Opłakiwałem cię wiosennym deszczem,
usychałem upałem letniej tęsknoty
i owocowałem jesienną nadzieją.
Przyszłaś, topisz się gwiazdkami śniegu
na moich zbyt gorących dłoniach,
a ja szczekającymi z zimna zębami
Wiedziałem, że przyjdziesz... Oczy powoli przyzwyczajają się do strony, coś jakbyś weszła z rozświetlonej ulicy w ciemną klatkę schodową. Powoli dostrzegasz szczegóły pomieszczenia. Kręte schody z kutą barierką zwieńczoną drewnianą poręczą prowadzą na półpiętro na którym widać wielokrotnie malowane jaskrawą olejną farbą drzwi... Które dziś pchniesz, przekraczając próg?
Tak pięknie piszesz o zimie jak o jakieś kobiecie.... ;), chyba, że zima to tylko przenośnia :)
OdpowiedzUsuńPrzywilejem autora są niedopowiedzenia, a czytającego interpretacje ;) ^^
Usuń