czwartek, 24 października 2013

Drzwi czerwone - "Mglisty poranek"

Mokre ślady na porannym pomoście jeziora zdradzały moją obecność. Jakbym butami wytrącał z powietrza wilgotną mgłę i zostawiał ich mokre odciski formując poplątany wzór.
Ciężki oddech zmęczenia kontrastował z mglistą ciszą budzącego się dnia. Brakowało jeszcze może kilkunastu minut do momentu gdy słońce przebije się nad barierą lasu i zacznie budować w okół siebie kolejny pogodny poranek tego października.
Hotelu nie było widać z tej odległości, ale wiedziałem, że niedługo pokaże się na przeciwległym skraju nie dużego jeziora, pewnie gdyby ruszył się delikatny wiatr poczułbym jak niesie ze sobą delikatny aromat przygotowywanego śniadania.
Orzeźwiający poranek stopniowo obniżał temperaturę rozgrzanych biegiem dresów i łagodził czerwone z wysiłku policzki.
Spacerowałem po pomoście w tą i z powrotem starając się nie dać zastygnąć mięśniom, gdy ciszę zmącił szelest liści. Szykowałem się na spotkanie z sarną lub innym przedstawicielem fauny leśnej... ale nie na ciebie (?!)


Nie zauważyłaś mnie przez tą mgłę i skupienie wzroku w jakimś punkcie gdzieś przed sobą, już prawie minęłaś podest, gdy opanowałem swoje zdziwienie na tyle żeby krzyknąć...

- Nie wiedziałem, że biegasz!!

Zatrzymałaś się zaskoczona, lekko zdezorientowana szukając źródła głosu. Oddychałaś ciężko, ale to nie przeszkodziło ci uśmiechnąć się na mój widok. Choć łapanie oddechu nie pozwoliło ci na razie odpowiedzieć...

- Prędzej spodziewałem się tu sarny niż ciebie.

Gdy wchodziłaś na pomost uświadomiłem sobie, że nigdy wcześniej nie widziałem cię w dresach. Pozbawiona służbowej garsonki, wysokości szpilek i ciemnego makijażu zyskiwałaś cudownie dziewczęcy wymiar.

Twoje pogodne...
- Hej.
Wypowiedziało się pomiędzy jednym a drugim oddechem, który wyraźnie się uspokajał.

Parowałaś na tym chłodzie... moja infantylna wyobraźnia od razu podsunęła mi obraz, w którym to ty, mistyczna zjawa, zasilasz całą tą mgłę nad jeziorem.

- Przestań..
- Co?!
- Przestań zasilać tą mgłę... bo nie odnajdziemy drogi do hotelu...

Zbliżyłaś się już na kilka kroków

- A gdybyśmy nie odnaleźli?
Wyraźnie błysnęły ci oczy...

- Wtedy musiałabyś się we mnie wtulić, żeby nie tracić ciepła w tak zastraszającym tempie.

- Tak?
Objęłaś mnie w tali opierając głowę o moje ramię. Czułem że mnie prowokowałaś, bo przecież tyle razy trzymałaś tak duży dystans, a teraz nagle tak drastycznie go złamałaś. Jakby brak służbowego stroju zmieniał cię z Pani Jeckyll w Panią Hyde.

Delikatnie złapałem nadgarstek Twojej dłoni i zręcznie wprawiłem cię w obrót, tak że po połowie piruetu w twoim wykonaniu wpasowałem się w twoje plecy, obejmując cię jedną ręką w tali, a drugą, przez ramię w dalszym ciągu trzymałem twój nadgarstek w tym niedokończonym piruecie.
- Tak...

- Nie, nie tak. Chcę cię mieć... Zbyt długo gościłeś w moich myślach i zbyt długo tłamsiłam w sobie to pragnienie, żebyś teraz wykręcił się tym...

Nie dokończyłaś, bo moje dłonie ujęły twoje piersi zgniotły je w łapczywym zatraceniu. Chwilę potem wędrowały już po całym twoim ciele. To, że nagle mogłem dotknąć wszystkich tych miejsc które pożerałem wzrokiem na co dzień wpędzało mnie w jakiś amok, który tobie również się udzielał.

Rzuciliśmy się na siebie niczym dwa głodne wilki...
Z dłońmi w swoich majtkach całowaliśmy się zawzięcie. W końcu oparłem cię o barierkę pomostu i stając za tobą zdarłem z ciebie spodnie razem z bielizną.

Tak, wyraz twojej twarzy, ten drapieżny uśmiech sposób w jaki wypinałaś się na mnie pokazywał tą wilczą naturę i budził moje zwierzęce instynkty. Ja też zrzuciłem swoją maskę czarującego i sympatycznego faceta... po prostu wepchnąłem go w twoją wilgotną szparkę i zapierając się rękami o barierkę zacząłem cię posuwać. 

Czułem jak rozpływasz się pod każdym moi m pchnięciem... jak zatracasz się w tym gromadzeniu fal rozkoszy. Ta niewidzialna siła, która gotowa była w swojej kumulacji położyć trzciny wokół całego jeziora,
Naplułem na twoją drugą dziurkę i kciukiem zacząłem ją stymulować... drażniąc ją, wsuwanym nieznacznie w nią palcem... przygotowywałem ją na moje wtargniecie. Widziałem, że ta podwójna stymulacja sprawiała, że jeszcze bardziej się zatracałaś. Sięgnęłaś za siebie jedną ręką i położyłaś ją na moim pośladku i choć w tej pozycji nie mogłaś nic na mnie wymusić to wyraźnie próbowałaś mnie sprowokować do jeszcze mocniejszego wbijania się w ciebie.

Chcąc odwlec tą chwilę gdy nie będę mógł się już zatrzymać, kucnąłem za tobą i znów plując wprost w twoją drugą dziurkę zacząłem posuwać ją swoim językiem, a chwilę potem wsuniętymi w nią dwoma palcami. Rozogniona sięgnęłaś za siebie i łapiąc nie za włosy zmusiłaś, żebym znów stanął za tobą.
Powoli pchnięty członek otulał się ciasną obrączką zwieracza, a moje zimne od barierki dłonie ujęły cię w biodrach. Z początku powoli, dawałem ci się przyzwyczajać do mojej objętości, z czasem szalone tempo wróciło. Każde moje pchnięcie wywoływało falę na mięśniach twoich pośladków i klaśnięcie ciała o ciało. Stymulując się od dołu dłonią zupełnie już odlatywałaś... Twój nieobecny wzrok i oddech zdradzał mi, że już od dawna działo się w tobie to coś, te przyjemne skurcze całego wszechświata będące sygnałem dla mnie, że mogę zamknąć oczy i stojąc na grani orgazmu, który we mnie wystrzeli, przechylić się do przodu i z tłumionym krzykiem runąć w jego objęcia zalewając cię moim nasieniem.

Chwilę później, gdy sejsmika naszych emocji zaczynała się uspokajać, staliśmy zastygnięci w tym połączeniu, niczym rzeźba obmywana pierwszymi promieniami słońca które właśnie wyłaniało się z nad lasu. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz