Znacie już szare drzwi (które jak się okazuje mają najwięcej wejść) więc wiecie, że wchodzicie tu na własne ryzyko... ;)
Postaram się żeby znowu było nie łatwo w kwestii jednoznacznych opinii i osądów.
Mam jedną prośbę, post zawiera ok. 5-cio minutowy filmik - upewnijcie się, że nikt wam nie przeszkodzi go obejrzeć, inaczej może odłóżcie sobie tą lekturę na później :>
Zanim zadam pytanie pozwólcie, na lekko przydługi wstęp, który mam nadzieję wprowadzi was i powstrzyma was od zbyt szybkich odpowiedzi :>
Mam jedną prośbę, post zawiera ok. 5-cio minutowy filmik - upewnijcie się, że nikt wam nie przeszkodzi go obejrzeć, inaczej może odłóżcie sobie tą lekturę na później :>
Zanim zadam pytanie pozwólcie, na lekko przydługi wstęp, który mam nadzieję wprowadzi was i powstrzyma was od zbyt szybkich odpowiedzi :>
Do tematu sprowokował mnie niezawodny Kar Wai, tym razem w "Upadłych Aniołach". Pisałem o nim troszeczkę tutaj. "Upadłe Anioły" to dziwny film o ludzkich relacjach, albo jeżeli ktoś woli bardziej powierzchownie o najemnym mordercy i współpracującej z nim kobiecie.
Film oglądałem dawno i jeżeli odrobinę przeinaczę gdzieś fabułę to bardzo przepraszam fanki filmu, ale zapewniam, że nie ma to wpływu na to o czym chcę pisać.
To bardzo specyficzna współpraca bo w zasadzie się nie widują, rozmawiali ze sobą jedynie raz. Odbywa się to następująco, kobieta przyjeżdża do miasta w którym ma zostać zrealizowane zlecenie, znajduje pokój, w maseczce malarskiej i gumowych rękawicach wstawia do lodówki niezbędne produkty, ściera kurze, ścieli łóżko, zmywa podłogę, nastawia zegar, instaluje faks na który ma wpłynąć zadanie, zdejmuje maseczkę i rękawiczki, poprawia makijaż i wychodzi zostawiając klucz w umówionym miejscu. Zawsze według tego schematu...
Potem w mieście zjawia się on. Otwiera mieszkanie, myje twarz, sięga po papierosy, leżąc na łóżku czeka na faks ze szczegółami zlecenia, czasami dość długo. Nie ma co wchodzić w szczegóły zleceń bo to nie portal filmowy. Po zleceniu wyjeżdża.
Ona sprząta zgarniając wszystkie rzeczy do worka na śmieci, zabiera i opuszcza miasto...
Proste prawda?
Nie do końca... w tej pracy ważne jest żeby emocje i uczucia oddzielić od zadania. To główny i przyznacie racjonalny zakaz, bo emocje to błędy a błędy to śmierć. Dlatego oni się nie widują, praktycznie nie utrzymują kontaktu. Myślę sobie, że to swoista forma ochrony tej drugiej osoby, żeby w przypadku wpadki druga osoba była bezpieczna. Jedyne co ich łączy to pomieszczenie i rekonstrukcje tego co on robił w przygotowanym pomieszczeniu, ile niedopałków pozostawił, co wypił, jak bardzo wymiął koc na łóżku... Czasem zostawione ślady krwi gdy zostawał ranny...
W tym chłodnym układzie ktoś jednak łamie zasady...
Zobaczcie scenę którą dla was wybrałem. Zaczyna się to od przeglądu rzeczy jakie zostawił po sobie (paragony itp.)... potem nocna wizyta w barze, który został wybrany właśnie dlatego, że on do niecgo chodził i... pewna retrospekcja, którą zostawię dla was jako niespodziankę... ^^
Specjalnie nie daję wam polskiego dubbingu ani tekstu, nie to jest tutaj ważne, zwróćcie uwagę jak reżyser "maluje" tą scenę. Przyglądajcie się dokładnie szczegółom... szafie grającej... sukience... językowi ciała... dymowi papierosowemu... w końcu pozwólcie się ponieść muzyce...
Ona sprząta zgarniając wszystkie rzeczy do worka na śmieci, zabiera i opuszcza miasto...
Proste prawda?
Nie do końca... w tej pracy ważne jest żeby emocje i uczucia oddzielić od zadania. To główny i przyznacie racjonalny zakaz, bo emocje to błędy a błędy to śmierć. Dlatego oni się nie widują, praktycznie nie utrzymują kontaktu. Myślę sobie, że to swoista forma ochrony tej drugiej osoby, żeby w przypadku wpadki druga osoba była bezpieczna. Jedyne co ich łączy to pomieszczenie i rekonstrukcje tego co on robił w przygotowanym pomieszczeniu, ile niedopałków pozostawił, co wypił, jak bardzo wymiął koc na łóżku... Czasem zostawione ślady krwi gdy zostawał ranny...
W tym chłodnym układzie ktoś jednak łamie zasady...
Zobaczcie scenę którą dla was wybrałem. Zaczyna się to od przeglądu rzeczy jakie zostawił po sobie (paragony itp.)... potem nocna wizyta w barze, który został wybrany właśnie dlatego, że on do niecgo chodził i... pewna retrospekcja, którą zostawię dla was jako niespodziankę... ^^
Specjalnie nie daję wam polskiego dubbingu ani tekstu, nie to jest tutaj ważne, zwróćcie uwagę jak reżyser "maluje" tą scenę. Przyglądajcie się dokładnie szczegółom... szafie grającej... sukience... językowi ciała... dymowi papierosowemu... w końcu pozwólcie się ponieść muzyce...
Zwróciłyście uwagę jakie wybrała miejsce? Myślicie, że przestrzeń łóżka gdzie kłębią się zapachy jego perfum, papierosów czy choćby potu jest przypadkowe?
Jak mocno po zamknięciu oczu czuła jego obecność gdy to robiła? Czy może nawet czuła jego wzrok?
A teraz czas na najważniejsze pytanie z którym chciałbym was zostawić...
Czy obsesja jest najwyższą formą miłości, czy może jest jej... wypaczeniem?
...
Osądzajcie ostrożnie...
P.S. Piszcie w komentarzach, anonimowo... ale rozpocznijcie komentarz od jakiegoś pseudonimu, łatwiej będzie się rozczytywać :)
Najwyższa forma miłości jest partnerstwo, wzajemne zrozumienie, zaufanie, poczucie bezpieczeństwa i odpowiedzialność…
OdpowiedzUsuńObsesyjne odczuwanie miłości prowadzi zawsze do jej wypaczenia- obsesyjna milosc, to toksyczne uczucie, bez szans na przetrwanie, taka milosc wywołuje zamieszanie w psychice do tego stopnia, ze nie potrafimy myśleć i działać racjonalnie, a inni zaczynają postrzegać nas, jak wariatów
Czy ona odczuwała jego zapach, czy wzrok? Zapewniam Cie, ze odczuwała również jego dotyk
Dzięki za naprawdę fajny głos w tej rozmowie.. Chciałem zwrócić waszą uwagę na wielobarwność emocji i uczuć..
OdpowiedzUsuńCelowo poruszyłem problem obsesji bo najczęściej jest postrzegana jednocześnie negatywnie, a jednak funkcjonuje w związkach.
Forma relacji emocjonalnej często nie zależy od naszego wyboru bo nie wyobrażam sobie, żeby ktoś wybierał obsesję jako formę świadomego zaangażowania się w związek..
Ale może.. takie bezwiedne zaangażowanie jest silniejsze niż "poukładany układ partnerski", może w swoim skrzywieniu jest jednak "czystsze", bardziej "dziewicze"?
Wiem, prowokuję was troszeczkę :>
To zalezy od wielu aspektow, ale przede wszystkim od tego, czy taka obsesja wtargnęła w związek, gdzie oboje partnerzy sa wolni lub oboje zajeci, czy tez w związek, gdy jedno z nich pozostaje w związku małżeńskim (to moim zdaniem najgorszy układ). Kazda milosc zaczyna się od namiętności, bezwiednego zakochania (piekne uczucie...),ale gdzie nie ma jeszcze miejsca na wyższe uczucia typu przyjaźń…takim uczuciem rzadza ambiwalencje, sprzeczności uczuciowe, które jeśli nie osiagna wyższego etapu zagazowania przeradzaja się w zazdrosc, wzajemne podejrzenia, zal, chec posiadania….one natomiast prowadza do egoizmu, egocentryzmu, a co za tym idzie, do wzajemnego obwiniania się i udowadniania: ,,ja ci tyle daje, a ty nie odwzajemniasz się”…………………………………… a potem??????
OdpowiedzUsuńPoruszyłaś kilka niesamowicie ważnych aspektów wzajemnych relacji:
OdpowiedzUsuń1. Problem równowagi w związkach. Na ile to jest w ogóle do osiągnięcia? Czy z czasem udaje się to utrzymać?
2. Problem przyjaźni. Czy jest rzeczywiście deklaracją wyższego uczucia? Czy tylko ucieczką od zaangażowania które miało nadejść, a nie nadeszło?
Na pewno będę chciał temu poświęcić osobne posty bo mam wrażenie, że tam również znajdzie się miejsce na wiele odcieni i poglądów.
Czuły Punkcie, swoimi refleksjami wdzierasz sie w moj ,,mały swiat", do ktorego drzwi zamknęlam juz kluczem zapomnienia...,,wytrychem" otwierasz go,
OdpowiedzUsuńwiem...pozwalam Ci na to na moje wlasne zyczenie
***********************************
obys tylko nie obudził marzen
przyjazni w zwiazku sie nie deklaruje...przyjazn powstaje dzieki naszej spontanicznosci, szczerosci itp, podobnie zreszta, jak przyjazn w zwyklych relacjach mierzyludzkich
OdpowiedzUsuń************
przyjazn jest wyznacznikiem uczucia i zaangazowania, nie zas zamiennikiem milosci
***************
na tak funkcjonujacy zwiazek potrzeba jednak czasu z caloksztaltem zdarzen, przypadkow, ktory spotyka dany zwiazek
....to cholernie trudne, wymagajace madrosci zyciowej
wiem juz o co Ci chodzilo z ta deklaracja przyjazni, gdy gasnie uczucie z jednej strony....to zwykla dziecinada, swiadoma manipulacja w celu chwilowego uspienia zalu, szalu osoby z ktora sie zrywa....zwykla psychologiczna taktyka nie majaca z oferowana przyjaznia nic wspolnego
OdpowiedzUsuńDobre! I ta powyżej też :)
UsuńMick
Własnie o to mi chodziło... Czemu zatem jest tak powszechna? Ale to juz temat na zupełnie inną rozmowę...
OdpowiedzUsuńWiesz zaczynając czytać tego bloga pomyślałam, że jesteś bardzo wrażliwym facetem.... Ale teraz przekonałam się że pod tą wrażliwością się tylko ukrywasz. Jesteś zwyczajnym facetem, który boi się miłości i zaangażowania, które według mnie ukrywasz tutaj pod nazwą obsesyjnej miłości. Nie ma czegoś takiego, a jeżeli już to chyba tylko w oczach was - facetów. Jeżeli widzicie większe zaangażowanie w związek ze strony kobiety natychmiast zaczynacie odwrót, boicie się stworzyć coś trwałego, bo dla was wygodne jest bycie z kimś tylko na chwilę... Typowe zachowanie większości mężczyzn na tym świecie. Boicie się odpowiedzialności a frajdę sprawia wam zdobywanie, dlatego też odrzucacie uczucia, którymi ktoś was obdarza.... Smutne ale sam stwierdziłeś, że dzisiejszy świat przechyla się w tą swoją bardziej szarą stronę....
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że właśnie nie, że nie tylko kobiety mają monopol na nieszczęśliwą miłość lub uleganie obsesji. Staram się jak mogę unikania generalizowania bo zwykle prowadzi to przerzucania się oskarżeniami.
OdpowiedzUsuńZacząłem od obsesji ale nie tylko o niej chciałbym rozmawiać. Ktoś tu poruszył temat przyjaźni i bardzo mądrze o niej napisał...
Ja nie jestem stroną w tym sporze, mam swoje poglądy, ale staram się też poznać wasze.
Nie adresuję indywidualnie postów i przepraszam jeżeli coś cię tu zraniło.
< Asia>Nie zraniło, po prostu próbuję zrozumieć facetów.... ;)
OdpowiedzUsuńA co do przyjaźni to żaden facet nie uwierzy nigdy, że jakiekolwiek zaangażowanie z naszej(kobiecej) strony to tylko przyjaźń...
Przyznam, że nie lubię stwierdzenia "tylko przyjaźń" bo przyjaźń taka prawdziwa to zjawisko nawet rzadsze niż miłość..
OdpowiedzUsuńKobieta jak chce usidlić faceta a nie może zbliżyć się do niego często zgrywa taką przyjaciółkę od serca aby "zakraść się w łaski" a jak tylko znajdzie się sposobność hop do łóżka! Natomiast faceci mówią o przyjaźni gdy już nic głębszego do kobiety nie czują. Przynajmniej ja tak mam.
OdpowiedzUsuńMyślę, że to o czym piszesz dotyczy obu płci... Wydaje mi się, ze to rozbija się głównie o problem równowagi w związkach. Szczegóły to tylko "naciski" i "uniki".
UsuńNie rozumiem? Jakie naciski? Jeśli o mnie chodzi to przyjaźń osób odmiennej płci,zwykle jest taka że jedna osoba jest oczekującą,a druga tą olewającą. Określenie "nie kochamy się już ale przyjaźnimy" to raczej "tolerujemy się" Często używamy słowa przyjaźń gdy nic nam już nie zostaje.
OdpowiedzUsuńMick
Tylko, że nazywamy przyjaźnią coś co nią zupełnie nie jest - prawda?
UsuńTo, że mylimy miłość z zauroczeniem i przyjaźń z (jak napisałeś/aś) z tolerowaniem to jakoś można sobie wytłumaczyć... Lepiej lub gorzej...
Co jednak (trochę was sprowokuję) jeżeli przyjaźń nie istnieje? Jest jedynie stanem w której jedna osoba albo chce być kochana, albo "nie chce pokochać" mimo wszystko utrzymując kontakt. Czy do tego sprowadziliśmy współcześnie przyjaźń? Co jeśli całe te nasze "normy społeczne" odarły nas z przyjaźni między kobietą a mężczyzną bo to już zdrada (czyli najcięższy kaliber)?
Zdrada to raczej gdy masz żonę a zbierasz nowe koleżanki. A poważnie,przyjaźń istnieje,gdy z obu stron nie ma pożądania. Ja poznałem moją dobrą kumpelę,gdy byłem w związku z jej koleżanką,ona też miała chłopaka.Potem nasze związki się rozpadły a my dalej chadzaliśmy na piwo..
OdpowiedzUsuńMam koleżanki. Ale zawsze gdy widziałem że tej drugiej stronie może chodzić o coś więcej,wyjaśniałem lub ucinałem takie znajomości,żeby nie pozbawiać je możliwości ułożenia sobie życia z kimś innym. Obrzydlistwem jest wykorzystywać kogoś,bo na nas leci np. pobajeruję ją to będę miał nocleg na weekend lub załatwi mi bilety z firmy...
Mick
jesli przyjazn nie istnieje? to dlaczego mialaby istniec milosc? jakis punkt wyjascia, status quo w dyskusji musi byc ustalone, a wiec zakladamy, ze i przyjazn i milosc istnieja. bez zadnego "ale".
OdpowiedzUsuń"ale" zaczyna sie, gdy kazdy inaczej rozumie te pojecia i dopasowuje je do wlasnych gabarytow, mierzy wlasnymi doswiadczeniami, nie umiejac na chwile uwolnic sie od wlasnego JA i wejsc na poziom rozwazan czysto filozoficznych. smutne, jesli w kochanym mezczyznie, kochanej kobiecie nie znajdziemy przyjaciela..
Tym "jeśli" właśnie chciałem zwrócić uwagę na to, że podstawowe znaczenia giną w "interpretacjach". Szczególnie tych w których próbujemy wytrychem "kocham" lub "przyjaźń" otworzyć (lub zamknąć) jakieś drzwi...
UsuńŚwietlicki pisał o tym tak:
Kocham cię, kocham. Obsesyjna mantra,
na którą Bóg uprzejmie reaguje, a i
- a i ludziom świeckim podoba się całkiem.
*
Kocham cię. Łatwiej dostaniesz kanapkę.
Łatwiej się wymigujesz. Obsłużą cię łatwiej,
jeżeli powiesz: kocham, kocham cię.
*
Kocham cię. Nawet jeżeli zabijesz
i staniesz nad zwłokami- i powiesz: kocham cię,
to lżej jest, lżej ci. Kocham cię.
*
Kocham cię- mówię.
Wraca świat.
Śpi ze mną.
________________________________________________
"Kocham" i "przyjaźnię się" okrutnie się zdewaluowały w potocznym języku i bardzo trudno w kontakcie z drugą osobą rozpoznać, że mówi o tych własciwych "pierwotnych" pojęciach.
prawie wszystko jest dzis zdewaluowane. rozpoznac nie jest trudno. trudno jest natomiast kogos takiego spotkac
OdpowiedzUsuńNo tak, ale pewnie sama wiesz, albo przynajmniej potrafisz sobie wyobrazić jak to jest, gdy ocierasz się o to "niezdewaluowane" :)
Usuńmasz cos takiego "kobiecego" w stylu pisania...czy Ty jestes tego swiadom? to celowy zabieg?
OdpowiedzUsuńNie potrafię się podszywać pod kobietę, raczej mam coś chyba z waszych natur. Choć może to zawłaszczenie - nie lobię rozgraniczać na męska i żeńską naturę, bo jak gdzieś już o tym pisałem, często staje się to pretekstem do nie próbowania rozumieć siebie nawzajem.
UsuńW tej dyskusji, którą może zbyt nakierowałem na samą obsesję, jest fantastyczny moment gdy bohaterka stoi przy szafie. Cały jej język ciała... dla mnie coś genialnego. Widać że jest pogrążona we własnym świecie, a jednocześnie tak super "uwodzi" otoczenie.
OdpowiedzUsuńMacie swoje sposoby na ogniskowanie uwagi otoczenia? Uwielbiam to w was :)
masz racje, to moze byc przyczynek do wielu rzeczy, takze tych przyjemnych ;D ale roznic miedzy plciami nie da sie hmmm... wyeliminowac. mysle, ze te roznice natur w zamysle STWORCY mialy sie uzupelniac tworzac idealna calosc.
OdpowiedzUsuńPewnie tak :)
UsuńFajne jest to, że "idealnych całości" jest kilka wariantów. Ja chyba najbardziej szanuję (może dlatego, że sam taki nie jestem) parę mocnych charakterów które pod byle pretekstem rzucają się sobie do gardeł ale gdy pojawia się "zagrożenie z zewnątrz" to jednoczą siły i nic nie ma szans.
Może tak mam bo nie lubię gdy temperatura relacji stygnie powoli...
stygnie powoli...jak mam to rozumiec?
OdpowiedzUsuńDosłownie... traci temperaturę z biegiem lat. I osoby które wydawały się nie rozerwalne łączy w zasadzie "kontrakt" do wypełnienia
UsuńP.S. Tylko zastrzegam sobie, żeby (jak często tu bywa ;) ) nie dokładać analiz mnie.
aj, jestem w bajce? kto wierzy dzis w cos, co ma trwac wiecznie? to chyba lekka dziecinada..mozna powiedziec sobie: zrobie wszystko, by pozadany stan trwal jak najdluzej i miec swiadomosc, ze prawem tego swiata, jest WIECZNA ZMIANA.
OdpowiedzUsuńcos, co doprowadzone zostalo do wrzenia, musi ostygnac. i nie jest to nic zlego. proces "rozpalania" mozna powtarzac wielokrotnie, jesli starczy sil, szczescia i zdrowia. pamietac trzeba tylko o dwoch rzeczach: nigdy nie wchodzi sie dwa razy do tej samej rzeki. i duzy plomien szybciej sie wypala.
no chyba, ze ktos ma obsesyjna osobowosc, wtedy wyglada to zupelnie inaczej, ale to juz inny temat