piątek, 30 sierpnia 2013

drzwi szare - "narodziny relacji"

Nie do końca jestem pewien czy powinienem to zamykać za szarymi drzwiami, bo przynajmniej połowa posta nie zawiera nic kontrowersyjnego, jedynie druga część może pytaniem wkraczać w to wszystko co w związkach "niestandardowe" (a może jednak standardowe)... Ale dość tych tłumaczeń. Do rzeczy.

Pamiętacie jeszcze jak rodzi się to coś między partnerami? Pamiętacie pierwsze ukradkowe spojrzenia? Banalne wymiany zdań gdy żadne z was nie jest zainteresowane o czym mówicie, a jedynie samym faktem rozmowy? 

Albo może teraz... bardziej bezosobowo, przez Internet, często nawet jedynie z wyobrażeniem tylko osoby. Pamiętacie jak rodzi się fascynacja? Jak myśli coraz częściej uciekają wam w stronę tej osoby... jak wywołują one bezwiedny uśmiech?
A co później? Przypominacie sobie?

Rozmowy w których coraz lepiej się znacie, gdy wkraczacie na grunt coraz bardziej osobisty. To ten etap gdy lekki strach zastępuje delikatne mrowienie, subtelna ekscytacja. Pozwalacie tej drugiej osobie na "więcej", na odważniejsze spojrzenia, na dotyk... może na pierwszy niezręczny pocałunek z okazji jakiś życzeń, taki na oczach innych, ale wewnętrznie smakujący jakby był niewiadome czym...

Chciałbym was o coś spytać, bo być może nie zwróciłyście na to uwagę... Zauważyłyście ile przekraczacie granic wtedy? Jak subtelnie stawiacie krok za krokiem dalej za granica swojej natury? To już nie jest wasze terytorium znajdujecie się na pasie ziemi niczyjej - potknięcia tutaj mogą boleć. Trochę przypomina to taniec na polu minowym, krążycie w okół siebie i każdy krok może wszystko zniszczyć.

Ale czy to stąpanie poza granicą codziennej egzystencji nie jest fantastyczne? Czy nie sprawia, że "czujemy, że żyjemy"?

Gdyby jeszcze nie to, że każdy kolejny krok wydaje nam się dwa razy trudniejszy ;)

Świetlicki napisał o tym świetnie w jednej ze swoich piosenek... przynajmniej ja odbieram ten fragment jak własnie rodzenie się relacji (przypadku jego piosenki bardzo poważnej relacji).

I co? I pożar. To bardzo powoli się zaczynało. 
Najpierw mnóstwo blasków, zapachów, drobnych świateł.
Teraz płonie. Poważnie.
Ogień stawia swoje stopy ostrożnie.

Ja to sobie tańczę..
..siedząc przed lustrem, nieruchomy, z zamkniętymi oczami.
Tańczę to sobie, ja to sobie tańczę.
Wyjąc bezgłośnie, postępując tuż za ogniem, powoli.. 
..powoli, powoli..

Najbardziej podoba mi się to: "postępując tuż za ogniem".
Jak to jest stawiać stopy po jeszcze ciepłym popiele gdy ogień wypala i przesuwa granice? Często się wam to zdarza?

Czy posiadanie stałego partnera pozbawia was tego? Wydaje mi się, że nie bo TO czasem zdarza się niezależnie. Spotyka się kogoś zupełnie przypadkowo i nagle on/ona wchodzi wam do głowy. Czasem bardzo głęboko. Tak głęboko, że zamykając oczy podczas seksu z partnerem jesteście z kimś innym?

Wiem, zarzuciłem was pytaniami. Dlatego nie wyróżniam żadnego na czerwono jak zwykłem to robić. Powiedzmy, że nie ma pytania najważniejszego. Po prostu liczę, że zabierzecie głos w sprawie przekraczania granic.

18 komentarzy:

  1. Ciekawe jest to twoje spojrzenie na "przekraczanie granic".
    W moim przypadku to było raczej "wtargnięcie na zakazane terytorium". Zakazane, bo zamknięta w sobie po przejściach- zerwaniu z kimś na kim mi wtedy bardzo zależało,( ale wszystko skończyło się zbyt szybko podobnie jak się zaczęło), nie miałam większej ochoty na kolejne znajomości.... Jednak nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że spotkałam pokrewną duszę, kogoś z kim mogłam pogadać bez żadnych zahamowań tak po prostu o wszystkim. I właśnie te wyobrażenia osoby, której nigdy nie widziałam sprawiły, że "ciekawość wzięła górę", jaki on jest, co będzie kiedy się już spotkamy...rozczarowanie czy może wzajemna fascynacja? Nie znałam jeszcze takiego uczucia....nic nie wiedziałam o NIM a już czułam jakieś takie uczucie "motylków", wiem, wielu osobom może to wydać się dziwne, ale tak już jest budujemy w swojej wyobraźni obrazy osób z którymi rozmawiamy, potem one rosną, z czasem mogą się zmieniać ale w głowie mamy ten "nasz" obraz jaki sobie namalowaliśmy. A kiedy już dochodzi do tego spotkania w realnym świecie...zdarza się, że wszystko mija ale i jest czasami tak że wszystko dopiero zaczyna się na prawdę. Ze mną właśnie tak było, bałam się tego co mnie czeka, tego "pierwszego razu"... przekroczenia granicy "niewidzialności i wyobrażeń" ale nie żałuję, że to zrobiłam. Nowe doświadczenia, inne spojrzenie na siebie i wszystko wokół, nagle świat wokół mnie nabrał barw, moich barw. A i ja stałam się zupełnie kimś innym otworzyłam się na ludzi, wyszłam zza parawanu własnych obaw i porażek..... Uwielbiam przekraczać granice i łamać zasady. A ON ciągle siedzi mi w głowie :) ale podoba mi się to i nic bym nie zmieniła. Już jestem bardziej otwarta na świat i ludzi i coraz częściej zdarza mi się "wejść na czyjeś terytorium" :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Motyle w brzuchu, fascynacja drugą osobą, fajne uczucie. Szkoda tylko, że tak szybko mija.(M)

    OdpowiedzUsuń
  3. Może przez to ma coś z narkotyku, ulegamy mu choć znamy prawdopodobny scenariusz...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Narkotyki uzależniają, a to chyba już nie jest takie fajne....;)M.



      Usuń
    2. No tak, ale mi chodziło bardziej o to "odurzenie" które oferują... Zresztą znam relacje które uzależniły tak samo bardzo i tak samo nisko sprowadziły...

      Mój ulubiony Świetlicki napisał kiedyś: "wszystko jest w mózgu, nigdzie więcej... " - cholernie prawdziwe niestety lub stety ;)

      Usuń
    3. Wiem o co Ci chodziło, podpuszczam Cię troszeczkę..;)

      P.S. Lubię to...:)M

      Usuń
  4. Wcale nie musi minąć...możemy zadbać o to aby trwała (fascynacja) jak najdłużej. Ale tylko od nas zależy w jakim kierunku pójdziemy. Czy będziemy za wszelką cenę dążyć do miłości, zakochania czy tylko pozostawimy sobie tego kogoś na "deser" po czymś co mamy na codzień. Myślę, że to drugie wyjście jest lepsze.... Zawsze możemy żyć nadzieją...może jeszcze kiedyś... ;)
    Przynajmniej ja tak wolę choć moja codzienność to nuda, zero elektryczności ale zdarzają się chwile kiedy czekam na coś co ma się wydarzyć....czuję to tam "w środku" i wtedy moja radość z "przekroczenia granicy" jest ogromna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. " Czy będziemy za wszelką cenę dążyć do miłości, zakochania czy tylko pozostawimy sobie tego kogoś na "deser"" - zawsze zastanawiało mnie na ile można sobie nad tym zapanować. W teorii wygląda to fajnie, ale pewnie w praktyce trudno zachować równowagę w zaangażowaniu i z czasem wszystko się "przewraca".

      Usuń
    2. No tak...równowaga. Często o niej zapominamy, zwłaszcza kiedy zbytnie zaangażowanie bierze górę nad rozsądkiem, albo kiedy wydaje się nam, że to co czujemy to już miłość ;)
      Zazwyczaj mylimy to uczucie z zauroczeniem, które mija tak szybko jak się pojawia. Tyle tylko, że wtedy , kiedy już się pozbieramy "do kupy" szybciej stajemy w pionie i łatwiej jest przywrócić tę równowagę, którą straciliśmy. Chociaż wiem, że zauroczenie mija, ale może wtedy ta "druga strona" [deser ;) ] spojrzy na nas zupełnie inaczej i z jego strony nastąpi kolejny przypływ uczuć.... I tak bywa...sama to przeżyłam więc mogę co nieco powiedzieć...

      Usuń
    3. Tak... wydaje mi się, że dwoje świadomych tego ludzi potrafi tak lawirować i długo podtrzymać tą ekscytację... mało tego może z tego się wykluć jakaś poważna miłość albo jeszcze poważniejsza dojrzała przyjaźń (taka na serio, a nie taka jaką "obiecują" dziewczyny rzucanym chłopcom ;) ).
      A co do zauroczenia... nie ganiłbym tego od zauroczenia wszystko się zaczyna - w sumie o zauroczeniu pisałem ten post przecież :>

      Usuń
    4. Ale ja w żadnym razie nie ganię zauroczenia.... lubię ten stan kiedy wszystkie myśli uciekają do jednego miejsca. Kiedy zasypiając myśli się tylko o tej jednej osobie a budząc się od razu uśmiechamy się na jej wspomnienie :). Tylko szkoda, że wszystko tak szybko mija, w życie wkrada się szara rzeczywistość, przychodzą myśli typu "jak długo jeszcze", "czy ja naprawdę jestem dla niego/niej ważna", i jeszcze inne, które sprowadzają nas na ziemię.
      Co do świadomego podtrzymania ekscytacji sobą nawzajem..... to masz rację, potrzeba do tego wielkiej zręczności, bo jeżeli już coś się "rodzi", jakieś uczucie to trzeba go pielęgnować w najróżniejszy sposób i może naprawdę kiedyś przerodzi się to w coś bardzo silnego i głębokiego...może w końcu spotka nas ta prawdziwa miłość. Kiedyś przeczytałam takie mądre zdanie, które utkwiło mi w pamięci...."Jeżeli dwoje ludzi jest sobie przeznaczonych, to odnajdą się prędzej czy później...i pokonają wszystkie przeszkody, żeby być razem".

      Usuń
    5. Jak dla mnie najważniejsze są dwie sprawy:
      1. Dawanie swobody
      2. Dbałość o "Małe rzeczy"
      (nie koniecznie w tej kolejności) ;)
      Wtedy można zakładać trwałość relacji. O "chemii" nie pisałem bo to jakaś podstawa.

      Natomiast w przeznaczenie nie wierzę. Raczej uważam, że wbrew pozorom, osób mogących być kimś ważnym jest sporo. Tylko, że to zupełnie nie wystarcza, potrzeba się choć odrobinę odkryć na początek, zaryzykować otwartość, a potem obie strony muszą wykazać olbrzymią determinacją. Warunków jest wiele dlatego rzadko dochodzi się do "szczęśliwego finału".

      Usuń
  5. Czytam tak Twoje wpisy i nasuwają mi się pewne spostrzeżenia.Z góry przepraszam,możesz tego nie publikować ale zawsze wychodziłem z założenia że takie blogi powstają w celu,pośredniego rozwiązywania swoich problemów,przez ich autorów. Mam wrażenie że gnębi Cie jakiś problem,ale nie chcesz wprost zapytać,i stąd te dyskusje. Czytelnicy udzielają Ci czasem bardzo trafnych odpowiedzi,ale Ciebie to nie zadowala. Sam wiele razy miałem problem ze zwróceniem się o pomoc,czy poradę do kolegów,Ty masz łatwiej,jesteś anonimowy. Piszesz o zauroczenia z którego miałaby być przyjaźń?? Jeśli się kimś zauroczysz to chcesz z nim być. Chyba że NIE MOŻESZ?! I stąd ta chęć swobody...
    Mick

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie szukam pomocy :)
      Mam swoje zauroczenia, ale bardziej mnie zastanawia jak było u innych.
      Drążę i pytam, żeby wejść odrobinę poniżej poziomu tych "oczywistych odpowiedzi" - bo relacje składają z tych niuansów. Zresztą o nie się najczęściej też "wykładają".

      Usuń
  6. I TU CIĘ MAM!!! fatalne zauroczenie,czy nie spełniona miłość często stają się obsesją. Jak ktoś wcześniej napisał-Albo to Ty kogoś nieszczęśliwie kochasz albo ktoś Ciebie. A może trójkącik! :) I powiem Ci tak,nie łataj tu dziur emocjonalnych przyjaźnią. Nie tędy droga.
    Mick

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie, nie masz mnie :>
    Przyłapałeś mnie jedynie na Freudowskiej pomyłce - miało być "mam swoje doświadczenia" :)

    A przyjaźnią nie śmiałbym łatać czegokolwiek bo uważam, że jest ważniejsza i trwalsza niż miłość. Dla mnie osobiście to swoisty "Święty Graal" coś osiągalnego dla naprawdę nielicznych.

    Ale ostatni raz daję się naciągnąć na "osobistą wycieczkę" bo to sprowadza rozmowę na takie trochę pseudo-analizy (na chybił trafił) których nie lubię. Wierzę, że istnieje pod skórą standardowych związków podziemne życie pełne dobrych i zupełnie negatywnych emocji - interesuje mnie zdanie osób które czasami odbywają wędrówkę w głąb siebie, poruszają tematy które na co dzień nie przebrzmiewają w rozmowach. Mam nadzieję, że może ktoś czytając tu różne tematy znajdzie coś dla siebie i spojrzy inaczej na swoje życie osobiste może doszuka się tam innych odcieni. Chciałbym stworzyć pewną "przystań".

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeżeli "pod skórą standardowych związków" coś ukrywamy to to już nie są zdrowe związki. Gdy gryzie nas wewnętrzny robal,i "doszukujemy się innych odcieni",nie dzielimy tego z partnerem,albo w nim widzimy te inne odcienie to może wskazywać na zaburzoną relację. To właśnie przy tej drugie połówce powinniśmy poczuć ten wewnętrzny spokój,już nie gonić,wiedząc że nie będzie lepszej, i że nie potrzebujemy już nic prócz błękitnego nieba :)
    No chyba że kolega miał na myśli wyuzdane fantazje seksualne,hehee wtedy można trochę się kryć ;P Z całym szacunkiem..
    Mick

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fantazje też, ale czasem również małe sprawy dla których nie warto kruszyć kopii. Takich jak ukrywanie czytania tego bloga przed mężem ;)

      Usuń