piątek, 18 października 2013

Drzwi szare - "Kocham siebie"

Nie ma gorszego zarzutu w związkach niż tego o egoizm...

"Ty egoisto!!!" często kończy relacje lub jest oznaką najpoważniejszych kryzysów w związkach sformalizowanych. Czemu tak wstydzimy się być posądzani o egoizm?

"Kochaj bliźniego swego jak siebie samego"...

Czyli co? Bóg (Kościół, czy kto sobie tam podstawi...) doskonale wie, że największą miłością naszego życia jesteśmy my sami i to do tego ideału miłości mamy dążyć w relacjach interpersonalnych? Nie da się tego inaczej zinterpretować... Wie to nawet Maciej Maleńczuk, który celowo drażni naszą społeczną hipokryzję w przewrotnym "Kocham siebie".

Skoro sobie już to wyjaśniliśmy... ;)

To może spróbujmy poszukać dalej...
Czemu niektóre pary są bardziej dobrane, a niektóre mniej? Dlaczego związki rozpadając się z czasem, albo przynajmniej stygną? Czemu są pary które skaczą sobie do gardeł z byle powodu, żeby za moment ramie w ramię walczyć z całym światem?

Miłość?

Wolne żarty ;p

Albo inaczej... Miłość przytrafia się wtedy gdy partner wpasowuje się w nasze egoizmy, gdy wzajemnie wpasujemy się ze swoimi egoizmami w siebie, a kończy się gdy czujemy, że równowaga pomiędzy "daję i biorę" staje się beznadziejnie przesunięta w jedną ze stron (słowo "beznadziejnie" jest tu kluczem - wcześniej walczymy).

Wiem, użyłem słowa "daję", a egoizm to przecież "biorę" - nie prawda. Każdy ma głęboko zakorzenionaą potrzebę dawania i cierpi podobnie gdy nie ma komu ofiarować swoich "darów". Na pewno znacie frustrację z tym związaną. Dawanie podnosi naszą wartość w naszych własnych oczach - łaskocze naszą próżność.

Chciałbym się tu odwołać do pewnego tekstu...

[...] czy widzisz, że potrzebuję
i błagam o wiele więcej
niż mogłabyś mi kiedykolwiek dać
i nie chcę żebyś mnie uwielbiała
nie chcę, żebyś mnie ignorowała
kiedy ci się to podoba
poradzę sobie z tym sam [...]


To fragment tłumaczenia "Muscle Museum" zespołu Muse. Mnie osobiście utwór urzeka dodatkowo swoim teledyskiem w którym pokazuje jakie emocje mogą tkwić za fasadami twarzy codziennie mijanymi na ulicy, czy nawet we własnym domu..


Swoją drogą... idąc tym tropem
Dobrze znacie swoich bliskich?
Albo odwracając punkt widzenia...
Ile aktorstwa używacie (w dobrej wierze) na co dzień? Może już nawet tego nie odnotowujecie? Bo z porannym makijażem nakładacie również tą emocjonalną maskę...

Może warto egoizm w sobie zaakceptować?
Podarować czasem coś sobie od siebie - tak zupełnie świadomie...


6 komentarzy:

  1. Wpasowanie się w swoje egoizmy.. tak, ale dodałabym jeszcze zrozumienie i zaakceptowanie ich. I nienaruszanie wzajemnych granic odnośnie wartości "ja", czy tej drugiej osoby, albo po prostu bronienie ich, by nie zatracić gdzieś po drodze siebie :)
    A miłość do siebie? Jak najbardziej. Kto ma nas docenić, pokochać, w pełni uszanować, jeżeli wpierw nie damy sobie tego sami? Dbanie o siebie jest bardzo ważne, a i takie przebywanie samemu ze sobą niezwykle interesujące. Można się "spierać", czy docenić przyjaciela, często przeciwnika.. Nie rozumiem, dlaczego ludzie boją się konfrontacji z sobą samym i uciekają przed ciszą.
    A jak jest z maskami.. Gombrowicz mówił, że nie da się od nich uciec. Uciekając, wpadamy w kolejną.. Zgodzę się, bo widzę jak ludzie zachowują się na ulicach, jak są chłodni, obojętni, zdystansowani, często wrodzy..czy jak zaciskają wargi, pięści, gdy coś nie idzie po ich myśli, kąsają się słowami. I widzę to jak okazywanie spontaniczne różnych odczuć, zachowań, bywa krępujące. Jak nerwowo, zdezorientowanie się wtedy zachowują. Lubię okazywać uczucia. Są częścią nas, a tłumienie ich (za długo) ma na mnie destrukcyjny wpływ ( ha, oto egoizm). I wolę je z siebie wyrzucić, niż przejmować się tym, że ktoś spojrzy na mnie krzywo :) Docenić siebie, szanować, by potem z tego niewyładowania, nie naskoczyć na kogoś.
    Czasami tylko, zastanawiam się, czy kiedy przychodzimy do domów też 'gramy"? Troskliwa, ciepła żona, perfekcyjna kochanka z pomysłami wyszukanej kurtyzany, kochająca matka, spełniona, dumna kobieta...? Zapominająca o sobie.
    Oby nie.

    PS Coś tak cicho tu u Ciebie ostatnio :) Czytam cię, długo i zaglądam regularnie - ot, tak, żebyś wiedział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podwójnie dziękuję... :>
      Po pierwsze za fajne dopełnienie mojego posta :)
      Drażni mnie gdy słyszę jak wszystko poświęcacie rodzinom, facetom itd. - przecież trzeba sobie zostawić przynajmniej z 5% dla siebie... choćby po to żeby za jakiś czas nie ocknąć się ze świadomością, że dzieci czy mąż wyszli z domu na stałe i pozostała pustka bo wszystko się poświęciło im...

      Po drugie, dziękuję za ciepłe słowa i wsparcie - rzeczywiście trochę mnie mniej na blogu - głównie dlatego, że dogoniły mnie moje maski ;) , praca i dom. No i pewnie też znacznie zmniejszona frekwencja na blogu, która mnie jako początkującego "klikacza" na pewno odrobinę podcięła :)

      Usuń
  2. Nie warto poświęcać wszystkiego, oddawać się na tacy. Heh, kto doceniłby ten gest? Zadbanie o rodzinę, związek, paradoksalnie, powinno zaczynać się od zadbania o siebie, albo inaczej.. Może wpierw zadbajmy o siebie, a potem pakujmy się w mniej, lub bardziej skomplikowane relacje ;) Bo to nie jest zabawa.
    Odnośnie "dopełnienia", to dziękuję, chociaż to trochę zaskakujące. Miłe, ale zaskakujące. Iiii.. tak właśnie podejrzewałam, że ta cisza z strony czytelników, nieco cię podcięła :) Toteż przełamuję. Nie daj się ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No... muszę odrobinę sprostować :)
      Najbardziej moją aktywność ograniczył brak czasu. Szczególnie jeżeli chodzi o pisanie opowiadań. Niższa frekwencja była dużo mniej ważna, ale na pewno też miała wpływ. Myślę, że będę tu coś systematycznie zamieszczał, ale na pewno nie uda mi się zachować częstotliwości wpisów z początku gdzie miałem sporo opowiadań "w szufladzie" ;)

      P.S. Bardzo cieszy taka regularność w czytaniu bo mam nadzieję, że spełnia się choć troszkę intencja wpisu z zakładki "o mnie" ;) :*

      Usuń
  3. Cieszy mnie to niezmiernie, bo przez chwilę w mojej głowie zagościła myśl, czy przypadkiem nie przyszło ci do głowy to rzucić. A szkoda by było. Jednak skoro sprawy tak się mają, to jestem spokojna ;)

    PS Nie zaprzeczę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No przyszło mi, przyszło ;p
      Ale w sumie zostawiłem tu kawałek siebie i byłoby trudno ;)

      Usuń