czwartek, 9 stycznia 2014

Drzwi bordowe - "Podróż służbowa cz. 7 - Bezsenność".

z cyklu "podróż służbowa" cz. 1cz. 2cz. 3cz. 4cz. 5 i cz. 6 (czytanie chronologiczne wskazane ;> ).

c.d.


Do hotelu wróciliście dopiero późnym popołudniem. Twój "przewodnik" pokazał ci kawałek miasta
opowiadając różne anegdoty ze swoich wcześniejszych podróży. Dziwiło cię, że tak bardzo się tu zmieniał. Na twoich oczach robił się rozgadany i wręcz przyjacielski. Tylko czasem gdy "przyłapywałaś" go na beztroskim śmiechu na moment gasł i stwarzał dystans.

Do pokojów rozeszliście się około 23, bez żadnego konkretnego planu na dzień następny.

Problem polegał na tym, że w Polsce była własnie godzina szesnasta i sen nie miał najmniejszej ochoty nadejść.
Rozpakowałaś więc wszystkie zakupy, jeszcze raz przyglądając się im uważnie i z niekłamanym zadowoleniem stwierdzałaś, że są wyjątkowo eleganckie i stylowe. Rozpakowałaś swoją walizkę, przepstrykałaś kanały telewizji zatrzymując się co chwilę na jakimś egzotycznym programie rozrywkowym, który w Europie zszokowałby najbardziej liberalne osoby. Trochę czasu zajęło ci studiowanie instrukcji pokoju bo wstyd się przyznać, ale nie potrafiłaś zapanować na wertikalami w oknach. Okazało się, że jak większość elektryki w pokoju reagują na polecenia głosowe w języku japońskim i angielskim. W końcu sięgnęłaś po zabraną ze sobą książkę książkę.

O drugiej w nocy miałaś już wziąć prysznic, gdy komórka na stoliku nocnym zadrgała, a wyświetlacz rozjaśnił SMS.

 Na wyświetlaczy pojawiło się: "Zawsze mam problem z przestawieniem się na ten czas." - odpowiedziałaś niemal natychmiast - "Ja też nie mogę zasnąć, mam nadzieję, że rano nie będę wyglądała jak zombie ;)"

Po chwili telefon zadzwonił.
- Jutro w planie mamy wycieczkę. Specjalnie dałem nam czas na aklimatyzację i nie musimy szybko wstawać. Może masz ochotę na wino? - usłyszałaś w słuchawce.

- Mam... Może tym razem u mnie? - odpowiedziałaś

- Będę za dwadzieścia minut... Mogłabyś ubrać tą szarą sukienkę, którą dziś kupiliśmy?

- Tak... myślę, że tak... - odpowiedziałaś bez przekonania.

Bez entuzjazmu ubrałaś tą sukienkę, wiedząc, że najbliższy czas spędzisz na wdechu i bez możliwości wygodnego usadowienia się w fotelu, ale obiecałaś nie uzewnętrzniać swoich obaw i obiekcji posłusznie wbijając się w ten piękny szaro-metalizujący koszmar. Z jednym jednak nie byłaś sobie w stanie dać rady, zamek na plecach był całkowicie poza twoim zasięgiem i musiałaś zdać się na jego pomoc gdy tylko przyjdzie. Przekornie jedynie nie ubrałaś stanika. Niech go dręczy ta świadomość przez najbliższy czas, bo będzie musiał zauważyć jego brak podczas zasuwania.

Przyszedł szybciej niż się zapowiedział, ubrany w ciemnoszare spodnie i dobrze dopasowaną koszulę w tym samym kolorze. W tali odcinał go czarny skórzany pasek z klamrą, która oprócz zegarka była jego jedyną biżuterią. Tylko rozpięty guzik pod szyją i brak krawata zdradzał pewne rozluźnienie. W dłoni trzymał, sądząc po kształcie butelki, burgundzki czerwony pinot noir oraz dwa kieliszki, które musiał na moment odłożyć bo obróciłaś się do niego tyłem odsłaniając nagie plecy i zamek wcinający się głęboko, prawie w linię pośladków.
Na wszelki wypadek wzięłaś przesadnie głęboki wdech gdy go zasuwał. Czułaś jak suknia zaczyna cię krępować, jak odbiera ci swobodne rozluźnienie mięśni brzucha, a stójka zabiera ci swobodę ruchów głową. Mimo wszystko uśmiechnęłaś się do niego, gdy podejmował porzucone wino i kieliszki.

- To jakaś kara? - rzuciłaś zaczepnie.

- Nie - odparł całkiem poważnie i zupełnie nie podłapując twojej zaczepki - będziemy negocjować z osobami, które mają absolutnego hopla na punkcie swojej etykiety. Musisz nabrać odpowiednich nawyków bo widziałem już bardziej błahe powody niepowodzenia negocjacji niż "zbytnia swoboda strony europejskiej". Potraktuj ją jako urządzenie do ćwiczeń i staraj się z niej korzystać najczęściej jak tylko możesz.

Wiedziałaś, że mógł cię zbyć zwykłym "bo tak mi się podoba", a mimo wszystko wyjaśnił ci to w dość wylewny jak na siebie sposób.

Butelka wina opróżniła się dość szybko. pomimo, że na fotelu musiałaś siedzieć niczym prezenterka dziennika informacyjnego, czyli na samym jego końcu, wyprostowana jak struna i z krępująco wręcz złączonymi nogami. bawiłaś się dobrze. Cieszyła się swoboda waszego kontaktu, taka kiedyś nierealna. Czułaś, że właśnie jak dobre wino zaczyna się przed tobą otwierać, jak z zimnego formalisty przeobraża się na twoich oczach w nastoletniego chłopaka. Alkohol, którego druga butelka została zamówiona w recepcji, rozluźniał wam języki i rozświetlał iskierkami oczy, które coraz częściej i coraz dłużej igrały ze sobą w odważnych spojrzeniach.
Rozmowa płynęła naturalnie, a znikająca kolejna butelka wina budziła twoją śmiałość. W końcu się zdecydowałaś się na pewien krok...

- Czy skoro, ja muszę ufać ci przez cały czas, czy ty mógłbyś mi zaufać raz,  nie zadawać żadnych pytań i niczego nie kwestionować? - spytałaś pomimo wszystko z pewną obawą w głosie.

- Mógłbym - uśmiechnął się w odpowiedzi.

- Zacznijmy od tego, że pomożesz mi się trochę wyswobodzić - odpowiedziałaś uśmiechem na jego uśmiech.

Gdy stanął za tobą i powoli zaczął rozsuwać zamek spódnicy czułaś jak wraca do ciebie życie. Jak najpierw szyja, a później klatka piersiowa zyskują swobodę, która teraz jest jak dar. To było cholernie fajne uczucie.
Gdy zamek znajdował się na wysokości serca przerwałaś mu, wiedząc, że już dalej sobie poradzisz.

- A teraz siedź tu grzecznie, za moment wracam - powiedziałaś i zabierając jedną z toreb z zakupami do łazienki zostawiłaś go samego w apartamencie.

Obawa, że mógłby ci zasnąć na fotelu była nieprzyjemnym zgrzytem myśli, który na szczęście szybko zdusiłaś. Pośpiech byłby najgorszym doradcą. Starannie ubrałaś prawie każdy element skórzanego stroju. Prawie, bo dla obroży miałaś zupełnie inny plan. Choć odsłaniał niemal wszystko dawał poczucie władzy i wewnętrznej siły. Poszczególne paski i troczki dyscyplinowały ciało i z premedytacją projektanta uciskały i opinały te miejsca na ciele, które odpowiadały za tą, pomijaną często, zwierzęcą część pożądania. Ujęłaś w dłonie miękkie piersi i jakby przygotowując je na rozkosz zgniotłaś w dłoniach, w finalnej części masażu rozcierając w palcach sutki. Odpowiedziały niemal natychmiast przyjemnym naprężeniem. Najdelikatniej jak tylko się dało zacisnęłaś na nich klamerki łańcuszka. Choć "delikatność" w tej czynności i tak miała pikantny odcień bólu. Ubrałaś szpilki, a całość okryłaś miękkim hotelowym szlafrokiem.
Obrożę, która od progu zdradziłaby twój ukryty strój schowałaś w zaciśniętej dłoni za sobą.

Wcale nie spał. Rozpromienił się na twój widok.

- Myślałem, że będziesz się w coś przebierać, ale nie sądziłem że będzie to hotelowy szlafrok - powiedział z serdecznym, przekomarzającym się uśmiechem.

- Ciii... - przytknęłaś palec wskazujący wolnej dłoni do ust - Moja noc, moje zasady - dodałaś zupełnie poważnie.

Obeszłaś go i stanęłaś za jego fotelem. Poza zakresem jego wzroku powoli rozciągnęłaś obrożę przykładając mu do szyi. Drgnął, ale uszanował "twoje zasady". Zacisnęłaś ją dość mocno, tak jak zaciskała się stójka szarej sukienki na twojej szyi. Znów stanęłaś przed nim i ciągnąc za pasek szlafroka uwolniłaś jego poły. Wdziałaś, że rozgadany chłopiec pijący wino z dziewczyną zniknął, a jego spojrzenie nabrało ostrego i drapieżnego odcienia.
Szlafrok opadł za ciebie, a ty unosząc wysoko nogę dotknęłaś butem jego piersi i pchnęłaś go na oparcie fotela. Stopa ubrana w but zaczęła zsuwać się po jego torsie i brzuchu, aż znalazła się na jego kroczu. Nacisnęłaś lekko, tak by poczuł to co ty gdy zapinałaś klamerki.
Zdejmując nogę wsunęłaś palec wskazujący w oczko obroży i pociągnęłaś go za sobą do sypialni. Jego uległość sprawiała ci satysfakcję, a mózg wariował o obrazów tego co zamierzałaś mu zrobić.

Zatrzymałaś go tuż przy łóżku i ciągnąc za obrożę zmusiłaś do zbliżenia twarzy do twoich ust, tylko zamiast pocałunku, którego się spodziewał lubieżnie polizałaś jego policzek od żuchwy po kość policzkową, a drugą ręką bezceremonialnie rozpięłaś klamrę jego pasa wypruwając go brutalnie ze szlufek i ciskając na łóżko na wypadek gdyby miał ci się przydać do skrępowania jego ruchów. Utrzymując go za obrożę, którą trzymałaś ku górze, żeby nie czuł się zbyt swobodnie zaczęłaś rozpinać jego koszulę i spodnie. Wsunęłaś dłoń pod poły koszuli i naciskając paznokciami na skórę torsu powoli zaznaczałaś na niej ślady swoich paznokci. Patrzyłaś jak subtelne zmiany mimiki jego twarzy zdradzały emocje jakie w nim zaczynają buzować. Gwałtownym ruchem do barków i w dół wzdłuż ramion zdarłaś z niego koszulę, po czym zbliżając usta do jego ucha tak blisko że niemal muskałaś jego małżowinę wilgotnymi od błyszczyka wargami, szepnęłaś władczo...

- Stój.

Po czym pocałowałaś jego ucho, błądząc językiem po małżowinie i gryząc delikatnie płatek ucha. Zaczęłaś zjeżdżać z pocałunkami w dół po krawędzi szyi, barku i piersi. Stopniowo klękając, skubnęłaś zębami sutek jego piersi tuż po tym gdy nawilżyłaś go swoją śliną. Wraz z tym jak przechodziłaś do klęknięcia, całowałaś jego brzuch, a potem chwytając za pas slipów, zdjęłaś je z niego razem ze spodniami z taką gwałtownością, że wyprężony do granic członek sprężynując uderzył z klaśnięciem o brzuch...

Był posłuszny, honorowy - stał i czasem tylko drgał zaskoczony i może lekko oszołomiony, ale posłuszny. Jedynie oddech i sterczący niczym drąg członek zdradzały jak "gotuje" się w środku.

Odpięłaś klamerkę z łańcuszka, sprawiając ulgę udręczonej piersi, a potem drugą. Jego sterczący członek był jak gwóźdź wbity pod kątem w ścianę - przewiesiłaś przez niego łańcuszek i obwinęłaś dookoła członka lekko zaciskając. Penis drgnął niczym pies przykuty do budy i ujadający trochę ze strachu, a trochę w obronie domostwa.... Końcówki łańcuszka przełożyłaś między jego udami w kierunku pośladków i rozkładając je w obie strony po bokach bioder powiodłaś do przodu spinając klamerki ze sobą na jego brzuchu. Całość kształtem przypominało perwersyjne figi, ale miało tą właściwość, że każdy jego nierozważny ruch sprawiłby, że pętla, która i tak była dość ciasna, zacisnęłaby się gwałtownie. Jego członek też to wiedział. Pozbawiony trochę odpływu krwi nabrzmiał żyłkami i zyskał twardość, która podniecała i rozpalała wyobraźnię.

Teraz mogłaś dodać odrobinę miodu do tych "tortur". Delikatnie pocałowałaś końcówkę "twojego zakładnika" - drgnął.
Chuchając na niego gorącym powietrzem powoli otaczałaś go swoimi ustami. To on był teraz twoim kochankiem, nie ten facet na górze. To z nim właśnie się całowałaś, tak miękko i czule jakby był twoim pierwszym chłopakiem. On odwdzięczał się delikatnym drganiem i pulsowaniem.
Ujęłaś go w dłoń, masując jego kształt i sięgając czasem do jąder.
Twoje usta stawały się coraz odważniejsze... z czasem pozwalałaś sobie "zahaczyć" go zębami lub wsunąć w gardło tak głęboko, że nosem dotykałaś jego brzucha. Wiedziałaś, że to co teraz robisz nie pozostawało bez echa, słyszałaś jego westchnięcia i kątem oka widziałaś jak mimowolnie zaciska pięści. Czasem nawet w zapomnieniu próbował pchnąć go biodrami głębiej w twoje usta i wtedy łańcuszek zaciskał się na tyle, że znów karnie stał, choć wszystko w nim szalało.
Wstałaś i obracając się do niego plecami, tak że jego członek dotykał pośladków i elementów stroju powoli rozkołysałaś biodra drażniąc go dotykiem. Obrazy, które pojawiały się w twojej głowie sprawiały, że robiłaś się mokra. Nie przerywając masowania go pośladkami ujęłaś w dłonie swoje piersi, pomruk rozkoszy jaki mimowolnie wymknął się z twoich ust musiał działaś na niego. Słyszałaś jak nierówno oddycha. Czułaś, że osiągasz to co zamierzałaś, choć stał posłusznie, jego wytrzymałość sięgała zenitu.
Obróciłaś się i zwolniłaś klamerki łańcuszka - on musiał czuć się podobnie jak ty gdy rozsuwając zamek na plecach sukni uwalniał cię z jej krepującego usztywnienia. Łańcuszek opadł bezładnie na dywan, a ty znów powoli przejmując kontrolę nad obrożą pociągnęłaś go za sobą na łóżko.
Musiał być uległy, ciasnota smyczy idealnie go dyscyplinowała. Podążał za tobą po łóżku na czworakach, a gdy znalazł się w miejscu do którego chciałaś go zawieść zmusiłaś go ruchem dłoni trzymającej obrożę do położenia się na plecach. Leżał teraz na środku łóżka z głowa na poduszce. Klęcząc na wysokości jego głowy przestąpiłaś nad nim sprawiając, że nad jego twarzą balansowała płynnymi, tanecznymi ruchami twoja wilgotna szpara. Drażniłaś się z nim czasami obniżając biodra na tyle by musnęła jego ust. Łapczywość z jaką próbował cię lizać w tych momentach zdradzała jak bardzo był nakręcony.
W końcu dałaś mu to czego pragnął w tym momencie najbardziej na świecie. Dostał twoją łechtaczkę do wylizania. Szalony język błądził po niej tak intensywnie, że zalewająca cię rozkosz zmusiła cię do oparcia rąk o ścianę u wezgłowia łóżka, zmrużenia oczu i zagryzania warg. Tracąc kontrolę, usiadłaś na nim trochę mocniej, dociskając jego usta do niej. Posuwistymi ruchami zaczęłaś ocierać ją o jego usta, czując oprócz miękkiego i wilgotnego języka szorstkość całodniowego zarostu. Sięgnęłaś za siebie i niczym kowbojka przytrzymująca się łęku siodła gdy "bestia" pod nią za bardzo wierzga, uchwyciłaś jego członek. Twoje ciało wygięło się w ekstatyczny łuk. Płynęłaś po jego brodzie i policzkach swoją wilgocią. Dopiero świadomość tego, że za moment możesz tego nie wytrzymać i uwolnić buzującą w tobie rozkosz w fali orgazmu otrzeźwiła cię na tyle by stopniowo wycofać się nad jego biodra.
Chwytając jego zamglony ekstazą wzrok nadziałaś się na niego... powoli, bardzo powoli... jego członek, tak chłodny w porównaniu gorącem, które w tobie buzowało wypełniał cię centymetr po centymetrze. Zwolniłaś dłoń która go trzymała i usiadłaś na nim do końca. Powoli zaczęłaś się nad nim poruszać, w górę i w dół. Niczym rozpędzający się pociąg stopniowo przyspieszałaś. Twoje dłonie powędrowały do końskiego ogona, wprawianie zwalniając spinającą włosy gumkę i rozrzucając ich wachlarz po ramionach.
Widok takiej ciebie wstrząsnął nim wewnętrznie, wiedziałaś, że jego serce trzepocze jak koliber. Oddychał już tylko przez usta i co chwilę przymykał bezwiednie oczy jakby pragnął zapisać na "twardym dysku" mózgu ten obraz.
Twoje piersi, uwięzione w "uprzęży" stroju podskakiwały miarowo podczas każdego ruchu, a oplatające je w okół skórzane paski bezwzględnie przykuwały twoją wagę. Musiałaś do nich sięgnąć bo wibrujące mrowienie podniecenia w ich wnętrzu za bardzo przyciągało twoją uwagę. Ujęłaś je na jego oczach i zaczęłaś ugniatać. Fala orgazmu niebezpiecznie wzbierała...

Z jego członkiem w tobie obróciłaś się plecami do niego i opierając ręce na łóżku mocno przyspieszyłaś. Coraz obszerniejsze ruchu wręcz wychlapywały z ciebie soki powodując głośne chlapnięcia przy kontakcie twoich pośladów z jego podbrzuszem. Słyszałaś jak jęczy, czułaś jaką nutę błagania i obłąkania w tych jękach.

Uniosłaś biodra i wycofałaś się na tyle by wsiąść do ust jego mokrego członka. Smakował tobą. Twoje pośladki i szparka znów nalazły się nad jego twarzą. Obłąkany język tańczył po tobie dziko i chaotycznie wnikając na przemian w obie twoje dziurki. Nie wytrzymywałaś... by złapać oddech przestałaś go ssać, a ujęłaś go w dłoń i mocną nią pieprzyłaś wyginając plecy w łuk.

Doprowadzona do granic znów się obróciłaś i chwytając za oczko obroży zmusiłaś go do tego by usiadł oparty o ścianę. Usiadłaś na jego członku całując mokre od twojej wilgoci usta, piersi ocierające się o jego tors doprowadzały cię do szaleństwa. Przerwałaś pocałunek bu móc głośno pojękiwać...

Dopiero teraz złamał twój zakaz i złapał twoje piersi mocno je gniotąc w swoich dłoniach.
Chwyciłaś go mocno ręką za kark i jeszcze mocniej zaczęłaś go ujeżdżać, nawet to solidne łóżko przejęło ten ruch i mocno obijało ścianę pokoju.

Zamknęłaś oczy i w niemym krzyku odleciałaś!!!

Ciało jeszcze siłą rozpędu nadziewało się na niego, a ostatnim świadomym momentem był jego krzyk i siła nasienia tryskającego w ciebie.

Potem opadłaś na niego jak lalka której nagle ktoś wyłączył prąd.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz