtaczkę i wargi sromowe do swojego wnętrza. Język dociskający do podniebienia jej słodycz rozpoczął masaż, którego efekt kazał jej odchylić do tyłu głowę i cisnąć gdzieś w kąt pokoju frotkę krępującą jej włosy. Tańczyły nade mną jej piersi i uwolniony pióropusz loków. Wsunięte pod nią ramiona teraz przelały się nad jej udami ubezwłasnowolniając jej miednicę w żelaznym uścisku, a język i usta rozpoczęły ten rozkoszny obłąkańczy taniec między jej nogami. Nakręcana z każdą chwilą bardziej, tylko na ile pozwalał jej mój uścisk ocierała się coraz mocniej, jakby kochała się z moimi ustami. Jej oddech przyspieszał i w końcu usiadła niemal całym ciężarem na moich ustach tylko po to by oderwać dłonie od ściany i zacząć pieścić swoje piersi których ekstatyczne mrowienie przywoływało ją o szaleństwo.

Zwolniłem uścisk, a ona sięgając za siebie chwyciła mój członek. Kilka zgrabnych ruchów i już mogła nadziać się na niego słodko wzdychając. Opierając dłonie o moje piersi pozwoliła miednicy tańczyć. Naprężony do granic członek masował, tak teraz tkliwe, jej wnętrze, a łechtaczka co chwilę ocierała się o moje podbrzusze potęgując tyko rozkosz. Ściągałem ją za szyję do swoich ust. Jej miękkie i gorące piersi przywary do mnie, a moje biodra poruszając się coraz szybciej jeszcze bardziej "podkręciły" nasz odlot. Czułem jak płynie po moich jądrach swoją wilgocią, jak jej oddech rwie się w szaleńczym rozedrganiu, jak jej zęby kąsają dziko moje usta.

Uwalniając znów uścisk pozwoliłem jej unieść się nade mną. Moje dłonie chwyciły mono jej piersi... nie wiem ile z tego do niej docierało bo z nieprzytomnym wyrazem twarzy "galopowała" na mnie zupełniej już bez kontroli. Wiedziałem, że ona już tam dotarła, że w jej wnętrzu szalała już burza dużo potężniejsza niż ta za oknem. Burza dla której jej ciało było tylko marionetką, wstrząsaną jedynie kolejnymi wyładowaniami orgazmu.

Zręcznie przetoczyłem nas po łóżku i będąc na górze przygniotłem ją ciężarem swojego ciała, samym ruchem bioder, które ona oplotła swoimi nogami i pośladków w które wbiła swoje palce, goniłem tą jej burzę, aż w końcu gdy czas rozciągnął się jak guma i sprawił, że wszystko działo się w jakby zwolnionym tempie na moment w jej nieobecnych oczach zobaczyłem majestat tego żywiołu. Tak niesamowicie mały w tej konfrontacji, ostatnim pozbawionym możliwości odwlekania tego w czasie eksplodowałem i bezsilnie wpadłem w burzowe tornado jej ekstazy...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz