czwartek, 23 stycznia 2014

Drzwi czerwone - "Kolacja"

Wieczór zapowiadał się wyśmienicie. Po gorącej i aromatycznej kąpieli poruszałaś się po mieszkaniu otulona miękkim szlafrokiem. Podekscytowanie jego odwiedzinami sprawiało, że ostatnie krzątanie się pomiędzy poszczególnymi pomieszczeniami wykonywałaś tanecznym krokiem uśmiechając się: do stroju który leżał starannie rozłożony na łóżku, do rozmrażających się steków, nakrytego stołu i świec które rozmyślnie ułożyłaś w takich częściach pokoju dziennego by światło elektryczne nie było wam potrzebne. 

Przygotowania szły bez zarzutu. Specjalnie zadbałaś o każdy element wieczoru, jakbyś już od rana chciała celebrować ten jeden dzień gdy mogliście się spotkać.
Wino, jedzenie, wystrój, sukienka, bielizna, zapach perfum i współgrający z nim zapach świec wreszcie muzyka na specjalnie skomponowanej i nagranej płycie. Skoro miało to być jedno spotkanie musiało być właśnie takie - niczym wykwintne wino miało działać na nos, zachwycać refleksami barw i odurzać kubki smakowe nutami smaku. No tak, jeszcze jedno powinno mieć genialny finisz wspomnień jaki po sobie pozostawi.

Dwie godziny przed jego umówionym przyjazdem skończyłaś makijaż i otworzyłaś butelkę wina dając mu czas na pooddychanie. Rozsiałaś się wygodnie na sofie przymykając wzrok i delektując się sączącą się z głośników muzyką. Miałaś jeszcze przynajmniej godzinę zanim zaczniesz się ubierać.

Nie zraziło cię, że nie odebrał telefonu, gdy chciałaś się zorientować się czy jego podróż przebiega zgodnie z planem. Przecież to normalne, że mógł nie mieć zasięgu, albo najnormalniej nie chciał rozmawiać podczas jazdy.

O umówionej godzinie spotkania zapaliłaś świece i dom rozświetliły ciepłe barwy płomyków uwodzone przez majaczące półcienie, za każdym razem gdy przechodząc obok wzbudzałaś delikatny podmuch wiatru zmuszający płomienie do zatańczenia.

Godzinę później zdenerwowanie przeradzało się już w złość...

"Wystawił mnie..." - kołatało ci się po głowie. Gorzki aromat złości, rozczarowanie i poczucia własnej naiwności zamieniał twoje usta w wąską kreskę. "Mógł chociaż wysłać sms-a, jeżeli nie miał odwagi zadzwonić". Wiedziałaś, że zbierająca się w głowie chmura gradowa myśli w końcu znajdzie swoje ujście i albo odbije się to na nim, albo... co było bardziej prawdopodobne... na tobie samej. Gdy zaczniesz piętnować swoją naiwność w samobiczowaniu się.

Ostatnie nadzieje na uratowanie wieczoru umarły kolejną godzinę później razem z sześcioma próbami dodzwonienia się do niego, dwoma kieliszkami wina i połową wytopionych świec.

Rozebrałaś się z sukni, którą nagle znienawidziłaś przelewając na nią całą złość i ostentacyjnie ubrałaś znoszony T-shirt i ulubione choć pozaciągane domowe dresy. Starannie modelowaną fryzurę związałaś z tyłu w niestaranny kucyk i włączając kolejny kawałek z płyty nalałaś trzecią już lampkę wina rozsiadłaś się po turecku w fotelu.

Gdy zamierzałaś zrobić sobie kolejną już dolewkę, czując że to wino cię rozumie i stopniowo koi twoje rozgoryczenie, odurzając powoli, łagodność muzyki została zgwałcona nagle natarczywością dzwonka do drzwi.


Z pewnym opieszaniem wynikającym z zaskoczenia podeszłaś do drzwi. Ostrożnie zajrzałaś przez wizjer. To co zobaczyłaś spowodowało, że prawie wytrzeźwiałaś i zupełnie zapomniałaś o swoim stroju. Szybko przekręciłaś zamek w drzwiach i otworzyłaś na oścież.

W drzwiach stał on.

Wyglądał jak zjawa. Był kompletnie przemoczony deszczem który na nim zamarznął. Sine usta dygotały jak w febrze, a drżące czerwone dłonie trzymał przed sobą jakby był jakim stworem z bajek. Siedem nieszczęść te zdecydowanie za mało powiedziane.

- Prrrzeprrrraszzzam... - mówienie sprawiało mu zdecydowaną trudność.

Twoja złość wyparowała momentalnie, podobnie jak odurzenie alkoholem. Działając instynktownie wprowadziłaś go do środka. Zdjęłaś z niego sztywną zamarzniętą skorupę półpłaszcza tylko po to by odkryć że pod spodem też wszystko było mokre. Rozbierałaś więc dalej, marynarkę, koszulę... spodnie...

Posadziłaś na sofie bo nie był w stanie podnieść nogi, żeby ułatwić ci zdjęcie spodni... skarpety w końcu slipy.

Z sypialni zabrałaś kołdrę, koc i poduszkę. Otuliłaś go, a z barku wyjęłaś butelkę whiskey nalewając mu solidną szklankę, którą musiałaś mu przytrzymywać przy ustach bo całą by rozlał przez te drgawki.

Gdy wypił już kilka solidnych łyków, odstawiałaś ją i poszłaś po suszarkę do włosów po drodze włączając czajnik. Wróciłaś z ręcznikiem, suszarką i przedłużaczem. Zanim wpięłaś go do sieci łyknęłaś spory haust z jego szklanki. Potem usiadłaś na jego kolanach pomiędzy kołdrą, a nim i zaczęłaś najpierw wycierać, a potem suszyć jego włosy. Choć powoli wracały mu kolory na twarzy to nawet przez materiał czułaś jak bardzo jest wyziębiony. Odłożyłaś na moment suszarkę i ujmując jego telepiące się dłonie położyłaś na swojej tali pod koszulką, dociskając swoimi by ich nie zabrał. Jakby ktoś przytknął ci do ciała zmrożony metal, aż musiałaś na chwilę wstrzymać oddech, po chwili przesunęłaś dłonie wyżej bo twoja talia tak zmarzła, że nie dawała już ciepła na którym ci zależało.

Gdy włosy były już suche i ciepłe, działałaś dalej. Nie zastanawiałaś się. Zdjęłaś koszulkę i spodnie i znów usiadłaś mu na kolanach. Choć nie w głowie było ci kochanie się z nim to w kontakcie z jego zimnym ciałem poczułaś jak sutki piersi nabrzmiały ci mocno.

- Przepraszam... telefon mi padł. Kilka kilometrów temu złapałem gumę na dwóch kołach. Musiałem iść na piechotę. Samochód został gdzieś na poboczu.

- Ciii... później mi opowiesz. Teraz zrobię ci herbatę. - powiedziałaś zostawiając go znów samemu pod kołdrą. Było z nim lepiej ale wciąż nieznacznie dygotał.

Wstawiłaś ponownie czajnik i rozkręcając na maksa kaloryfery w mieszkaniu rozłożyłaś na nich jego ciuchy. Alkohol krążący w twojej krwi znów się ujawnił gdy tylko trochę zeszło z ciebie to całe przejęcie "akcją ratowniczą". Uśmiechnęłaś się sama do siebie na myśl o tym, że paradujesz po domu jedynie w samych figach, a mężczyzna, który teraz powinien jeść z tobą stek siedzi nagi i dygoczący w salonie. Dopiero teraz przywołała ci się w myślach jego skurczona z zimna męskość.

Przerzuciłaś się szlafrokiem, nawet nie przewiązując się w pasie i zalałaś herbatę na specjalne okazje kiedy potrzebowałaś się rozgrzać. Aromat pieprzu, kardamonu i cynamonu momentalnie uderzył nozdrza.
Wracając do niego z herbatą widziałaś, że z każdą chwilą jest lepiej, już nie patrzył osowiały gdzieś w punkt za horyzontem postrzegania, a rozglądał się po twoim mieszkaniu hipnotyzowany baskiem świec.

Przyjął od ciebie kubek z herbatą otulając go dłońmi by jeszcze je dogrzać.

- Takiego rozwoju wypadków się nie spodziewałam - powiedziałaś powoli - dopuszczałam, że możemy wylądować w łóżku, ale że zaczniemy od rozbierania... - dodałaś siadając obok niego pod kołdrą z wyraźnym rozbawieniem jakie cechuje ludzi po tym gdy otarli się o jakieś niebezpieczne wydarzenia, a jednak wyszli z tego bez szwanku.

Uśmiechnął się.
- Chyba teraz ja będę musiał oddać ci to ciepło które straciłaś tuląc mnie.

- Nie mogłabym - a po chwili dodałaś - gdybym nie miała pewności że już całkiem wydobrzałeś.
Mówiąc to, ośmielona alkoholem delikatnie paznokciem zaczęłaś sunąć wzdłuż jego uda, zmierzając do tego dramatycznie wyziębionego facecika. Nie zastanawiałaś się... chyba bardziej zależało ci na sprawdzeniu czy rzeczywiście już mu ciepło. Dopiero z opóźnieniem docierało do ciebie, ja to może być odbierane. Ale było już za późno żeby się wycofać.
Gdy dotarłaś dłonią między jego, zauważyłaś jak zmarznięta moszna mocno otuliła jądra, a jego męskość ciągle była skurczona i zimna pomimo, że uda i reszta ciała wydawała się już rozgrzana.

- Dobra, nie wiem co sobie o mnie pomyślisz, ale muszę to zrobić.

Klęknęłaś między jego nogami schowana pod kołdrą i przytuliłaś jego męskość do swojego policzka. Była naprawdę zimna w porównaniu z twarzą rozgrzaną alkoholem. Przez myśl przeszło ci tylko - "A co tam, nie jestem już nastolatką" - i chuchając na niego ciepłym powietrzem zaczęłaś całować jego jądra i członek. Gdy czułaś, że zaczyna rosnąć w twojej dłoni, pocałowałaś jego końcówkę powoli wsuwając ją do ust.
Jeszcze był chłodny w porównaniu z ciepłem ust, ale to jak się do ciebie prężył pokazywało, że nie jest tak z nim źle. Ujęłaś go mocniej u nasady by stał się jeszcze bardziej sztywny i wsunęłaś go tak głęboko do gardła, że aż łzy napłynęły ci do oczu. A gdy go uwolniłaś, kołdra została gwałtownie odkryta jakby ktoś nagle chciał zdemaskować co robisz tam w ukryciu.

- Chyba nie sądziłaś, że ujdzie ci to na sucho! - powiedział z udawanym oburzeniem i unosząc cię na swoich ramionach spytał - którędy do łóżka?

Wskazałaś jedynie palcem, a on poniósł cię we wskazanym kierunku rzucając bezceremonialnie na łóżko.

Wszedł na nie na czworaka i nachylając się na tobą skubnął zębami sutek od razu łagodząc ból miękkością swoich ust i języka. Systematycznie centymetr po centymetrze zaczął schodzić w dół z pocałunkami, pieszcząc brzuch, łaskocząc językiem pępek i pieszcząc wzgórek łonowy i pachwiny nóg. Miękkie i gorące pocałunki zaczęły pieścić twoje wargi sromowe, a język torując sobie między nimi drogę zaczął subtelnie masować łechtaczkę. Fale gorąca sprawiały, że wilgotniałaś z każdą sekundą. Rozpalona ciało bezwiednie zaciskało uda na jego głowie to znów rozchylały je szeroko bu ułatwić mu dostęp do ciebie. Opętany język wsuwał się w ciebie najgłębiej jak tylko potrafił, a złapane pod kolanami nogi zostały uniesione do klatki piersiowej tak, że twoja miednica uniosła się nieznacznie odsłaniając przed nim twój "skarb" w całej okazałości. Zasysał do swoich ust twoje wargi i łechtaczkę dociskając ją językiem do swojego podniebienia by za moment ją uwalniać i jedynie muskać swoimi wargami, albo delikatnie skubać zębami.
Słodkie pojękiwanie którego nie byłaś w stanie powstrzymać tylko go stymulowało do jeszcze odważniejszych pieszczot, w końcu gdy czułaś że zbliża się orgazm, uwolnił twoje nogi i wsunął się w ciebie gwałtownie do samego końca. Całując usta powoli zaczął się w tobie poruszać.
Ręce z którymi nie wiedziałaś co zrobić uchwyciły jego pośladki, wbijając w nie swoje paznokcie, a uda zacisnęły się na nim oplatając go mocno klamra nóg. Teraz czułaś go bardziej. Kolejne fale gorąca zalewały twoje ciało. Coraz bardziej mu ulegałaś, jakbyś topiła się w jego dłoniach.
Odwrócił cię na brzuch i unosząc twoje biodra nacisnął dłonią na plecy zmuszając do wypięcia się na niego. Znów wszedł w ciebie, przytrzymując za biodra i z czasem zaczął posuwać z taką intensywnością, że twoje pośladki uderzały o niego z charakterystycznym klaśnięciem. Falujące piersi pocierały sutkami o pościel co doprowadzało cię do szaleństwa. W końcu przygniótł cię swoim ciężarem dociskając do pościeli i wznosząc cię na kolejne wyżyny rozkoszy wchodził w ciebie, całując i błądząc językiem po małżowinie ucha.
Musiałaś głośno oddychać przez zęby by próbować odwlec w czasie ten moment gdy eksplodujesz w środku orgazmem, ale nie na wiele się to zdawało. Znów obrócił cię jak słodką marionetkę i zarzucając twoje nogi na swoje ramiona kontynuował tą rozkoszną destrukcję. A gdy zaczęłaś krzyczeć targana orgazmem, którego nie dałaś rady już odwlekać uwolnił twoje nogi i kładąc się na ciebie zakneblował ci usta swoim pocałunkiem.
Czas zniknął, nie wiesz ile to trwało zanim jęknął u uwolnił w tobie swoje nasienie, ale nikt inny nie wzniósł cię tak wysoko...


2 komentarze: