niedziela, 11 sierpnia 2013

Drzwi czerwone - "Sąsiadka"

Letnie urlopowe przedpołudnie dokuczało światłem odbijanym od monitora komputera, a sączące się minuty pomagała przepychać mocna kawa zaparzona zaraz po obudzeniu się po zarwanej nocy. Lubiłem te rwane noce gdy w domu zostawałem sam na kilka dni wakacji.

Niemal automatyczne przełączanie się pomiędzy stronami Internetu, przerywane cichymi siorbnięciami kawy zakłócił, agresywny jak na porę dnia i moje zaspanie dzwonek do drzwi. 

"Kogo niesie?!" - zgrzytnęło niemile w moich myślach i z ociężałością odzwierciedlającą mój stosunek do gości podniosłem się z krzesła odruchowo poprawiając włosy poszedłem w kierunku drzwi.
Mimowolnie skontrolowałem swój wygląd w lustrze przedpokoju i z zadowoleniem stwierdziłem że nie było tak źle jak się czułem.

Spojrzenie w judasza sprawiło, że całe zaspanie ulotniło się niczym kropla padająca na rozgrzaną do czerwoności blachę.

Znów nerwowo poprawiłem poprawione już włosy i ręka powędrowała do zamka drzwi.

Otworzyłem je na oścież, inaczej niż zwykle, gdy tylko uchylam wąską szparę prze którą wychylam głowę 
i mimowolnie rozpromieniłem się bo przed drzwiami stałaś ze szklanką.

"Masz może cukier?" spytałaś lekko speszona
"Wejdź, mam.." rzuciłem robiąc Ci przejście.
"Od razu przepraszam za bałagan, nie spodziewałem się gości..."

Szpilki stuknęły o panele, a ja wskazałem ci aneks.

"Mam nadzieję że w zamian za cukier napijesz się za mną przynajmniej kawy"

Pstryknąłem czajnik i zacząłem zasypywać filiżankę kawą gdy oparłaś się o blat, chyba mi się przyglądając. Nie popatrzyłem żeby sprawdzić ale czułem ciepło na uszach.

Woda gotowała się szybko, już za moment czajnik oznajmił dźwiękiem że można zalewać kawę... starałem się nadać automatykę swoim ruchom i ukryć pod nią lekkie zdenerwowanie.
Nawet się udawało...

Miałem zapytać "Ile słodzisz?", ale zdecydowałem się zabrać cukier do drugiej ręki bo w pierwszej brzęczała już na spodku filiżanka kawy.
Zbliżałem się do ciebie powoli, ostrożnie stawiając kroki, żeby przypadkiem się nie potknąć.

Teraz dopiero podniosłem wzrok na tyle, żeby zobaczyć jak odkładasz na bok szklankę z którą przyszłaś i stoisz oparta pupą i rękami o blat.
Gdy byłem już blisko, położyłem kawę i i cukier po obu stronach ciebie, najszerzej jak tylko się dało.

Cisza i zdenerwowanie brzęczało wręcz w uszach. To "ta" cisza, nie jakaś zwykłe bezdźwięczne coś.
Po odłożeniu kawy ciągle się do ciebie zbliżałem, tylko że wolniej, łamiąc z każdym uderzeniem serca tą intymną strefę kilkunastu centymetrów od ciała.

Gdy nasze spojrzenia się spotkały widziałem jak jesteś zdenerwowana, niczym zagonione w róg nieoswojone zwierzę nie wiedziałem czy nie rzucisz się do ucieczki odpychając mnie, czy pozwolisz się dotknąć.
Uniosłaś lekko głowę, na sekundę przed tym jak dotknąłem ustami Twoich ust... coś w Tobie wygrało, a coś przegrało...

To już nie miało znaczenia... miękkość i delikatność pocałunku rozlewała się po ciele zalewając je endorfinami. Świadomość i poczucie winy ulatniało się w tej chwili z rodzaju tych kiedy czas się zatrzymuje.
Tylko narastające pożądanie i elektryczność sytuacji sprawiło że moja ręka zaczęła błądzić po twojej tali poczynając sobie coraz odważniej, a usta zaczynały lgnąć do siebie coraz bardziej łapczywie.

Nie przerywając pocałunku złapałem cię w tali sadzając na blacie i szybko wypełniając sobą przestrzeń pomiędzy lekko rozwartymi nogami.
Położyłem dłonie na Twoich kolanach i zacząłem wsuwać je pod spódnicę wiodąc nimi w kierunku bioder i siłą rzeczy podciągając Twoją spódniczkę, aż przesuwając się wzdłuż bioder ujęły cię za pośladki. Wtedy gwałtownie docisnąłem cię do swoich bioder, a ty mimowolnie zaplotłaś na mnie swoje nogi i ręce.

Guzik po guziczku, nie odrywając od ciebie ust, zacząłem rozpinać Twój sweterek...a gdy się już z nim uporałem oplotłem cię w tali jedna ręka drugą wsuwając pod bluzkę, wiodąc nią po nagiej linii klatki piersiowej, aż do stanika zgniatając pierś przez miseczkę stanika.
Czułem jak płonęłaś....

Przesunąłem dłoń z piersi na wysokość mostka i wsunąłem ją pod ten element stanika gdzie spotykają się fiszbiny podtrzymujące jego konstrukcję i przesunąłem ją w bok, ujmując pierś pod miseczka. Była tak rozogniona... a sutek po którym przesuwały się moje palce gwałtownie przybierał na twardości... wpuściłem go w przestrzeń pomiędzy kciuk i palec wskazujący ściskając go i rozcierając dość mocno w palcach... aż przerwałaś pocałunek żeby cichutko westchnąć.

Widziałem jak oczy zaszły ci tą fajną mgłą zatracenia.

Ujmując cię za rękę zacząłem prowadzić cię w kierunku sypialni delektując się stukotem szpilek o panele podłogi.

W sypialni panował przyjemny półmrok, bo w trosce o nie nagrzanie pomieszczenia przez świecące o tej porze z tamtej strony słońce okno zasłaniały szczelnie dość ciężkie zasłony.

Zacząłem od zrzucenia ci z ramion sweterka, który wylądował u Twoich stóp, w jego ślady poszła spódniczka nad którą zręcznie przestąpiłaś, a ja wykorzystałem tą chwilę gdy byłaś w ruchu żeby sprawić że usiadłaś na łóżku.

Powolutku uniosłem Twoją stopę i zdejmując z niej szpilkę zbliżyłem paluszki stopy do ust składając na nich pocałunki, a potem wsunąłem je do swoich ust. Czułaś jak ciepło moich ust rozchodziło się po Twojej stopie gdy zaczynając od dużego palca zaczynałem ssać palce po paluszku.
Potem zrobiłem ci to samo z drugą nóżką przyprawiając cię nastrój rozpalenia.

Szybkim ruchem zdjąłem podkoszulek ciskając go w kąt pokoju, mimowolnie odsunęłaś się w stronę środka łózka robiąc mi miejsce, a ja klęcząc pomiędzy Twoimi nogami znów cię pocałowałem rozpinając za Tobą klamerkę stanika, a zdejmując go naparłem na ciebie tak że położyłaś się na łokciach.

Przerwałem pocałunek i wracając do klęknięcia przez materiał majteczek przesunąłem po Twojej szparce nasadą swojej dłoni. Wiedziałem że ci się to spodoba, masowałem cię coraz mocniej czując jak materiał powoli nasiąka wilgocią, a Ty mimowolnie zaczęłaś subtelnie poruszać biodrami pocierając się o moją dłoń. Czułem jak Twój oddech przyspiesza a Ty oparta na łokciach z uwagą śledzisz co ci robię co chwila odchylając głowę do tyłu jakbyś starała się zapanować nad rozkoszą jaka rozlewała się po tobie.

Wsunąłem dłonie pod Twoje pośladki i sprawnym gwałtownym ruchem zdjąłem je z Twojej pupy. Zbliżyłem do ciebie usta i zacząłem powolutku lizać cię, zlizując wilgoć. Szczypiąc ją wargami i wsuwając w ciebie język. Twoje dłonie zaczęły tańczyć w moich włosach a uda raz po raz zaciskały się na mojej głowie. Moje pieszczoty stawały się coraz bardziej łapczywe, język zaczynała wirować niczym w transie. Oddychałaś głośno balansując na granicy orgazmu całkowicie już rozpalona. Nie odrywając od ciebie ust nie poradnie zdejmowałem swoje spodnie i majtki, tak że gdy oderwałem od ciebie usta żeby znów pocałować rozognione wargi i poczuć dotyk Twoich piersi na swojej klatce mimowolnie wszedłem w ciebie.

To było jak przytkniecie zapałki do beczki prochu, byłaś tak mokra że wszedłem w ciebie od razu na pełna głębokość. Czułe że wybuchłaś w środku, w rozpaleniu oplotłaś mnie udami a dłonie wbiły się palcami w moje pośladki.

Nie panowałem nad sobą, poruszałem się szybko, wpijając usta w twoją szyję.
Słyszałam ja oddychasz i łapałem rytm tego oddechu, na efekty nie trzeba było długo czekać pierwszy stłumiony krzyk wydobył się już po chwili, a dłonie zacisnęły się na moich pośladkach jeszcze mocniej jakby próbując mnie dopchnąć do ciebie. Nie przerywałem, czułem jak prawie skręca cię pode mną z ekstazy, opętane usta szeptały "jeeszzzczzzeee..." i słodko pojękiwały. Orgazm który w tobie szalał był cały czas podkręcany przeze mnie kolejnymi mocnymi i szybkimi pchnięciami... niczym jazda nad przepaścią z wciśniętym do deski gazem, każdy zakręt wydawał się tym ostatnim.

Aż w końcu, pojawił się taki skurcz, że zacisnęłaś na mnie nogi tak mocno że uniemożliwiłaś mi jakikolwiek ruch a Twoją twarz wykrzywił nieprzytomny spazm.
Zostałem taki uwięziony z zaciskającą na mnie rytmicznie pochwą.... aż po chwili uścisk zelżał, a Ty opadłaś na łóżko niezdolna nawet do uśmiechu. Przynajmniej przez jakiś czas ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz