piątek, 25 lipca 2014

Drzwi czerwone - "Zmiana turnusów" cz. 2

Część pierwszą znajdziesz tutaj

Obudził mnie chłodny dreszcz rześkiego poranka, który sączył się przez uchylone drzwi balkonu przy których spałem. Było stanowczo za wcześnie jak na moje standardy wstawania, ale wygniecione twardą podłogą kości domagały się wyprostowania, a zmagające z kacem ciało - płynów.
Zegarek porzucony wieczorem na szafce przy telewizorze wskazywał 5:45.

Spałaś jeszcze w najlepsze na brzuchu z kaskadą włosów zakrywającą twarz i  sukienką, która pewnie w wyniku szukania we śnie optymalnej pozycji, uniosła się zatrzymując swoją krawędź w połowie wysokości pupy. A pupę miałaś śliczną. Kształtne i jędrne pośladki wnosiły się łagodnym łukiem z nad ud. Rozdzielała je bawełniana wąska stróżka stringów w kolorze pudrowego różu. Chwile tak stałem podziwiając widok i hipnotyzując miarowym oddechem unoszącej się klatki piersiowej.


Czasem mówi się, że czuje się na sobie czyjś wzrok. Ty chyba poczułaś bo we śnie odgarnęłaś włosy z twarzy zaczesując je za ucho, coś przy tym szepcząc do osób które właśnie spotykałaś we śnie.

Nie chcąc wprawiać cię w zakłopotanie, które pojawiłoby się na pewno gdybyś otwierając oczy zobaczyła jak stoję nad łóżkiem, poszedłem wziąć prysznic. Drzwi łazienki zamykałem przesadnie cicho, zsunąłem z siebie slipy i z uwagi na poranną erekcję odkręciłem wodę chłodniejszą niż zwykle. Myłem się automatycznie, myślami ciągle stojąc na łóżkiem, niemniej z każdą minutą tego chłodnego deszczu deszczu powracała świeżość i ostrość myślenia. Gdy przekraczałem próg brodzika humor już całkiem mi dopisywał, a po głowie spacerowała orkiestra marszowa wygrywająca rytm "ona właśnie leży w moim łóżku". Co oczywiście było sporym nadużyciem, bo przecież nawet nie pocałowałem cię w czoło na dobranoc, ale sam fakt, że byłaś wystarczał by mnie rozpromienić. Dokończyłem poranną toaletę i znów jak najciszej otworzyłem drzwi.

Nawet o milimetr nie zmieniłaś pozycji, nic nie wskazywało na jakąś szybką pobudkę. Ubrałem się i nie chcąc zostawiać cię samej poszedłem zapalić na taras. Dzień zapowiadał się upalnie, rześkość poranka odparowywała z każdą minutą, a słońce kończyło suszyć wilgotne kąpielówki i ręcznik rozwieszone na tarasie. Choć śniadanie w hotelu jeszcze trwało podejrzewałem, że możemy na nie nie zdążyć.

Wracając do pokoju zauważyłem, że tym razem spałaś już na plecach, chyba powoli zbliżała się pora pobudki. Zszedłem więc na dół i sam zabawiając się w kelnera zaniosłem do pokoju dwie kawy, które postawiłem na nocnym stoliku. W końcu aromatyczny budzik zawsze przyjmowany jest cieplej niż ten elektroniczny na przykład z głośników telefonu komórkowego. Zadziałał idealnie. Już po kilku chwilach otworzyłaś oczy.

- Dzień dobry - poparłem słowa uśmiechem gdy tylko mnie dostrzegłaś.

W odpowiedzi pojawiło się lekko zagubione i zdezorientowane
- He-ej...

A gdy zorientowałaś się, że spałaś w nie swoim łóżku spytałaś z lekkim zakłopotaniem...
- Czy my...?

- Nie... odpłynęłaś na krzesełku przy basenie i nie znając numeru twojego pokoju zaniosłem cię do siebie... Zdjąłem z ciebie jedynie buty.
- A ty?
- Czuwałem przy tobie z miską przez całą noc - ale gdy zobaczyłem jak rozszerzają się twoje oczy, od razu dodałem - żartuję. Spałem tam - wskazałem na leżące na podłodze w bezładzie koc i poduszkę.

Kawa była dobrym pomysłem, zważywszy, że od razu po nią sięgnęłaś.
- Ewelina.
- Jacek, miło mi.

- Muszę iść się odświeżyć - powiedziałaś już po kilku łykach.
- Jasne, wyskoczymy gdzieś na śniadanie? Bo tu już nie zdążymy.
- Mhmm... - pokiwałaś głową z entuzjazmem
- Zapukaj do mnie gdy będziesz gotowa.

Poprawiając rękami rozbestwioną fryzurę złapałaś za torebkę i buty. Wyszłaś boso, na palcach, a przekraczając drzwi obróciłaś się i posłałaś mi ciepły uśmiech. Jeden z tych, które zawsze coś znaczą.
Jeszcze długo po twoim wyjściu stałem jak wryty uśmiechając się do drzwi.

Nie będę kłamał, krótko to nie trwało, zanim do drzwi rozległo się pukanie. Widok jaki zobaczyłem po otwarciu ich rekompensował jednak oczekiwanie z nawiązką.
Ubrana byłaś w białą koszulkę na kilkucentymetrowych ramiączkach w granatowe poziome paski, granatowe szorty w białe paski i biało-granatowe japonki które dopełniały marinistyczną kompozycje stroju. Całość uzupełniała torba z motywem kotwicy i obszerne okulary "muchy" teraz pełniące rolę opaski do włosów.

- Idziemy?
- Jasne - odparłem zabierając z półki telefon i kartę magnetyczną do pokoju.

Było około dziesiątej gdy siedząc pod parasolką knajpki jedliśmy śniadanie dokazując sobie nawzajem względem ostatniego wieczoru. To była jedna z tych rozmów w której nie liczył się temat, a wzajemne uśmiechy, podświadomie zagryzane wargi i przypadkowe dotknięcia dłoni sięgających po coś na stole i nóg pod jego blatem.
- Czy twoje plany na dziś obejmują mnie w jakimś większym zakresie niż tylko śniadanie? - spytałem z nieśmiałym uśmiechem.

Zawahałaś się na moment, jakbyś rozważała kilka scenariuszy...
- Może pójdziemy na plażę, a wieczorem wyskoczymy gdzieś wspólnie?
- Pasuje mi.
- Muszę tylko ubrać strój i zabrać kilka rzeczy z pokoju.
- Ja też.

Do hotelu wracaliśmy jak para wieloletnich przyjaciół, a może po prostu jak... para, bo nie wiadomo kiedy nasze dłonie splotły się podczas tego spaceru.

- Wejdziesz? - spytałaś gdy piętro niżej niż mój pokój, skręcałaś do siebie.
- Chętnie... przynajmniej będę wiedział gdzie mieszkasz.

- Przebiorę się tylko, poczekaj - powiedziałaś unosząc lekko brodę oczekując pocałunku.
Nasze usta spotkały się tylko na moment, na małe czułe cmokniecie, które cię rozpromieniło i sprawiło, że uśmiechnięta zniknęłaś za drzwiami łazienki.

Za chwilę pojawiałaś się znowu w białym dwuczęściowym, zawiązywanym na sznurki stroju i z butelką kremu.
- Posmarujesz mnie?
- Połóż się na łóżko i odgarnij włosy - powiedziałem odbierając butelkę z twojej ręki.

Usłuchałaś natychmiast, ewidentnie podekscytowana i w dobrym humorze, literalnie spełniłaś polecenie kładąc się na brzuchu i obracając twarz z której nie schodził uśmiech w moją stronę.
Usiadłem obok i pierwszą rzeczą która zrobiłem to rozwiązałem sznurki na twoim karku rozrzucając je na boki, to samo zrobiłem z drugim węzełkiem. Nabrałem na dłonie trochę balsamu i rozprowadziłem go po nich by się ogrzał. Klęknąłem okrakiem nad twoimi udami, tuż za pupą, tak by mieć dobry dostęp do pleców.

Dłonie przyłożyłem tuż przy kręgosłupie na lędźwiach i płynnym ruchem powiodłem wzdłuż niego do samego karku dociskając z taką siłą by bardziej był to masaż niż nakładanie kremu. Dłonie rozeszły się po bokach karku i cofnęły do łopatek na których zatoczyły dwa koła i jednym płynnym ruchem powróciły do lędźwi po bokach pleców, zjeżdżając się do środka na sam koniec, by wrócić na swoje wyjściowe pozycje.
Kolejny ruch wzdłuż kręgosłupa nacisnął mięśnie mocniej. Dłonie zatrzymały się na karku i poświęciły sporu uwagi mięśniom po jego bokach, które ugniatałem jak elastyczne ciasto. Delikatnie zamruczałaś jak kot którego się głaszcze, a dolana warga została przez ciebie sugestywnie, choć podświadomie zagryziona.
Nie spieszyłem się... powolnymi ruchami, raz mocniejszymi raz praktycznie muśnięciami  sprawiałem, że odprężałaś się coraz bardziej.
Gdy byłaś już całkiem pogrążona w rozmarzeniu przesunąłem się niżej i nakładając kolejną warstwę kremu powiodłem dłońmi od achillesów poprzez łydki i uda, aż do miejsca gdzie łagodne łuki odkreślały linie pośladków. Znów zamruczałaś, rozsuwając lekko nogi by ułatwić mi dostęp do ud. Kolistymi ruchami rozmasowywałem łydki potem uda zbliżając się niebezpiecznie do miejsc gdzie zaczynał się materiał stroju. Jeżeli można uwodzić dotykiem to to właśnie robiłem, każdy mój ruch był obietnicą, że tym razem posunę się za daleko i przekroczę granicę masażu. Chciałem budować w twoich myślach obraz co jeszcze mógłbym robić moimi dłońmi i udawało mi się to bo ręce które miałaś pod głową sięgnęły wzdłuż ciała i same z obu stron bioder pociągnęły za sznureczki stroju.

To było zaproszenie na które czekałem. Delikatnie odsunąłem na dół materiał i ponownie pokryte kremem dłonie położyłem na pośladkach gniotąc je i rozcierając w symetrycznych kółkach masażu, tak by rozchylać pośladki i uwalniać je by wracały na swoje miejsce. Moje dłonie wsuwały się między uda, a potem na zmianę jedna, a potem druga z nich dotknęła warg sromowych i przesuwała się pomiędzy pośladkami w górę. To już nie był masaż, granica dawno została przekroczona, a rozchylające się coraz szerzej uda i unoszona w rozpieszczeniu pupa pokazywały, że masz na to tak samo wielką ochotę, jak ja przyjemność z pieszczenia twojego ciała.

- Obróć się - powiedziałem miękko unosząc swoje biodra by umożliwić ci obrót.

Znów posłusznie wykonałaś polecenie, a pozbawiony sznurowań strój został gdzieś na łóżku pod twoimi plecami.
Kolejna porcja kremu na dłoniach i przesuwając się wyżej przyłożyłem dłonie tuż pod twoimi piersiami. Spora porcja chłodnego kremu została rozsmarowana na piersiach gdy chwytałem je mocno, a one pod wpływem śliskiego kremu wymykały się z mojego uścisku pozostawiając pomiędzy moimi palcami twarde sterczące sutki. Dawno "zabawa" ciałem nie sprawiała mi takiej radości, a widok twojej rozpalonej twarzy i błędnego wzroku nakręcał mnie tylko bardziej.
Zresztą nie tylko mnie, bo nie wiedząc co robić z rozpalonymi dłońmi sięgnęłaś do mnie rozpinając mój rozporek i bezceremonialnie odchylając slipy sięgnęłaś po sterczącą tam męskość. Podniosłem się tylko na chwilę przerywając masaż piersi, żeby zdjąć ubranie i nałożyć trochę kremu na wyciągnięta do mnie twoją dłoń, którą od razu chwyciłaś mnie tam ponownie. Ściskając dość mocno poruszałaś nią w górę i w dół rozprowadzając krem, a palcem drugiej dłoni pokiwałaś na mnie żebym przesunął się wyżej. Chwilę później obejmowałaś piersiami mój członek zachęcając mnie do ruchu. Śliskie od kremu ciała sprawiały że wchodziłem jak w masło w jędrną i aksamitną przestrzeń pomiędzy piersiami, a twój mocny docisk piersi sprawiał, że odpływałem w rozkoszy.
Wiedziałaś, że teraz masz "przewagę" i z "bezczelną" śmiałością patrzyłaś w moje oczy w których rodził się obłęd.
Sięgnąłem za siebie i dłonią zacząłem pieścić cię między nogami, rozpalona i mokra szparka zapraszała do swojego wnętrza gorącą plastycznością. Moje palce pieściły łechtaczkę małymi kółeczkami i wsuwały się wewnątrz ciebie w chaotycznym tańcu. Pękła jakaś bariera ciszy bo nie potrafiliśmy już okiełznać i kontrolować oddechów. Pokój wypełnił się jękiem i wzajemnym "podżeganiem" się do coraz odważniejszych i mocnych ruchów.
Już nie wsuwałem w ciebie swoich palców, teraz ich opuszki docisnęły twoją łechtaczkę i kręciły na niej obłąkańcze kółka, aż zaciskając zęby mocno złączyłaś uda w spazmie orgazmu. Złapałaś w dłoń mój członek i trzymając go mocno zaczęłaś posuwać go z taką szybkością, że po kilkunastu sekundach eksplodował lepkim nasieniem na twój dekolt.
Wtedy zwolniłaś tempo masażu i jeszcze trochę "torturując" nadwrażliwy członek wyciskałaś go do ostatniej kropli z satysfakcją malującą się na uśmiechniętej twarzy, którą oblepiały mokre od potu włosy.

c.d.n.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz