niedziela, 1 grudnia 2013

Drzwi czerwone - "Świąteczne przygotowania"

- Obrane i pokrojone - powiedziałem przynosząc do kuchni miskę pełną plastrów jabłek, gdy Ty zajęta byłaś zagniataniem kruchego ciasta.

- próbowałeś czy słodkie?

- niee... ale... liczyłem że Ty spróbujesz - powiedziałem unosząc jeden z plasterków wprost do Twoich ust.

Odwróciłaś się nieznacznie w moją stronę, nie odrywając rąk od ciasta. Błysk w oku i sposób w jaki ugryzłaś kawałek jabłka sprawił, że drgnąłem, a mój mózg zaprogramował się na rozrabianie ^^.

Jeszcze przez moment stałem tak obok ciebie delektując się estetyką kwiatowej sukienki i miarowym ruchem piersi powodowanym rytmicznym ugniataniem ciasta.

- co?? - zapytałaś z uśmiechem gdy odnotowałaś że stoję jak wryty i ci się przyglądam.

- zaraz skończę, jeszcze tylko je rozwałkuję i przełożę do formy - dodałaś znów skupiając uwagę na cieście.

Podszedłem blisko, dotykając lędźwiami Twoich pośladków. Wsunąłem dłonie na wysokości tali i delikatnie zacząłem głaskać Cię po brzuchu.
Uśmiechnęłaś się, lekko napierając pośladkami na mnie, jakbyś chciała mi pokazać że wiesz o tym sterczącym czymś w moich majtkach. Było coś w Twoich gestach co wytwarzało tą fajną elektryczną atmosferę w której czułem się jakbyś była niczym bajkowy płomień wiodący na stracenie wędrowców, ukazywałaś się pośród drzew tak, że nie sposób było za Tobą nie podążać...
Moje dłonie zsunęły się na Twoje biodra i docisnęły Twoją pupę do mnie, a Ty niezawodnie zaczęłaś kołysać nimi jeszcze bardziej potęgując moją erekcję.
Wiedziałaś że igrasz z ogniem i robiłaś to z premedytacją...
Moje dłonie zaczęły błądzić po Twoim brzuchu wędrując coraz wyżej, aż ujęły i ścisnęły niczym gąbkę Twoje piersi, rozcierając w palcach sterczące, twarde z podniecenia i jak podejrzewałem cudownie nadwrażliwe piersi.
To, że nie miałaś na sobie stanika, o czym dowiedziałem się moment wcześniej było niczym w w porównaniu ze świadomością, że moje dłonie które wśliznęły się pod sukienkę nie odnalazły na biodrach linii fig.
Nie wiem co planowałaś robić po pieczeniu, ale nie było to nic grzecznego. Uśmiech jaki pojawił się na Twojej twarzy gdy odkryłem "spisek" tylko mnie nakręcił.
Wsunąłem dłoń między Twoje nogi i jej nasadą z cierpliwością z jaką jeszcze jakiś czas temu ugniatałaś ciasto zacząłem Cię tam masować. Aksamitne kropelki wilgoci którą płynęłaś stopniowo nadawały poślizg dłoni pozwalając mi na coraz intensywniejszy masaż.
Przyklękając za Tobą zacząłem Cię tam całować i spijać Twoją wilgoć, czasami balansując języczkiem również po wrażliwej skórze drugiej dziurki.
Uwielbiałem jak słodko zaczynałaś mruczeć gdy coraz bardziej oddawałaś się moim pieszczotom.
Z czasem moje pocałunki objęły również tą śliczną krągłą linię pod pośladkami w tym pasie "ziemi niczyjej" pomiędzy pupą a nogami oraz same pośladki, które skubałem delikatnie zębami gdy moje palce zataczały malutkie kółeczka na mokrej i śliskiej łechtaczce. Wiedziałem, że łagodny deszcz przyjemnych dreszczy promieniował z pośladków na resztę ciała...
Poczułem jak omączona dłoń, którą sięgnęłaś za siebie, złapała mnie za włosy i powoli ale stanowczo ciągnęła do góry zmuszając do wstania.
Opuszczając spodnie do kostek wstałem, jednocześnie zdejmując z Ciebie sukienkę i rzucając ją gdzieś za siebie. Ujmując za kark zmusiłem cię do położenia się na pełnej mąki stolnicy, jednocześnie wsuwając swój członek w mokrą Ciebie.
Przytrzymując cię za kark na blacie jedną ręką, a drugą chwytając za biodro mocno przy sobie cofnąłem biodra. Efekt był taki, że obrzmiałe z podniecenia piersi i twarde sutki przetarły się po omączonej szorstkiej powierzchni stolnicy, wywołując pełne rozognienia fontanny dreszczy...

- Achhh... - jęknęłaś.

Zrobiłem to z premedytacją jeszcze kila razy przesuwając cię po tym blacie ruchem swoich bioder.
Teraz Ty byłaś moim "ciastem" na blacie, cała w mące "miękłaś" w moich dłoniach coraz plastyczniej oddając się rozkoszy.
W końcu zwolniłem uścisk i poruszające się biodra mogły już aksamitnie przesuwać w Tobie mój członek, który z każdym perwersyjnie niespiesznym ruchem podnosił poziom rozkoszy.

Gdy krzyknęłaś pierwszy raz zaciskając dłoń w pięść, pozwoliłem Ci wstać i obracając twarzą do mnie posadziłem pupą na tym mącznym blacie i zanim poziom podniecenia zacząłby opadać wsunąłem go znów w Ciebie. Opleciony mocno udami przytrzymałem Cię za kark, tak że nasze twarze dzieliło zaledwie kilkanaście centymetrów, znów zacząłem wsuwać się w Ciebie. Tylko to natarczywe wpatrywanie się nawzajem w nasze oczy pozwalało utrzymywać tą eksplozję pod kontrolą. Oboje wiedzieliśmy, że im dłużej utrzymamy tą kontrolę tym mocniej w nas to wybuchnie. To jak trzymanie w dłoni dynamitu z palącym się i coraz krótszym lontem.

Twoja widziana zaledwie kątem oka mimika twarzy, która w jednym pchnięciu błagała, w innym uśmiechała się, a w jeszcze innym mocno zaciskała zęby albo klęła coś pod nosem sprawiała, że wariowałem i w końcu moje ciało zdradziło mnie wyrywając z piersi krzyk i eksplodując w Ciebie z całą swoją mocą. 
Niczym w reakcji łańcuchowej eksplodowałaś Ty wbijając paznokcie w moje plecy. Poruszałem się coraz szybciej i mocniej... dopóki erekcja utrzymywała mój członek posuwałem Cię najmocniej i najszybciej jak mogłem, choć teraz każdy ruch wywoływał spazm grymasu i kosztował ogromnie. Samą siłą woli kochaliśmy się jeszcze niczym dachujący samochód z olbrzymią prędkością koziołkujący wiele razy zanim zdeformowany wrak odnajdzie swoje miejsce na polanie za zakrętem.


2 komentarze:

  1. Pewnie wyszła pyszna ta szarlotka.... aż cieknie ślinka.....:)
    Chciałabym kiedyś upiec takie ciasto ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obstawiam, że miska z jabłkami mogła gdzieś polecieć ze stołu...
      Ale czy czas żałować róże gdy płoną lasy? ;)

      Usuń