poniedziałek, 4 listopada 2013

Drzwi turkusowe - "Sen o Kopciuszku"


dla (M)...

Ten czas, gdy ulatuje cała magia relacji, gdy z uśmiechu bliskiej osoby znika blask czegoś co może zaprowadzić cię na ścieżki tak dotąd nieudeptane, a w zamian pojawia się tylko spojrzenie świadczące, że było fajnie.
Ta książka zamykająca się w nieznacznej chmurze kurzu.

Dawno nie miał okazji, żeby pozwolić sobie na nie wstawanie rano i zwinięcie się w kłębek po uszy zaszyty pod kołdrą.


Chciał dać sobie kilka dni na dojście do siebie, na oswojenie w sobie znowu tej niedocenianej przeze niego towarzyszki - samotności. "Przecież nigdy cię nie rozczarowałam" zdawała się szeptać mu do ucha ta część jego natury która lubiła szydzić z jego prób. "Skąd ta niewdzięczność każąca ci mnie zdradzać za każdym razem" - kontynuowała.
Najwidoczniej dobrze się bawiła jego kosztem, ale wiedział również, że ten proces "dopalania" jest mu potrzebny, że ból jaki czuje musi go spustoszyć niczym pożar w australijskim buszu. Inaczej będzie się ranił tym miesiącami lub nawet latami.

Jedno wracało do normy, zaciśnięte bardziej usta zmieniły się w kreskę dyscyplinującą mimikę całej twarzy nie pozwalając jej się rozkleić w spazmie cichego szlochu. "Jestem twardszy niż sam się spodziewam po sobie, każdy znikający kryształek naiwnego romantyzmu czyni mnie odporniejszym" - spróbował ułożyć sobie mantrę, którą mógłby powtarzać zagłuszając inne myśli zanim znów zapadnie w sen na granicy którego balansował.

Szelest pościeli o mały włos nie sprawił, że otworzyłby oczy niwecząc cały swój wysiłek związany z próbami dogonienia jeszcze nocnych marzeń. Uratowała go świadomość, że przecież był sam, szelest mógł świadczyć tylko o jednym - ciągle śpi.

Właśnie dlatego nie zdziwiło go gdy do jego pleców przywarło chłodne ciało kobiety. Czuł cudownie miękkie piersi i biodra obejmujące jego pośladki idealnie dopasowaną "łyżeczką". 

Rozkosz i subtelność tego dotyku musiała być kochaną nagrodą jego podświadomości, za ten cały smutek. Jakby chciała go pocieszyć podsyłając mu obraz który musiał wywołać jego uśmiech. I wywołał. Czuł jak się rozpręża, jak napięcie i skulenie powoli się oddala. Z zadowoleniem poczuł jak jej twarz przytula się do niego, a jej ręka wsuwając się pod jego łokciem obejmuje go w tali i kładzie się dłonią na jego piersi.

Uwielbiał ten pół sen nad ranem gdy lekko obudzony mózg sprawiał, że mógł ingerować w swoje senne fantazje. Efekt był taki jakby grało się w filmie ze scenariuszem pisanym na bieżąco. Szkoda, że takie sny zdarzały się tak rzadko, a to że przybrały jej formę było niczym wygrana na loterii.

Bogactwo szczegółów było tak niesamowite, że mógłby przysiąc, że to jawa.

Łaskotanie jej włosów na plecach, delikatny pocałunek na swoim karku w końcu jej dłoń którą ujął unosząc do swoich ust i delikatnie pocałował. Wszystko odbywało się bez ani jednego słowa ani obrazu bo w obawie, że czar zaraz pryśnie nie próbował nawet otwierać oczu ani ust. Zresztą nie były mu do niczego potrzebne - kształt jej dłoni znał doskonale, nawet zapach kremu do rąk nie pomyliłby z żadnym innym.

Kolejny tak delikatny, że aż płochliwy pocałunek musnął jego kark, a uwolniona dłoń zaczęła powoli przesuwać się po jego piersi i brzuchu jakby bardzo delikatnie próbowała go obudzić. Kolejne muśnięcia i dotyk paznokci na jego skórze zaczynały układać się w bardzo subtelny, prawie nie wyczuwalny rytm, który przenosił się na oba ciała sprawiając, że zaczynały lekko wyczuwalny taniec ze sobą drażniąc tą całą masę receptorów na skórze stykającej się ze sobą w tej "łyżeczce".

Sięgnął za siebie, swoją dłonią delikatnie głaszcząc jej pośladek, dalej pociągnął swój ruch po zewnętrznej stronie jej uda aż do kolana i z powrotem do krągłości biodra.

Nie otwierając oczu obrócił się w okół własnej osi zwracając się twarzą do niej i ujmując ją w tali docisnął do siebie. Tyle razy marzył by poczuć jak wtula się w niego, jak jej piersi dotykają jego klatki piersiowej, a biodra zaplatają w ciasnym uścisku. Było tak jak sobie wymarzył. Czuł jak jej uda poddają się naciskowi jego uda i rozstępują się wpuszczając je aż do oporu, aż jego udo zatrzymało się na mokrym już i niesamowicie gorącym łonie dociskając rozwinięty kwiat warg i łechtaczki. Czuł jak jej dłoń dotyka czule jego policzka i jak usta które odnalazły się po omacku dzielą się swoją miękkością i rozpaleniem.

Delikatnie naparł udem na jej łono na co ona odpowiedziała równie subtelnym ruchem miednicy czym wznowili swój specyficzny taniec ciała sprawiający, że wszystko zafalowało w rytm przyspieszanego oddechu, a pocałunki wzbogacone zostały o skubnięcia zębami i nieśmiałe uśmiechy. 

Jej dłoń, błądząca do tej pory po jego boku i pośladku, sięgnęła do jego sztywnego od dawna członka i zaczęła masować go swoim ruchem. To właśnie to nieznośne rozognienie między jej nogami i brzuchu sprawiało, że potrzeba czułości stopniowo ustępowała pragnieniu poczucia go w sobie. Dzięki czemu pierwszy raz w życiu był świadkiem jak "bierze to na co ma ochotę". Sprytnym ruchem położyła się na nim opierając się na łokciach i korzystając z tego jak bardzo jest sztywny, a ona mokra, przywarła łonem do jego podbrzusza i zaczęła zsuwać się biodrami w jego dół, tak, że jego członek sam znalazł drogę do jej gorącego wnętrza.

Czuł poruszenie w jej oddechu gdy metodycznie nadziewała się na niego w tempie, które wywoływało tysiące doznań z każdym centymetrem którym ją wypełniał. Każde powolne, trwające kilka sekund, nadzianie się na niego było niezależną zgodą na bycie zdobytą, każde sprawiało, że ulegała mu bardziej zatracając się w rozkoszy. A teraz gdy położeniem dłoni na jej karku znów pokazał, że pragnie jej ust, stała się "jego kobietą", przynajmniej na ten jeden poranek, cały świat zniknął. Liczył się tylko aksamit jego ust tak kontrastujący z dziennym zarostem, biodra obejmowane jej udami i to delikatne pocieranie się sutek o jego piersi gdy jego miednica podtrzymywała melodyczne falowanie ich obcowania.

Wszystko było idealne... rytm oddechu, jego dłonie dotykające policzka, palce przeczesujące jej włosy. Miękkie usta skubiące napięte do granic sutki, czy zarost z premedytacją ocierający się o piersi wywołując przyjemny dreszcz.

Były dłonie oparte o ścianę, gdy klęcząc nad jego twarzą pozwalała pieścić się tam ustami, czując jak jej wilgoć płynie po jego ustach, policzkach i brodzie.

Była dłoń przetrzymująca jej włosy i nadająca rytm gdy ustami piesciła jego członek oraz wzrok skierowany ku górze gdy czerpała przyjemność z mimiki jego twarzy nie potrafiącej się bronic przed wyrażaniem tego jak wielką przyjemność mu sprawia.

Punkt bez powrotu zbliżał się z każdą sekundą, narastająca eksplozja spełnienia pęczniała w organizmie osiągając rozmiary gigantycznego balonu który gdy pęknie, zetrze wszystko z powierzchni ziemi. W swoim szaleństwie wyprężyła się do pozycji "najeźdźca" powodując że jego napięty do granic członek w niej naparł na przednie ścianki pochwy z bezlitosną precyzją, a miażdżona siłą przywarcia do niego łechtaczka bombardowała umysł intensywnością doznań, tym większych, że jej kręcące na nim młynek w intymnym tańcu biodra potęgowały efekt, aż w końcu świat skurczył się w spazmie i eksplodował feerią tak znajomych skurczów pochwy i cudownej euforii każdego centymetra ciała. Jego dłonie złapały ją mocno w biodrach i nie pozwalały przestać torturując rozkoszą. W końcu grymas wykrzywił jego twarz, a wytrysk nasienia rozlał się w niej z całą intensywnością.

Dopiero wtedy opadła na niego tak jak pada się w ramiona ukochanej osoby.

Tylko oddechy i mokre włosy świadczyły o tym co zdarzyło się w tym sennym porannym łóżku. Czas zniknął - liczyła się tylko ta bliskość.

W oddali przebijał się jakiś niecierpliwy dźwięk starego zegara bijącego godzinę, który wywołał u niej znajomą panikę. Z jakiś irracjonalnych powodów zerwała się z łózka, wyrywając z jego objęć i prawie wybiegła z pokoju.

* * *

Brzęczący nieznośnie budzik w końcu osiągnął swój cel.

Otwierając oczy zdał sobie sprawę, że nigdzie nie ma zgubionego pantofelka, który mogła zgubić podczas tak pospiesznej ucieczki... chyba że uznać za niego lepki ślad nasienia na jego brzuchu i to drżenie serca, które nie mogło uwierzyć, że to był tylko sen...

2 komentarze:

  1. Wspaniały poetycki opis, tak się rozmarzyłam. Jestem w związku, ale przeraźliwie samotna, tak mi brak czułości i bliskości. Poza dzieckiem nastoletnim przepadającym za swoim ojcecm, nic mnie chyba z moim partnerem nie łączy. Twój blog pozwala mi uciec od rzeczywistości. Pisz dalej, powodzenia, a ja będę nadal czytać i marzyć ! Pozdrawiam serdecznie,
    Amaranta

    OdpowiedzUsuń