Seksuolodzy w końcu zauważyli (artykuł), że droga do orgazmu zaczyna się zanim mężczyzna, "zdobywając
"trzecią bazę", pokaże co tam nosi w bokserkach (wybaczcie lekką ironię)...Wracając do artykułu, bardzo spodobał mi się fragment:
"Dlaczego tak trudno pozbyć się kontroli?
Bo ona jest wypracowywana przez lata i na wielu poziomach. Zewnętrznym - kiedy związana jest z sytuacją życiową, z tym, że możemy uważać, że to nieodpowiedni moment, miejsce i nie ta osoba. Wewnętrznym - kiedy związana jest z wychowaniem, światopoglądem, tym, jak się czujemy.
Czyli kobiecie powinno się odłączać mózg przed seksem, żeby nie myślała?
Mózg zawsze się przyda. Wystarczyłoby zablokować przewodziki związane z samooceną. Lampka wina i wygłupy dobrze zadziałają."
Chyba fajnie dotknął tematu Świetlicki w swoim "Magnetyzmie"...
Motyle są jak mosty
skonstruowane. Mnóstwo
cekinów nocą.
Mówi się "kocham",
bo chce się odzewu.
i "śmierć" się odpowiada,
choć inaczej trzeba.
Dotyka się łagodnie.
Każdy dotyk ma echo.
I oczy się odwraca
z delikatnością zwierząt.
I oczy się odwraca
z delikatnością zwierząt.
Wypowiecie się?
Opowiecie (jak zwykle anonimowo) kiedy było wam najlepiej w tym względzie?
Najlepsze orgazmy miałam nie ze stałym partnerem, tylko z kochankami. Jeden z nich, dawno temu był niesamowity. Z drugim jestem nazwijmy to, w związku nieformalnym od jakiegoś czasu. 20 lat temu chodziliśmy ze sobą, było to z mojej strony b.mocne uczucie, lecz on mnie nie przewidział w swoich planach życiowych. Rozstaliśmy się. Teraz ponownie się kontaktujemy. Mieszkamy daleko od siebie, spotykamy się na kilka dnia co 3 miesiące i w wakacje letnie. Jest pożądanie, wzajemna fascynacja, dużo rozmów, poznajemy się na nowo. Byłam spięta poczatkowo, sytuacja nasza jest bowiem dość skomplikowana. Z nim czuję się pewnie, czuję się kochana, pożądana. Zbliżenia z nim są niesamowite, ten człowiek jest zarówno zachłanny, jak i delikatny. Jak na mnie patrzy, to ja odpływam.
OdpowiedzUsuńAlina
To potwierdza jak ważna jest "chemia" w relacji :)
OdpowiedzUsuńMoże z czasem w związkach ją gdzieś gubimy?