Mierzę…
czułość Twojego dotyku na kilometry
a miękkość Twoich ust na minuty
Żeby się nie zgubić w gąszczu znaczeń
wykreślam w głupiej głowie mapę
Zaznaczam…
rzeki cudownej czułości
szczyty powrotów do moich ust
i jeziora oddanych spojrzeń
A później przychodzi mgła
i chcę w afekcie podrzeć mapę
bo wszystko mi zniknęło
Siadam skulony pod drzewem
w nadziei że wiatr Twoich słów
odsłoni mi mój mały „raj utracony”
W którego centrum (pewnie) siedzę potrzebuję jedynie poczekać na wschód słońca
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz