wtorek, 31 grudnia 2013

Drzwi czerwone - "Sylwester"

Złowiłaś to spojrzenie w tłumie bawiących się osób...

Rekordowo gorąca i rekordowo sztampowa sylwestrowa noc rozkręcała się powoli, choć towarzystwo męskich pawianów epatujących niezachwianym poczuciem swojej zajebistości rosło z każdym kolejnym toastem...
Jedyna różnica między nimi, a oryginałami polegała na czerwoności innej części ciała - im rozpalały się policzki od mało rytmicznego podrygiwania gdzieś zupełnie obok rytmu muzyki, a oczy stawały się charakterystycznie nieobecne i szkliste proporcjonalnie do ilości wlanego w siebie alkoholu.

Tańczyłaś sama na parkiecie, albo raczej kołysałaś się w rytm muzyki starając się przerwać ten etap imprezy. Krótka czerwona sukienka opływająca twoje ciało przyjemnie pieściła receptory na ciele, a ty mrużąc oczy odpływałaś w swój świat, gdzie rządził rytm muzyki.
Podczas jednego z tych momentów gdy pozwalałaś sobie otworzyć zmrużone powieki zauważyłaś jego oczy.
Wyróżniała go trzeźwość i bezczelność spojrzenia rodząca się z jakiejś zadziornej pewności siebie. Stał opary o bar co jakiś czas zbliżając do ust szklankę gazowanej wody mineralnej lub może dżinu z tonikiem. Gdy przyłapał cię na zerkaniu po raz drugi uśmiechnęłaś się nieśmiało, na co on delikatnie wzniósł w górę szkło w odruchu pozdrowienia...

Fakt, był przystojny... Ciemno szara, dobrze skrojona koszula, czarny krawat i wyraźnie odcinające się na owalu twarzy czarne oprawki okularów, które potęgowały przenikliwość jego spojrzenia. W zasadnie miałaś już zejść z parkietu i poszukać partnera z którym tu przyszłaś, ale jakimś trafem DJ puścił twój ulubiony, klimatyczny kawałek.
Może to alkohol krążący w twoich żyłach, a może cień złości na faceta, który o tobie zapomniał spotkając kumpli z którymi koniecznie musiał się napić.
Postanowiłaś podarować nieznajomemu swoje rozkołysanie. Ustawiłaś się bokiem do niego i poruszając biodrami z kocim rozleniwieniem uniosłaś dłonie, wczesując palce we włosy. Mimowolnie zagryzłaś wargi, gdy dłonie zsuwały się w dół po ciele w rytm muzyki prześlizgując się po piersiach, a później ujmując i głaszcząc biodra. Znów zamknęłaś oczy w tym swoim muzycznym świecie, a dłonie na twoich udach powoli zaczęły podciągać sukienkę odrobinę powyżej linii koronek pończoch. Czułaś jak unosi cię muzyka, jakby gwarna sala znikała, a zostawał na niej jedynie jego wzrok i ty. Rodziło się coś niebezpiecznego... twoje ciało odpowiadało na to co szeptała ci do ucha twoja niegrzeczna część ciebie. Wyobrażałaś sobie jak stoi tuż za tobą, a ty rozkołysaniem pośladków drażnisz jego męskość prowokując do tego by stracił tą swoją kontrolę, by jego wnikliwe spojrzenie zaszło odrobinę mgłą. Miałaś ochotę poczuć jak obejmuje i gniecie twoje piersi, tak już nabrzmiałe od chochlikowych myśli, jak kładzie dłonie na twoich biodrach i przyjmuje twój rytm. Poniosło cię... Dopiero gdy skończył się kawałek oprzytomniałaś na tyle, by zdać sobie sprawę jak pikantny "pokaz" przygotowałaś. Ilość napalonych spojrzeń wwiercających się w ciebie wzrosła lawinowo, a jeżeli dodać do tego wkurzone spojrzenia partnerek pawianów, wiedziałaś, że musisz na chwilę opuścić salę. Złapać trochę chłodnego powietrza, które przywołałoby cię do porządku...


Jakiś czas później, stojąc na granicy światła lokalu i mroku nocy z zarzuconym na ramiona płaszczem czułaś jak chłód łagodzi rozpalone policzki i uspokaja zbyt rozdygotane serce. Byłaś trochę na siebie zła, że tak się "rozkręciłaś" na parkiecie. Niemal słyszałaś już cięte uwagi podpitego partnera po powrocie do hotelu, a potem poczułaś odrazę na wyobrażenie tego jak będzie próbował się do ciebie dobierać. Lubiłaś to, ale nie jak przekroczy tą granicę upojenia, że zaczyna przypominać niezdarnego knura potrzebującego jedynie coś ciasnego i wilgotnego żeby się rozładować i zwalić na bok by zasnąć po wszystkim.

- Nie masz ochoty zniknąć stąd na jakiś czas? Obiecuję, że oddam cię zanim zegar wybije dwanaście razy... - usłyszałaś gdzieś z mroku po twojej lewej stronie.

Stał oparty o samochód. Widać było jedynie czarną sylwetkę odcinająca się na tle otoczenia, ale wiedziałaś, że to był on.

- Zanim zegar wybije dwanaście razy? Myślisz, ze jestem jakimś kopciuszkiem?! - w twojej odpowiedzi jeszcze przebrzmiewało zdenerwowanie wizją pijanego partnera czyniącego ci uwagi.

- Kopciuszek tak nie tańczy i miał zdecydowanie mniej wygodne czółenka ;) - odparł zupełnie nie zrażony tą nutą irytacji.

"A co tam" - powiedziałaś sobie w myślach i ruszyłaś w jego stronę.

- Zwykle nie wsiadam do samochodów nieznajomych - rzuciłaś chyba bardziej do siebie tuż po tym jak drzwi zamknęły się za tobą.

- A ja zwykle nie porywam z imprez nieznajomych, ale zaskoczyła mnie jakaś fajna chemia, która pojawiała się nie wiadome skąd... I przyznam ci się, że propozycje zerwania się z imprezy rzuciłem zupełnie bezmyślnie, jakby jakiś chochlik na moment przejął kontrolę nade mną.

Uśmiechnęłaś się bo pomyślałaś, że ty również uległaś jakiemuś dziwnemu podszeptowi, który kazał ci wsiąść do tego samochodu w obawie, że coś takiego już nigdy w życiu cię nie spotka.

- Nie jesteś stąd, prawda? - spytał skręcając w wąską drogę jadącą gdzieś na wzgórza.

- Nie, nie jestem. Przyjechałam tu ze znajomymi jedynie na sylwestra.

- Pokaże ci jedno miejsce, to zaledwie pięć minut drogi stąd. Tak w ogóle to, to co zatańczyłaś na parkiecie to coś niesamowitego. Stałem tam przy barze i marzyłem, żeby to było dla mnie...

- Bo było... Trochę mnie poniosło - odpowiedziałaś z uśmiechem zawstydzenia - chciałam cię sprowokować, zaczepić, a potem straciłam kontrolę nad swoją wyobraźnią. Teraz dobrze, że zniknę stamtąd na trochę...

- To na pewno był jedyny powód dla którego wsiadłaś do mojego samochodu? - powiedział z łobuzerskim uśmiechem, a palec wskazujący jego dłoni dotknął twojego kolana i zaczął sunąć w górę uda coraz wyżej, aż zahaczył o rant sukienki i powoli zadzierał ją do góry.

- Nie, nie jedyny... - odpowiedziałaś kładąc dłoń na jego dłoni i lekko rozchylając uda.

Znów zaczęło robić się gorąco...

Jego dłoń zaczęła coraz odważniej głaskać twoje udo coraz bardziej odważnymi kołami wsuwając się między twoje nogi.

Samochód zatrzymał się, a twoim oczom ukazał się widok srebrzącego się w świetle księżyca sztucznego jeziora pośród zalesionych wzgórz. Tyle, że widok który zwykle hipnotyzuje i zachwyca teraz już cię nie interesował. Chciałaś go pocałować i... nie musiałaś długo czekać. Wyraźnie zaaferowany zbliżał swoje usta. Czułaś się jak nastolatka pierwszy raz całująca chłopaka. Ciepło i miękkość jego ust sprawiało, że zapomniałaś o całym świecie. Jego dłoń, którą tak delikatnie dotykał twojego policzka zaczęła teraz pieścić cię w tali, głaszcząc udo i przesuwając się wyżej ujęła pierś, którą zgniotła przez sukienkę w aksamitnym uścisku, a gdy chwilę później, błądząc jak w transie po twoim ciele wsunęła się między twoje nogi. Westchnęłaś głęboko i bezwiednie nie przerywając pocałunku zaczęłaś pieścić jego, nabrzmiałą w spodniach męskość. Wszystko zaczęło dziać się bardzo szybko, w całym tym rozpędzeniu nagle dzieląca was przestrzeń między siedzeniami stawała się natarczywie irytująca i decyzję by przesiąść się na tylną kanapę podjęliście jednocześnie. Drzwi trzasnęły i już po chwili siedzieliście na tylnej kanapie całując się zapamiętale.
Jego niesforne dłonie pozbawiły cię szpilek, a szarpnięcie za biodra spowodowało, że na wpół położyłaś się na kanapie. Zaczął całować ubrane w pończochy palce twoich stóp, znów z tą bezczelną natarczywością wpatrując się w twoje oczy stopniowo zbliżał się ze swoimi pocałunkami do łydki, kolana, uda...

Uniosłaś lekko pupę by mógł zadrzeć wyżej sukienkę i całować, przez koronkę stringów twoją łechtaczkę i wargi sromowe. Wplotłaś w jego krótkie włosy swoje dłonie, które do tej pory pieściły nabrzmiałe z podniecenia piersi i docisnęłaś jego twarz do siebie potęgując doznania. Uwielbiałaś jak naturalna szorstkość koronki nadawała dodatkowych doznań temu co robił ustami, a on słysząc jak się "rozpędzasz" zaczął chwytać zębami materiał tak by słodko kąsać cię przez koronkę tak już mokrą od jego śliny i twojej wilgoci. Znów uniosłaś lekko pupę gdy jego dłonie zdejmowały z ciebie stringi odsłaniając rozognioną szparkę. Znów cię tam pocałował, wiedział, że dotyk jego miękkich ust na mokrej łechtaczce będzie czymś zupełnie innym, czymś delikatnym i subtelnym, a język wślizgujący się w ciebie sprawiał będzie, że ogarniać cię będzie szaleństwo potęgowane dodatkowo jego dłońmi pieszczącymi twoje pośladki. Jego wsuwający się w ciebie kciuk, gdy język i usta ciągle pieściły łechtaczkę tylko zaszczepił w twoich myślach nieodpartą ochotę poczucia go w końcu w sobie.
Dłońmi zmusiłaś go do oderwania od ciebie ust i usadowienia się na kanapie. usiadłaś na nim okrakiem i gorączkowo zdjęłaś jego krawat, a rozpinając dwa guziki koszuli pokazałaś mu co ma robić gdy ty rozpinałaś już guzik spodni i suwak rozporka. Teraz on unosił pośladki, gdy zdejmowałaś razem ze slipami jego spodnie co w całym tym rozgorączkowaniu wcale nie było takie proste.
Wasze usta spotkały się znowu, choć teraz już dużo bardziej drapieżnie, jakby pocałunki odzwierciedlały szalejące w was pożądanie. Sięgnęłaś pod siebie do jego członka i mocno go ujmując zaczęłaś poruszać dłonią w górę i w dół, aż przytknęłaś go do swojej szparki i energicznie usiadłaś na nim skrywając go w twoim wnętrzu... Gdy cię wypełniał czułaś jakby cię oblewała jednocześnie zimna i gorąca fala... już zupełnie bezwiednie zaczynałaś go ujeżdżać powodując, że "sztorm" w tobie zaczynała się wzmagać.
Już nie byłaś w stanie go całować, usta były ci potrzebne do pojękiwania, bo to jedynie było w stanie odrobinę odwlec w czasie tą nieuchronną eksplozję.
Zdarł z twoich ramion sukienkę i biustonosz uwalniając piersi i zdusił je jakby chciał wycisnąć z nich całe to mrowiące wręcz boleśnie pożądanie, po czym ustami zaczął pieścić tym bardziej nabrzmiałe sutki. Gdy lekko zaczął je kąsać twoje tempo posuwania go wzrosło tak bardzo, że samochód zaczął się bujać razem z wami. Jego dłonie złapały cię za pośladki pilnując byś nie zwolniła i mocno je ściskając podkręcał jeszcze to obłąkane tempo.
Pierwszy krzyk, który wydobył się z twojej krtani zdusiłaś pocałunkiem jego ust... a potem zamknęłaś już oczy i znów uciekając w świat "swojego muzycznego rozkołysania" poruszałaś się jaszcze, aż jego dłonie najpierw zacisnęły się mocno na twojej pupie, a potem zwolniły ten uścisk... dopiero wtedy zaczęłaś zwalniać, czując jak pulsuje w tobie, a może to ty się na nim zaciskałaś...
W końcu opadłaś na niego bezwiednie i wtulona tak czekałaś, aż twój oddech uspokoi się na tyle by się uśmiechnąć...

* * *

- Cofam to co powiedziałem... tornado na parkiecie to jedynie lekka bryza przy tym jak cudowanie potrafisz się rozpalać.

Uśmiechnęłaś się tylko, ale jedynie na moment bo... dźwięk rozdzieranego materiału sukienki (?!) wyrwał cię z tego przyjemnego rozleniwienia.

- Po co to zrobiłeś?!?!

- Musisz mieć powód dla którego tak zniknęłaś z imprezy. Więc rozrywając sukienkę na drzwiach toalety musiałaś wziąć taksówkę do domu by się przebrać, bo twojego partnera nie było obok, a poza tym nie nadawał się do jazdy. No i w tej sukience wyglądasz jak... ferrari i żadna z tych lasek na imprezie nie zapomni ci tamtego tańca dopóki się nie przebierzesz. Teraz zabiorę cię do ciebie, a gdy pójdziesz się przebierać wezwę i opłacę taksówkę. Może być?

- Zawsze tak wszystko planujesz?!

- To tylko improwizacja. Nie chciałbym, żebyś miała problemy. I jeszcze jedno... to mój najlepszy sylwester, choć zupełnie się nie zapowiadał na początku. :)

- Mój też :)

- To dokąd mam cię zawieźć?...




P.S. Wszystkiego Najlepszego w 2014 :)

2 komentarze:

  1. gdzieś ty był podczas mojego sylewstra :)
    piękne opowiadanie.

    Wszystkiego dobrego w tym roku

    Mia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm... W okolicach jeziora Solińskiego w Bieszczadach ;)

      Ale aż tak nie rozrabiałem ;) ;) ;)

      Usuń