środa, 8 stycznia 2014

Drzwi bordowe - "Podróż służbowa cz. 6 - Przymiarki"

z cyklu "podróż służbowa" cz. 1cz. 2cz. 3cz. 4 i cz. 5 (czytanie chronologiczne wskazane ;> ).

c.d.


Poranek był przewidywalny. Klasyczna poranna toaleta, kawa zamiast śniadania, uzupełnienie niewielkiej walizki o kosmetyki i już klucz z charakterystycznym dźwiękiem obracał zapadki zamka. Później była cisza na klatce schodowej zgwałcona miarowym i zdradzającym pewność siebie stukotem obcasów i dźwiękiem windy. Chłód porannego wiatru na twarzy utrwalił maskę, którą ubierałaś do pracy każdego ranka, a starannie spięty "koński ogon" nie pozwolił na wymkniecie się z pod kontroli ani jednemu kosmykowi.

Znajomy mercedes stał zaparkowany nie daleko furtki osiedla. Gdy tylko się zbliżyłaś drzwi otworzyły się i wyszła ku niej znajoma pani szofer, jak wolałaś o niej myśleć, bo "asystentka" jakoś nie leżało ci w głowie. "Pani szofer" nosiło wystarczające pokłady twojego pogardy i całkiem nieźle bilansowało twoje ambiwalentne uczucia do tej kobiety. Zabrała od ciebie walizkę, chowając ją do bagażnika, po czym otworzyła ci drzwi samochodu.


W środku siedział on. Nawet nie zwrócił głowy w twoim kierunku. Wszystko odbyło się bez głośnie... Niemy dojazd, niema odprawa, lot... który na szczęście wypełniła muzyka w słuchawkach, akapity przewodnika po kraju kwitnącej wiśni oraz sen... a może lepiej nazwać to... hibernacją.

Po siedemnastu godzinach lotu i jednej przesiadce najbardziej nie dziwiło to, że podekscytowanie przesłania zmęczenie podróżą, a że siedemnaście godzin temu w Warszawie było rano i tu też jest rano. Jakby człowiek wskoczył do magicznego portalu, a cały ten lot mu się przyśnił, albo był dziwną iluzją.

Po odbiorze bagaży nastąpił szybki transfer do hotelu, a potem zapowiedziane zakupy poprzedzone dość europejskim śniadaniem już w jednej z restauracji centrum handlowego.

Wiedziałaś, że będziesz zdana na niego w tym miejscu, ale to co działo się na zakupach kompletnie cię zaskoczyło. Szłaś za nim do sklepu do sklepu, którego nazw nawet nie znałaś, albo nie byłaś w stanie ich odczytać i odbierałaś to co zgarniał z wieszaków. Później w pokojach przymierzeń ubierałaś na siebie sukienki, garsonki, garnitury, a on decydował co jest kupowane a co nie. Trzeba przyznać, że oko miał bardzo wprawne. Wszystko co wybrał nie dość, że cechowało się dużą elegancją to jeszcze pasowało rozmiarowo jak ulał i tylko w jednej niezwykle eleganckiej szarej sukience z brylantowymi i platynowymi przeszyciami nie do końca czułaś się swobodnie. Wysoka stójka i ciasny krój wymuszały funkcjonowanie na permanentnym wdechu i ze stale wyprostowaną szyją. Gdy tylko zasugerowałaś, że nie zbyt swobodnie się w niej czujesz powiedział z tajemniczym uśmiechem...

- Czy przypadkiem nie miałaś ufać mi bezgranicznie w tej podróży?

To ucięło wszelki dalsze obiekcje. Jedynie w swoich "wyszczekanych" myślach rzuciłaś mu - qrwa, kupujemy ich tyle że mam nadzieję nigdy jej nie ubrać.

Na koniec weszliście do sklepu z bielizną.

- Bieliznę zabrałam ze sobą - rzuciłaś trochę bez przekonania.

Na co on jedynie rzucił ci spojrzenie powtarzające ten sam przekaz co w sytuacji z szara sukienką.
W sklepie podeszła do was piękna Azjatka, która przywitała się z nim w serdeczny, daleko odbiegający od słynnej japońskiej etykiety, sposób. Powiedział coś do niej w języku autochtonów na co ona wyraźnie się uśmiechnęła i zaprosiła cię do mniejszego pokoju, gdzie poprosiła cię o rozebranie się. Z biegłością doświadczonego krawca zdjęła z z ciebie wszystkie potrzebne wymiary, a na koniec odwiesiła na wieszak porzucone przez ciebie ubranie zostawiając jedynie szpilki.
Trwało to dłuższą chwilę zanim wróciła z pierwszym kompletem. Na szczęście temperatura w pomieszczeniu była tak dobrana by nagość nie sprawiała dyskomfortu.
Pierwszy komplet składał się z ciemno szarego, prawie czarnego,  biustonosza, stringów, pasa do pończoch przełamanych czarnymi koronkami. Całość uzupełniały czarne pończochy. Ubrany określał nową dla ciebie definicję komfortu zarówno pod kątem jakości materiału jak i doboru rozmiaru.

- Pan prosił o zaprezentowanie mu się - powiedziała kobieta opiekująca się tobą idealną angielszczyzną i wyszła.

Nałożyłaś więc szpilki i z poczuciem satysfakcji jaki jaką dawało ci to co zobaczyłaś w lustrze wyszłaś z pokoju.
Nawet on nie był w stanie ukryć uśmiechu na widok ciebie. Odważnym krokiem i błyszczącymi oczami, niczym modelka na wybiegu, pokonałaś dzieląca was przestrzeń zawracając tuż przed jego nosem.

Jego wyraz twarzy, który dostrzegłaś kątem oka podczas obrotu świadczył, że pierwszy komplet został dobrany.

Podobnie było z czerwonym, zawierającym gorset i czarno fioletowym kompletem.

W zasadzie powinnaś już kończyć bo opiekująca się tobą ekspedientka, nie domykając za sobą drzwi, poszła spakować wybrane stylizacje, gdy twoim oczom przez szparę w drzwiach ukazał się komplet o który w życiu byś się nie podejrzewała, że możesz się nim zainteresować. Na wieszaku tuż przy drzwiach wisiała plątanina skórzanych pasków nabitych, błyszczącymi chłodnym blaskiem, płaskimi ćwiekami.
To chyba ten jego wyraz twarzy podczas pierwszej prezentacji sprawił, że coś cię podkusiło. Po cichu poprosiłaś ekspedientkę o podanie ci go oraz, że w przypadku gdy przypadnie ci do gustu zapłacisz za niego osobno.
Wcale nie było łatwo ubrać to na siebie. W oczy rzucało się brak miseczek stanika, a jedynie skórzane obwódki dopasowane jednak tak, że tworzyły specyficzny "push-up" i rozcięte w kroku skórzane figi. Uwagę przykuwała również aksamitność skóry. Dopełnienie stroju stanowił dość ciężki łańcuszek zakończony klamerkami do zaciśnięcia na sutkach piersi i obroża z metalowym kółkiem na tyle szerokim by swobodnie wsunąć w nie palec wskazujący i pociągnąć do siebie.
Może przymiarka była jakąś fanaberią, kaprysem chwili, ale teraz gdy pod wpływem stroju twoje piersi nabrzmiały z podniecenia, co skutkowało znajomą twardością sutków, wiedziałaś że musisz mieć ten strój, nawet gdybyś go miała nigdy nie wykorzystać. Aż syknęłaś z rozkoszy zapinając klamerkę na piersi i mruknęłaś gdy po zapięciu drugiej zrozumiałaś dlaczego łańcuszek był ciężki. Zrobiłaś się mokra na samą myśl, że ktoś "niechcący" mógłby zahaczyć o łańcuszek i delikatnie pociągnąć...

Strój okazał się koszmarnie drogi, ale świadomość z jaką zagościł w twojej głowie i jakie instynkty potrafił w tobie obudzić sprawiała, że wart był każdej ceny...

c.d. jutro ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz