czwartek, 29 sierpnia 2013

Drzwi czerwone - "Wakacje cz. 4 - też tak gotujesz?"

c.d. cyklu "wakacje" cz. 1 cz. 2 i cz. 3.

Musiałaś wyjechać na kilka dni, zostałem sam. Towarzyszył mi dziwny spokój. Pozwoliłem sobie wynieść fotel z werandy do lasu nieopodal spędzać tam większość samotnego czasu czytając książkę.
W dniu w którym miałaś wrócić zamierzałem dokończyć lekturę, żeby nie pozostawiać jej "niedoczytaną" bo choć nie zachwyciła, nie zasługiwała na takie porzucenie jakie na pewno stałoby się faktem gdy wrócisz. Niesforne myśli niczym gang zatwardziałych kocich recydywistów uciekły mi jak zwykle w innym kierunku, w stronę tego co wydarzyło się nie tak dawno.

Niczym bąble w drożdżowym zaczynie myśli wypływały na powierzchnię dostojnie pękając jedna po drugiej...

- „Mam Cię, osiągnąłem swój cel. Czuję, że mamy wspólną część, niezależnie od tego co się stanie”.


- „Dobrze mi z tym”.
- „Bardzo tego potrzebowałem i w końcu to do mnie dotarło”.
- „Kiedyś obawiałem się, że gdy to już się wydarzy nie będę wiedział co zrobić dalej, że walka o Ciebie tak mnie zdominuje, że gdy się skończy pozostanie pewna pustka i bezradność. Dziś wiem, że niepotrzebnie, teraz mogę już skupić się na tym co najważniejsze – sprawić, że nigdy nie pożałujesz swojej decyzji, pozwolić by mój spokój udzielił się także Tobie”.
...
- „Niesamowita jest droga jaką przeszedłem od pierwszej fascynacji Twoją osobą, od ukradkowego podglądania Cię poprzez pierwsze rozmowy, pierwszy pocałunek, aż do uświadomienia sobie, że nie muszę się już miotać, …że to już”...

Ciało nie nawykłe do takich ilości świeżego powietrza i złe za wszystkie ostatnio zarwane noce w końcu upomniało się o swoje potrzeby i po cichu odłączyło mi prąd... Zdążyłem jeszcze pomyśleć...

- „Dziękuję Ci, że mi w tym pomogłaś”
...
- „Dziękuję, że wtedy przed wyjazdem powiodłaś dłonią po moim ramieniu i zastawiłaś ją na tyle długo, że mogłem zostawić na niej swój pocałunek – kolejny obraz jaki zachowam gdzieś z tyłu głowy”.

* * *

Obudziłem się jakiś czas później, popołudniu. Okrywał mnie niezbyt gruby ale dający ciepło koc. Musiało to oznaczać tylko jedno – wróciłaś :)
Z zaspanym uśmiechem rozejrzałem się po okolicy w poszukiwaniu ciebie przyglądającej mi się z pewnej odległości. Gdy cię nie znalazłem bezwiednie otuliłem się kocem i poszedłem do domku, starałem się być cicho. Może to mi uda się troszeczkę Cię popodglądać - uwielbiałem to.

Zobaczyłem przez okno, że stałaś przy stole w kuchni. Całe szczęście, że nie domknęłaś drzwi werandy bo nie lubiłem przerywać ci tych momentów gdy wykonywałaś coś w skupieniu. Szykowałaś się do robienia jakiegoś ciasta, na stole rozprószona była mąka, obok stały inne składniki. Niedawno się kąpałaś, bo ubrana byłaś w szlafrok, a nie dosuszone włosy opadały kosmykami na ramiona.

- Dzień dobry - zdradziłem swoją obecność, żeby cię nie przestraszyć później.

Popatrzyłaś skąd dobiega głos i uśmiechnęłaś się na mój widok.

- Cześć śpiochu :) Robię pierogi, dopadła mnie jakaś pierogowa chcica.
- Jakie?
- Ruskie, …mogą być?
- …moje ulubione :>

Podszedłem i stanąłem za Tobą, przytulając się do Ciebie i obejmując w talii. Zostawiłem na Tobie dwa niespieszne pocałunki, na policzku i szyi.
Uśmiechnęłaś się i lekko rozchyliłaś wargi jak masz w zwyczaju gdy sprawiam Ci przyjemność. Po czym obróciłaś głowę w moją stronę oczekując na pocałunek w usta na który nie kazałem ci długo czekać. Miękkość ust zawsze sprawiała, że miałem ochotę na więcej więc nie zamierzałem oderwać się od twoich ust, pocałunek przerodził się w pieszczotę ust.
Byłem bardziej głodny niż mi się zdawało, pociągnąłem za sznur szlafroka, jego uwolnione poły rozchyliły się.

- A pierogi?... - spytałaś z przekąsem.
Nie na pierogi byłem głodny...

- …poczekają, stęskniłem się…

Moje ręce wśliznęły się pod szlafrok i zaczęły błądzić po Twoim ciele, potem ująwszy kołnierz szlafroka zrzuciłem go z Ciebie. Opadł pomiędzy nas tak jak staliśmy.
Przestałem zwracać uwagę na moje ręce i pozwoliłem im chaotyczne błądzić po Twoim ciele. Ich taniec sprawiał Ci przyjemność to było widać.

Nasz pocałunek stawał się coraz bardziej żywiołowy

Gdy poczułem, że poddałaś się już całkiem rozkoszy obróciłem Cię twarzą do mnie, uniosłem i posadziłem na omączonym blacie... nie dbałem o to.

Rozchyliłaś nogi pozwalając mi podejść bliżej, a ja nie przerywając pocałunku trzymałem dłonie na blacie i pozwalałem Ci powoli mnie rozbierać. Gdy stałem przed Tobą nagi ze spodniami zsuniętymi na kostki i członkiem w twojej dłoni oderwałem ręce od blatu i ująłem cię w tali po czym zacząłem rozsmarowywać pozostałą na dłoniach mąkę po Twoim ciele...

- Upiekę Cię :)

Uśmiechnęłaś się i znowu przywarłaś ustami do moich ust...
Cały czas siedząc na krawędzi blatu stołu i trzymając mój członek w dłoni pociągnęłaś mnie za niego przytykając do swojej gorącej szparki...

- Też się stęskniłam...
Wyszeptałaś między pocałunkami...
Pchnąłem…, byłaś na to gotowa, wszedłem w Ciebie łatwo, członkiem tak napiętym, że chyba mógłbym Cię na nim unieść gdyby nagle zabrakło stołu.


Poruszałem się w Tobie miarowo... powolutku tak aby w żadnej mierze nie zakłócić harmonii cudownego pocałunku…, aż do finału który paradoksalnie nie był wcale łagodny, może dlatego że oboje ciesząc się naszym obcowaniem staraliśmy się maksymalnie odwieść w czasie moment zakończenia.

Orgazm zalał nas jak gorące tsunami, zostawiając tylko „tu i teraz” pustosząc wszystkie inne sprawy, które kołaczą się po głowie typu „podobało mu się?”, „kocham ją” i „ależ jest piękna”.


Zostałem w tobie jeszcze trochę delektując się chwilą, gdy Twoje wytrącona z równowagi pochwa zaciskała się miarowo na moim członku.

Zostaliśmy tak wtuleni w siebie, aż do czasu gdy poczułem, że możesz zmarznąć.





Na kolację były kanapki, pierogi ze względu na znaczne zużycie mąki niezgodne z przeznaczeniem, musiały poczekać na inny dzień ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz