poniedziałek, 25 listopada 2013

Drzwi czerwone - "Instrukcja obsługi"

Uwielbiała "zamęczać" facetów tym co robiła im tam na dole . Wiedziała, że zamykając za sobą drzwi po
spotkaniu jej twarz zostanie zapamiętana na zawsze i kojarzyć się będzie z tym najlepszym "czymś".

Nie zawsze tak było. Kiedyś więcej było entuzjazmu mniej wyrachowania. Tylko... jak się okazało mężczyźni nie oczekują entuzjazmu, albo źle... oczekują... w błyszczących i uśmiechniętych oczach w spontanicznym przytuleniu się i w uszczypnięciu ich w pupę gdy przechodzi się obok. W ssaniu lub jak zwykli mówić w swoim towarzystwie "robieniu loda" entuzjazm nie był dobrym doradcą, bywało że wręcz ich blokował.

Pamiętała go jak nikogo innego, lubiła bardzo i gdy w końcu doszło do tego, że mogła mu sprawić przyjemność swoimi ustami usłyszała...:
- Robisz to źle.. - choć wypowiedział to najbardziej ciepło jak potrafił było jak zgrzyt kredy na czarnej tablicy szkolnej.

"Jak to źle?! Przecież wszystkim do tej pory się podobało!" - zakrzyczało jej w głowie i prawie zepsuło cały nastrój. Nie, nie prawie. Cały nastrój szlag trafił.

- Czyli jak? Masz jakieś specjalne wymagania?! - odpowiedziała nawet nie próbując kryć sarkazmu w wypowiedzi. Po czym wstała z kolan i poprawiając zwichrzone ubranie wyszła zostawiając go z opuszczonymi do kolan spodniami. 

Jeszcze wiele godzin później gdy ciągle wściekła piła mocne espresso swojej ulubionej kawiarence po głowie kołatała się myśl - jak on śmiał. Przecież dla żadnego z facetów nie włożyła tyle uczucia w tą czynność. Dla nikogo nie przybrała tak uległej i pogodnej postawy. I... do jasnej cholery... nikomu nie chciała sprawić takiej rozkoszy jak jemu. Wszystko w niej buzowało emocjami, tymi negatywnymi.

Z czasem złość zaczęła się wyciszać stopniowo ustępując miejsce tęsknocie. Brakowało jej ich rozmów, śmiechów i najnormalniejszego towarzystwa. Nie potrafiła zrozumieć dlaczego jeden incydent potrafił wysadzić w powietrze całą fantastyczną relację. Seks na który się zdecydowali (wcale nie szybko, choć miała na niego ochotę od samego początku), zrujnował wszystko jeszcze zanim tak na dobre się zaczął.

Po kolejnych kilku tygodniach, gdy wieczorem popijała swój smutek cierpkim Sauvignon Blanc, ciągle nie mogąc pogodzić się z tym, że to wszystko pękło tak nagle i z tak błahego powodu napisała pierwszy, od czasu "tamtego razu", mail w którym zawarła jedno zdanie.

"Chcę wiedzieć jak..."

Niemal już w momencie naciśnięcia przycisku "wyślij" przeklęła szpetnie w myślach swój zaburzony alkoholem pomysł. Teraz czekały ją dni wypełnione oczekiwaniem na jego odpowiedź, pełne paskudnego uczucia, że "pewnie już o mnie zapomniał" i "zrobiłam z siebie idiotkę". Na szczęście dzięki winu i później porze sen przyszedł łatwo.

Rano, korzystając z weekendu wstała dość późno głodna i ze znajomą suchością w gardle.
Dopiero gdy kończyła przyrządzać śniadanie przypomniała sobie o wczorajszym wieczorze... Nie pobiegła jednak od razu do skrzynki, nie chciała zacząć dnia od takiego rozczarowania. Mocniej zaciskając dłoń na rękojeści noża postanowiła, że dokończy śniadanie, wypije kawę i wtedy zajrzy.

...

Dopiero gdy kuchnię wypełnił ożywczy aromat kawy weszła do pokoju przyciskiem włączając komputer by ten zaczął mielić powietrze gdy ona uzupełni zaparzoną już kawę o największą z możliwych dawek brązowego cukru (tak, żeby nie przekroczyć tej cienkiej granicy gdy aromat kawy przegrywa ze słodkością płynu).

"Odebrane (1)" - na ekranie monitora sprawiło, że podnoszona do ust filiżanka zatańczyła kręgami płynu i musiała zostać odłożona na biurko w obawie przed oparzeniem się.

"Przepraszam, że ukułem Twoje ego. Nie miałem złych intencji. Myślałem, że skoro potrafimy rozmawiać tak bardzo otwarcie nawet na najbardziej intymne tematy to mogłem ci tez powiedzieć o tym. Wybrałem fatalny moment... :/"

Palce zatańczyły jej na klawiaturze, a rytm który wygrywały przerywany był jedynie łykami kawy i brzęknięciem filiżanki o spodek. Dopiero po naciśnięciu "Wyślij" zauważyła, że uśmiech powrócił na jej twarz - cichy towarzysz, którego brak tak bardzo jej doskwierał ostatnimi czasy. Na odpowiedź nie musiała długo czekać.

"Olej na moment faceta, któremu to robisz, ten kawałek ciała na dole (choć nigdy ci tego nie powie) to jego najlepszy przyjaciel. Zrób to więc z jego "najlepszym przyjacielem" na jego oczach. Wierz mi on widząc jak okazujesz mu czułość, jak "romansujesz" z nim jakby był osobną osobą, a nie jego przedłużeniem mimowolnie zacznie być zazdrosny, małe ziarenko które tak zasiejesz będzie w nim pęcznieć, każdy pocałunek złożony na nim, każde ciepło oddechu i każdy dotyk, również ten mocniejszy, będzie wywoływał pragnienie wyrwania cię z tamtej igraszki i rzucenia się na ciebie, a jednocześnie to co z nim robisz będzie go na tyle hipnotyzowało, że nie pozwoli mu nie patrzeć. Zwyczajnie zacznie wariować. Możesz podejrzewać jak się to skończy." 

Znów jej ręce zatańczyły na klawiaturze, krótkim akordem.

"chcę spróbować, spotkamy się?
Będziesz moim "królikiem"?"

Odebrane (1)
":) :) :)
Nie musisz "próbować" - próbowanie kojarzy mi się jakimś egzaminem przed którym się stawiasz zupełnie nie potrzebnie...
Przyjedź do mnie. Mam butelkę wina, którą trzymam dla kogoś kto mi pomoże się z nią uporać i może coś do tego bym ugotował, jeżeli się nie boisz ;) "

"nie boję ;)
Może w końcu moja ciekawość co do tego jak gotujesz zostanie nakarmiona dosłownie i w przenośni ;) "

Zupełnie inny - słoneczny w oczach dzień - rozpoczął się od wstawienia filiżanki do zlewu.
Nie zamierzała się spieszyć, olejek o zapachu mango wypełnił łazienkę swoim aromatem mieszającym się z wilgocią gorącej pary, jednocześnie pokrywając taflę wody w wannie nawarstwiającą się pianą. Nie zwracała na to uwagi będąc zajętą kompletowaniem stroju, ale w świadomości miała już obraz gdy wstawia stopę do wanny przebijając się przez warstwę piany, a później przyzwyczajając się do zbyt ciepłej wody, zanim pozwoli sobie położyć się w niej całkiem i zamykając oczy na moment stanie się kroplą soku płynącą po powierzchni przekrojonego mango.

Metodycznie przeszukiwała szufladę w poszukiwaniu czarno-fioletowego stroju w którego skład wchodził czarny koronkowy stanik, którego miseczki stanowiła siateczkowa koronka poprzetykana gustownie na krawędziach dyskretną fioletową wstążeczką oraz delikatną kokardką z tej samej wstążeczki na połączeniu miseczek. Skąpe stringi z tej samej koronki ozdobione podobną kokardką oraz cienki pas do pończoch z kokardkami w miejscach zaczepienia fiszbinów. Całość zestawu uzupełniały czarne pończochy ze staromodnym szwem z tyłu.

Znów uśmiech wykwitł na moment na jej twarzy gdy całość "pierwszej warstwy" starannie ułożyła na łóżku. Wiedziała jak będzie się w tym czuć i ta myśl mimowolnie połaskotała jej kobiece ego. Bieliznę uzupełnił lakier do paznokci w odcieniu fioletu z kokardek.

"Drugą warstwę" stanowiła ciemno szara garsonka z czarnymi przeszyciami oraz fioletowa koszula i czarne czółenka na dziesięciocentymetrowych obcasach.
Ostatnią stanowił czarny płaszcz "trzy-czwarte", apaszka i skórzane rękawiczki.

Teraz już można było zatopić się w tej pokrytej przesadną warstwą piany kąpieli.

- Niech poczeka... - przeszło jej przez myśl gdy malowała paznokcie i oczy.
Doskonale wiedziała, że seks zaczął się już jakieś pół godziny temu przy wyborze ubrania, zdawała sobie również sprawę, że on też już się z nią kocha starannie oglądając i przesadnie czule dotykając butelkę wina, przecierając kieliszki i wymyślając menu na posiłek. Taak... gra wstępna rozpoczęła się już dawno. Chyba dlatego tak go lubiła - dbał o to.

Nie liczyła czasu jaki upłynął gdy w końcu taksówka zatrzymała się przy szlabanie osiedla na którym mieszkał, jeszcze tylko chwila na zapłacenie kierowcy i charakterystyczny dźwięk domofonu, który od razu odpowiedział zwolnieniem mechanizmu.

Kontrolny "audyt" wyglądu w lustrze windy z obowiązkowym (zdradzającym podekscytowanie i lekkie przejęcie) mimowolnym rozprowadzeniem szminki po ustach w charakterystycznym geście. I już szpilki stukały na drodze do jego mieszkania. Atmosfera gęstniała z każdym krokiem, a w powietrzu czuć było przyjemne napięcie. Gra podjęta podczas samej wymiany maili teraz rozciągała czas każdego kroku w słodki i gesty syrop który oblewał mięśnie karku przyjemnym masażem.

Drzwi otworzyły się zanim zdążyła nacisnąć dzwonek, a w ich świetle ujrzała go ubranego w ciemno szarą koszulę i materiałowe spodnie różniące się może o jeden odcień, całość uzupełniały dość cienki czarny krawat i skórzany pasek z połyskującą klamrą w odcieniu stali nierdzewnej. I oczywiście uśmiech, którego nie można było zignorować i nie odpowiedzieć podobnym.
Przyjemna była również cała ta kurtuazja w tym jak przepuszczał cię w drzwiach, pomagał ci zdejmować płaszcz, całował w policzek i zapraszał do salonu.

Choć miała ochotę rzucić się na niego od progu podejmowała tą grę... wiedziała, że to co dzieje się teraz też budowało w niej uczucie podniecenia. Pierwszy łyk wina, poprzedzony mącącym ciszę pokoju dźwiękiem stukających się kieliszków i to rozpalenie policzków gdy dotarło do nich ciepło wina rozlewającego się w żołądku. Tak, czerwone, pełne tanin, wino zawsze nastrajało ją erotycznie. Pragnienie zneutralizowania tej subtelnej cierpkości słodyczą pocałunku powoli w niej zwyciężało. Objawem tego było prawie wyłączenie się na to co mówił...

Położyła rękę na jego kolanie, niby odruchowo. I lekko wbijając paznokcie w materiał spodni powoli zaczęła przesuwać dłoń coraz wyżej w kierunku jego rozporka. Gdzieś na poziomie resztek kontaktu z tą całą kurtuazją słyszała jak gubi się w swoim monologu... było to tuż przed tym jak place jej dłoni dotarły do rozporka i dotknęły wyprężonego pod materiałem członka....
Klamra paska puściła, a chwilę później guzik spodni...
Znów jej niesporna dłoń zatoczyła kilka kółek masując przez materiał jego nabrzmiałego "przyjaciela"...

Gdy tylko oba kieliszki wina zostały odłożone na stolik, palce jej dłoni pociągnęły za suwak, uwalniając go z jednej z krępujących warstw. Jeszcze spojrzała mu w oczy jakby się z nim żegnała i powoli klęknęła miedzy jego nogami. Dociskając paznokcie do jego brzucha przesunęła nimi w dół zaczepiając mimowolnie o pas bielizny. Jego uniesione na moment biodra pozwoliły zdjąć ją razem ze spodniami do wysokości połowy ud i oswobodzić sterczący w majtkach członek, który z charakterystycznym "klaśnięciem" uderzył o brzuch.

Powoli ujęła go w dłoń zaciskając ją na nim tak, że na pewno czuł lekko wbite paznokcie, a krew która napłynęła do członka została w nim uwięziona, potęgując jeszcze jego erekcję. Pozwoliła sobie przez chwilę na obejrzenie sobie go, zwróciła uwagę na szczegóły jego anatomii, potem opuszkiem kciuka pogłaskała do wzdłuż krawędzi żołędzi jakby głaskała po policzku przyjaciela i w końcu tym samym opuszkiem zatoczyła kilka kółeczek na tym wiązadełku skóry którym przytwierdzony jest do żołędzi napletek. Powoli, tylko lekko zwalniając uścisk powiodła dłonią do jąder, naprężając do granicy bólu wiązadełko, żeby na moment zwolnić uścisk i pozwolić dłoni prześliznąć się po jądrach. Jej zęby mimowolnie zagryzły się na wargach.

Ten facet przed którym teraz klęczała balansował jedynie na granicy jej świadomości. Skupiła się na jego "przyjacielu" jakby dostała do zabawy nową fascynująca zabawkę. Trzymając jego jądra w garści powoli zacisnęła dłoń, nie za mocno i znów ją rozluźniła żeby przesunąć ją i ująć członek. Pociągnęła go do siebie tworząc kąt prosty pomiędzy członkiem a linią brzucha i powoli zbliżyła swoje usta do jego główki.

Niemal wyczuwała jego wzrok na sobie. Gdy prawie dotykała go już ustami, powoli je rozchyliła i chuchnęła na niego najcieplejszym powietrzem jakie mogła z siebie wydobyć - jakby chciała rozmrozić skostniałe ma mrozie palce dłoni....
Znów mocniej zacisnęła na nim swoją dłoń ciesząc się odkrytą prawidłowością związaną z tym, że on "wypręża się" wtedy bardziej i traktując go jako szminkę dotknęła jego czubkiem boku swoich ust przeciągając nim wzdłuż ich krawędzi. Zaciśnięta dłoń odczuwała jak on "żyje" jak reaguje na jej ruchy. To rzeczywiście zaczęło przypominać język ciała kochanków.
W końcu pozwoliła sobie pocałować jego czubek powoli rozwierając usta i wpuszczając go do siebie... niezbyt głęboko. starając się nadać ustom jak największą miękkość przesuwała wargami po samej żołędzi jakby masowała kark zmęczonego przyjaciela.
Znów pozwoliła sobie ścisnąć go trochę mocniej i wyjmując go z ust dmuchnęła na niego cienką strużką powietrza, taką jak dmucha się gorącą herbatę tuż przed dotknięciem ustami rantu filiżanki. Jakby próbowała osuszyć go z tej cienkiej warstwy swojej śliny. Temu dmuchnięciu towarzyszyło kilka energicznych ruchów dłonią wzdłuż jego osi. A chwilę później pozwoliła sobie wsunąć go w swoje gardło na maksymalną głębokość... słyszała jak go tym zaskoczyła, pomieszczenie wypełniło jego jękniecie, poczuła jak wplata jej we włosy swoją dłoń i jak chwytając ją za włosy próbuje nadać jej tempo ruchu... ale to ona tu rozdawała karty... Przytrzymała go przy swoim podniebieniu i językiem zaczęła szybko poruszać na boki drażniąc nasadę jego żołędzi... czuła jak jego dłonie błądzą w jej włosach.
Wysunęła go ze swoich ust i wodząc językiem po jego członku zsuwała się coraz niżej do jego nasady. W końcu delikatnie zaczęła lizać jego jądra, a jej dłoń znów odrobinę ciaśniej zacisnęła się na jego członku. Wargi subtelnie zaczęły skubać jego mosznę, żeby tuż po chwili znów odciągnąć członek od brzucha i wziąć go do ust. To wszystko zaczęło przypominać taniec z całym mnóstwem figur i budujących się zależności, z każdą chwilą poznawała go lepiej, zaczynała dostrzegać te drobne subtelności na które reagował bardziej, na które jego oddech przyspieszał lub pomieszczenie przenikało rozkoszne westchnięcie. Niczym wytrawny tancerz zmieniała sekwencje "figur".

W końcu jego chwyt za jej włosy stał się na tyle "stanowczy", że musiała mu ulec. Lekko zadzierając spódnicę usiadła na nim i pocierając o jego sztywny członek koronkę swoich stringów. Pozwalała mu się powoli rozbierać. Guzik po guziku ustępowała koszula, której rozwarte poły obnażyły koronki stanika. Moment gdy roztarł w palcach sutki, a później zaczął je skubać zębami prze koronkę sprawił, że zaczynała stracić kontrolę. Uczucie jak gromadzi się w piersiach ta cudowna energia sprawiło, że sama wyzwoliła się z garsonki i koszuli, a lekkie odsuniecie na bok materiału stringów, połączone z tym tanecznym ruchem bioder sprawiało że wdarła w nią całą swoją sztywnością, zalewając ciała gorącą rozkoszą.
Nawijając jego krawat wokół swojej dłoni pociągnęła go do swoich ust... kurtuazja już dawno się skończyła, teraz rządziła drapieżność i dzikość. Duszący go zaciśnięty krawat, zęby i paznokcie, rozrywane poły jego koszuli w końcu eksplozja krzyku i ona upadająca w jego ramiona tak wyczerpana, że aż przypominająca marionetkę której ktoś jednym ruchem odciął wszystkie sznurki...

Kolacja była później... wszystko było później... długo później.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz